Najpierw policja w Niemczech nie reagowała na gwałty i napaści na kobiety w Sylwestrową noc w wielu miastach RFN, a potem zastosowała w tej sprawie kompromitującą zmowę milczenia. Teraz znów potworny, także w wymiarze moralnym, błąd. Bardzo szybko podano, że zabitym pasażerem feralnej ciężarówki w Berlinie jest Polak ‒ kierowca. Dopiero po kilkunastu godzinach(!), półgębkiem, półoficjalnie przyznano, że zginął wcześniej i był pierwszą ofiarą islamskiego fanatyka. To skrajna nieodpowiedzialność służb policyjnych RFN. Przez długi czas bowiem Niemcy karmieni byli informacją o „ciężarówce na polskich numerach” ‒ i kropka, co oczywiście mogło wpływać (i wpływało) na szerzenie się antypolskich uprzedzeń. Tak, jakby komuś zależało na uruchomieniu niechęci do polskich sąsiadów. A mi się przypomniały „przecieki” z niemieckiej policji przy kilku już zamachach, iż rzekomo stoją za nimi nie muzułmańscy terroryści, ale „prawicowi ekstremiści”. Wtedy dezinformowano. Pytanie: „czemu?”. Dziś milczano. I też warto zapytać „czemu?”.
*komentarz ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (24.12.2016)