Prawda jest taka, że do Jezusa ludzie się garną, bo ludzie garną się do Miłości. Prawda jest taka, że Jezus przyciąga, bo jest Dobry.
Jestem przekonany, że my – jako Kościół, musimy przestać się zajmować sobą. Kościół ma głosić Jezusa. Wtedy w Kościele będę ludzie, wtedy w Kościele będą: Słowo Boże, cuda, wielkie rzeczy i będą też… pieniądze.
Ci ludzie szli do Jezusa na wieść o Jego dziełach. Obserwuję i słucham, co dziś słyszy się w przestrzeni medialnej. Mówi się mnóstwo o Kościele, podejrzewam, że gdyby było wtedy tyle informacji o Jezusie, nie miałby czasu nawet, by coś zjeść. Tylko że tu nie chodzi o ilość informacji. Człowiek z zewnątrz słyszy zazwyczaj o tym, że Kościół zajmuje się sobą (pozytywnie i negatywnie), że broni swojej godności, pozycji. Rzadko dziś, szczególnie w nauczaniu, słychać o Jezusie, Bogu Żywym, który przychodzi z Miłości do człowieka. Zrobiono z Niego (w dobrych intencjach, żeby to było jasne), stróża wartości, bicz na niewierzących, superpedagoga, wzór nauczyciela itp. Już nie raz słyszałem, że jestem naiwny w takim gadaniu. Jestem, ale On też był. I to mi się w Nim podoba, że jest Kimś, kto bez względu na to, co szczekają psy wokoło, idzie dalej. Można to nazwać naiwnością. Ja nazywam to ewangelizacją (głoszeniem Dobrej Nowiny – tyle to znaczy).
Od młodości jestem przekonany, że w Kościele się dużo krzyczy. I tu nie chodzi o ton głosu. Ale o treści, jakie się przekazuje. Kiedyś wydawało mi się to w miarę w porządku, bo w końcu o Boga tu chodzi, On musi to wszystko jakoś trzymać w kupie. Jednak czym dłużej za Nim idę i Go poznaję, to dochodzę do przekonania, że Bóg za tym nie stoi. To krzyczenie zawsze pokazuje mi, że Kościół ponosi porażkę w ewangelizacji, bo to jest takie powiedzenie trochę – OK, nie uda się Miłością, to przynajmniej postraszmy. Strach nie jest dobrą motywacją.
Jeszcze o końcówce tej Ewangelii. Nawet duchy nieczyste, na Jego widok, padały przed Nim i wołały: Ty jesteś Syn Boży. Lecz On surowo im zabraniał, żeby Go nie ujawniały. Dziś odczytuję to tak. Dużo się mówi o egzorcyzmach i tych klimatach około-diabłowych. Strasznie się to rozdmuchuje. Takie medialne to jest. Całkowicie inaczej niż w tym tekście. Jezus każe milczeć. Nie chce rozgłosu. I to jest też dla nas wskazówka. Chodzi o Tego, który wyrzuca, nie wyrzucanego.
Ewangelia jest taka prosta i dobra.