Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Niemieckie obozy, polskie ofiary - walka o prawdę

Niemieckie obozy, polskie ofiary - walka o prawdę
źródło: Internet

Oburza mnie jako Polaka, gdy słyszę czy czytam w zachodnich mediach o „polskich obozach śmierci”. Oburza to mnie również jako wnuka ś.p. Bronisławy Czarneckiej, mamy mojego ojca, która współpracowała z Radą Pomocy Żydom „Żegota” i której mieszkanie było wykorzystywane jako punkt przerzutowy dla żydowskich dzieci wyprowadzanych z getta (mieszkały tam pierwszą noc po ucieczce z getta, potem były przekazywane dalej). Pamiętam, gdy pod koniec lat 1980. moja babcia, starsza już wtedy pani, oburzyła się na miesięcznik „Res Publica” Marcina Króla, w którym zamieszczono artykuł oskarżający Polaków o antysemityzm w okresie II wojny światowej. Akurat ś.p. Bronisława Czarnecka mogła na ten temat znacznie więcej powiedzieć niż autor artykułu i redakcja, która go opublikowała, ale miała też dużo większe moralnie prawo do wypowiadania się na ten temat.

Propaganda rodem z KGB

Piszę o tym, ponieważ zakłamywanie polskiej historii i obrażanie nas, Polaków, przez różnych polityków i media – żeby było jasne nie tylko na Zachodzie, ale również na Wschodzie! trwa od lat, choć dopiero w ostatnim czasie Państwo Polskie na to zdecydowanie reaguje. Skądinąd do fałszowania dziejów naszego Narodu przyczynili się komuniści, którzy w okresie PRL-u w ogóle nie reagowali na pojawiające się, najpierw nieśmiało w latach 1960., a coraz częściej w latach 1970 określenie „polskie obozy śmierci”. Komuna miała to w nosie, a nawet zapewne było to jej na rękę. Natomiast z całą pewnością było to na rękę Związkowi Sowieckiemu, który grał kartą rzekomego „polskiego antysemityzmu” tuż po wojnie: inspirowane przez UB pogromy, choćby w Kielcach, były świetnym argumentem propagandowym, który miał zneutralizować protesty zachodniej opinii publicznej przeciwko sowietyzacji naszego kraju. To przecież wtedy pojawiła się w propagandzie sowieckiej wewnątrz Polski i na zewnątrz, zbitka pojęciowa: „antykomunizm=antysemityzm”, która w praktyce miała uzasadnić konieczność okupowania państwa „czarnej sotni” i pogromów.

Wreszcie Państwo Polskie nie abdykuje w sprawie obrony dobrego imienia Polski i Polaków. Kiedyś polscy dyplomaci, którzy chcieli walczyć z kliszami o „polskich obozach śmierci” byli uważani w MSZ za nadgorliwych wariatów, potem byli już tylko w wyraźnej mniejszości – dziś Ministerstwo Spraw Zagranicznych, także dzięki osobistym staraniom wiceministra – sekretarza stanu Jana Dziedziczaka jest forpocztą w rozbijaniu antypolskich stereotypów. Oczywiście trzeba podkreślić rolę Instytutu Pamięci Narodowej, a szczególnie doktora Mateusza Szpytmy, wiceprezesa IPN-u, który wcześniej wiele zrobił dla upamiętnienia rodziny Ulmów na Podkarpaciu, która wraz z szeregiem innych rodzin została zamordowana w 1944 za ukrywanie Żydów. Ale ważne jest też zaangażowanie inicjatyw obywatelskich, które czasem, ze względów dyplomatycznych, „więcej mogą” niż oficjalne struktury państwa. Myślę tutaj o choćby Instytucie Łukasiewicza kierowanym przez Macieja Zdziarskiego organizatora ostatniej konferencji w Sejmie RP: „Jak było naprawdę? Niemieckie obozy, polscy bohaterowie” oraz Instytut Reduty Dobrego Imienia, kierowany przez Macieja Świrskiego.

