Obserwując scenę polityczną chyba najwyższa pora powiedzieć, że projekt pod tytułem: „Idziemy środkiem, Andrzejek Duda z Beatką Szydło są fajni, cacani, malowani” właśnie się skończył.
Tego projektu już nie ma. Nie przybyło w wyniku tego manewru PiS-owi „300 milionów” nowych wyborców ze środka sceny politycznej. Został tylko ok. 30-32 procentowy rdzeń i ten rdzeń trzeba utrzymać, bo się sypie. Na tej szklanej kuli jaką był do tej pory PiS jego politycy pracowicie wykuli tysiące mniejszych i większych pęknięć i rys. Liderujący w tym są oczywiście ministrowie Waszczykowski i Macierewicz. Nawet żelazny elektorat PiS w wielu przypadkach ma wątpliwości, które nie są rozwiewane prze jadące czołgiem bez odrobiny finezji media narodowe. Misiewiczami i całą resztą to wszystko się po prostu rozłazi w szwach.
Nie obędzie się bez rekonstrukcji rządu jak i wydaje się bez … zmiany premiera.
Premierem musi zostać ktoś silny z pozycją w partii, nie Jarosław Kaczyński, bo on się rozkochał w zarządzaniu strategicznym, a tu jest po prostu codzienna orka i użeranie się z 38 mln Polaków gdzie jak to u nas jest 57 mln opinii do jednej sprawy.
Spośród polityków PiS ja osobiście widzę tylko jednego zawodnika zdolnego dźwignąć ten ciężar. Joachim Brudziński. On jeden i tylko on, i to z kilku oczywistych powodów.
Ma przede wszystkim inny temperament i inne postrzeganie w otoczeniu niż premier Szydło.
Po drugie jemu nie podskoczy nawet Macierewicz („Ucho Prezesa” będzie musiało dokręcić konkretny odcinek), bo ma bardzo silną pozycję w partii.
Po trzecie został niejako pomazany na następcę Jarosława Kaczyńskiego.
Po czwarte PiS-u nie stać obecnie na to by premier Morawiecki udowodnił za pół roku lub za siedem, osiem miesięcy, że „d… blada” plan się zawalił i się go wyrzuca. PiS musi mieć sukces Morawieckiego, a ten sukces musi być wymuszony przez premiera, który ma faktyczną władzę. PiS nie ma w tej chwili już komfortu powiedzenia: „No Morawiecki nie dał rady”, bo to by było równoznaczne z anihilacją tej formacji politycznej. Morawiecki musi mieć sukces.
I tego sukcesu trzeba dopilnować, a nie dawać jemu i innych frakcjom hasać sobie po PZU, ciągnąć spektakl wyboru prezesa na GPW. Tak nie może dalej być. Musi być silny premier.
Musi przyjść Joachim i powiedzieć: „Dosyć tych świństw. Koniec okresu błędów i wypaczeń.”
Inaczej kłopoty PiS zamiast maleć będą się pogłębiać. Na konieczność takiego ruchu wskazuje pragmatyka polityczna i obecna sytuacja partii rządzącej.
A ten tekst nie jest paleniem lub promowaniem kandydata jak to wielu zaraz sobie będzie knuło … to po prostu zwykła kalkulacja jeżeli ta formacja chce przetrwać i mieć szansę na rządzenie lub współrządzenie za 2 lata.