Amerykanie napadli na Syrię. Tak, to jest po prostu napaść na suwerenne państwo, taka wprost. Suwerenne państwo pozostające pod opieką Rosji, co powoduje, że zaczęło wiać grozą. Jednak jeszcze potrzebowali pretekstu. Czyli być może jeszcze jest jakaś szansa. Ale niewielka, bo pretekst nikogo nie przekonał.
Pamiętacie? Gdy wybuchła pierwsza wojna przeciwko Irakowi, to mieliśmy zapłakaną "pielęgniarkę" opowiadającą o żołnierzach irackich wyrzucających dzieci z inkubatorów w szpitalu w Kuwejcie. Druga wojna w Iraku wybuchła, bo Irak miał broń masowego rażenia.
To były kłamstwa, w które wówczas wierzyliśmy. Wszystko było starannie przygotowane tak, żeby przeciętny człowiek uwierzył.
Dziś już nie potrzeba niczego przygotowywać, choć jeszcze Amerykanie najwyraźniej próbują udawać...
Nikt normalny nie uwierzy w to, że Assad zaatakuje swoich własnych obywateli, cywilów, bronią chemiczną w sytuacji, gdy wygrywa wojnę ze wszystkimi terrorystami, którzy go otaczają. Szczególnie wątpliwe jest, by zaatakował bronią chemiczną (której skądinąd nie ma już od kilku lat) dzień przed planowaną debatą w Radzie Bezpieczeństwa na temat Syrii. Różne rzeczy o Assadzie można powiedzieć, ale z pewnością nie to, że jest głupi.
Niedobrze jest jednak, że ludzie już w to nie wierzą. Tak, to niedobry znak.
Niedobry dlatego, że może oznaczać, że jesteśmy już gotowi na wojnę. Mamy w nosie preteksty, jesteśmy świadomi, że wojna musi wybuchnąć, a to, kto i w jakich mundurach napadnie na jaką radiostację jest już bez znaczenia. Miesiące, lata manipulacji medialnych, zasypywania nas kłamstwami i manipulacjami doprowadziło do sytuacji, w której jest już nam w zasadzie obojętne. Jedyne, co nas ewentualnie ciekawi, to KIEDY, GDZIE i KTO Z KIM a KTO PRZECIWKO KOMU.
No i oczywiście kiedy na nas napadnie Putin. Bo to też jest w zasadzie wiadome, że on tylko czeka na odpowiedni moment, żeby na nas napaść. Wiemy o tym doskonale, bo przecież Putin jest zły.
Jest tak przerażająco i nie do opisania normalnymi słowami zły, że chyba tylko gorszy był Hitler.
Jest tak przerażający i tak bardzo gotowy, by już już za moment, natychmiast i bez zwłoki nas zaatakować swoimi rakietami, że nie tylko nie zdziwimy się, ale i odetchniemy z ulgą i będziemy bić brawo z radości, gdy Amerykanie wystrzelą swoje rakiety tym razem nie na bazę lotniczą w Syrii, tylko Moskwę.
Prewencyjnie. Wtedy nawet jak w to nie będziemy wierzyć, to i tak uwierzymy, bo lepiej będzie się nie wychylać. Tyle, że to już nie będzie miało żadnego znaczenia.
Przy okazji warto pamiętać, że gdy się zacznie, tu, w Europie, to będzie się działo na terenie Polski. To doskonałe miejsce, żeby pokazać, że nie zawahamy się użyć broni jądrowej. No bo tak naprawdę z pewnością mogłoby to zrobić wielkie wrażenie, ograniczając jednak konflikt do mało ważnych strategicznie terenów. Powstałaby tu taka naturalna strefa niczyja.
Taki NO MAN'S LAND.
Z naciskiem na "no man's".