Kandydat na prezydenta Francji Emmanuel Macron zapowiedział poparcie sankcji przeciwko Polsce. Ten młody i niedoświadczony jeszcze polityk jest jednak wciąż tylko kandydatem, a nie prezydentem. Gdy wygra wybory, należy się spodziewać, że elity gospodarcze, finansowe i przemysłowe V Republiki będą skłaniały go do bardziej pragmatycznego stanowiska. Francja przez długi czas była inwestorem numer jeden w Polsce, a i dziś francuskie firmy mają olbrzymie inwestycje w naszym kraju. Polska jest też dla Francji ważnym rynkiem zbytu. Takie wojownicze tony Paryżowi kompletnie się nie opłacą. Warto pamiętać, że Francja chce dostarczać polskiej armii okręty podwodne i to niedługo po tym, jak propozycje offsetowe, niekorzystne dla polskiej gospodarki przesądziły o odrzuceniu kontraktu na francuskie śmigłowce. Paryż powinien uczyć się pragmatyzmu od Berlina, który nieraz wchodząc w kurs kolizyjny z Warszawą, jednocześnie nigdy oficjalnie Polsce nie grozi, wiedząc, że bez naszego kraju nie da się uratować, słabnącego w oczach, europejskiego projektu. Zatem dobra rada dla Francuzów: mniej mówić w kampanii o Polsce, więcej działać na rzecz gospodarczej współpracy z nami już po wyborach.
*komentarz ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (29.04.2017)