Bitwa o język i nie tylko

Uważam, że trzeba przede wszystkim stoczyć bitwę o język. Nazywajmy rzeczy po imieniu. Jeżeli jakiś dureń lub wróg naszego kraju pisze o polskich obozach śmierci, to jest to „kłamstwo oświęcimskie” i nie ma „zmiłuj”. Żeby było też jasne: takie rozpowszechnianie się tego obraźliwego dla polskich bohaterów ratujących Żydów w czasie okupacji niemieckiej i to w kraju, w którym Niemcy karali śmiercią nie tylko za przechowywanie obywateli RP pochodzenia żydowskiego, ale nawet za samą wiedzę o tym i nie poinformowanie władz niemieckich – odbywało się nie tylko na wskutek wieloletniego milczenia Polski po wojnie (pomijając głosy sprzeciwu polskiej emigracji), ale także na wskutek również poważnych błędów, które strona polska popełniła, gdy zaczęła odpierać te absurdalne zarzuty. W czasach rządów PO-PSL ówczesny zastępca ministra spraw zagranicznych Radka Sikorskiego, wiceminister Artur Nowak – Far, zamiast mówić wprost o kłamstwie oświęcimskim i zdecydowanie reagować – proporcjonalnie do skali fałszowania naszej historii – wprowadził do języka w 2013 roku debaty publicznej kuriozalne, bo skrajnie eufemistyczne pojęcie wadliwych kodów pamięci. Pojęcie kłamstwa oświęcimskiego używane w momencie, gdy ktoś mówi o „polskich obozach śmierci” (!) jest doprawdy uzasadnione. A że jest to problem głęboki, świadczy fakt, iż ustępujący prezydent USA Barack Hussein Obama użył go w czasie drugiej swojej kadencji, mimo że otoczony jest całym sztabem doradców. Uznał, że można? Że Polacy nie zareagują? Zakładam, że nie było w tym złej woli, ale zapewne sam prezydent i jego zaplecze merytoryczno-polityczne byłoby bardziej czujne, gdyby chodziło o słowa mogące urazić Żydów czy muzułmanów. Skądinąd Obama za to nie przeprosił.

Rację ma więc Maciej Świrski z Reduty Dobrego Imienia domagając się określania mianem kłamstwa oświęcimskiego skandalicznego określenia „polskie obozy śmierci”. Tak samo, jak trudno się nie zgodzić z Piotrem M.A. Cywińskim, dyrektorem muzeum w Auschwitz-Birkenau, gdy podkreśla dlaczego konieczne jest mówienie o Niemcach, a nie zastępowanie go eufemistycznym określeniem naziści (ewentualnie hitlerowcy).

Zadanie nowych elit

W gruncie rzeczy walka o prawdę historyczną, o podkreślanie, że w okupowanej przez Niemców Polsce działały niemieckie obozy śmierci jest walką o język. Zgodzić się muszę z doktorem Maciejem Korkuciem, naczelnikiem Oddziałowego Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa, które działa w strukturze IPN w Krakowie, że nawet w wewnętrznych debatach nie należy posługiwać się określeniami: „walka z kłamstwem o polskich obozach śmierci. Chodzi bowiem o to, aby nie powielać takich fałszerstw. Oczywiście nie wyklucza to bezpośredniej walki z powielaniem tego jaskrawo kłamliwego określenia w zagranicznych mediach, gdziekolwiek by się ono nie ukazało. Do tego potrzebny jest skuteczny instrument w postaci takiej kadry Ministerstwa Spraw Zagranicznych, która nie wstydzi się naszej narodowej historii, sama daje świadectwo i walczy o wizerunek Polski w świecie. Podpisuje się pod taką tezą sformułowaną przez senatora RP, profesora Jana Żaryna, jednocześnie redaktora naczelnego „wSieci Historii”. Choć oczywiście nie tylko presja instytucji państwowych jest tu istotna, ale również naszych mediów i organizacji społecznych. Przez ostatnich dziesięć lat akcja zainicjowana przez Jerzego Haszczyńskiego, szefa działu zagranicznego dziennika „Rzeczpospolita” spowodowała, między innymi, wprowadzenie do kodeksów dziennikarskich największej amerykańskiej agencji prasowej Associated Press oraz wielu amerykańskich dzienników zakazu określania obozów śmierci mianem „polskich”.

Reagować zatem trzeba na różnych poziomach, bo kłamstwo rozchodzi się szybciej niż prawda. Cytowany już tu wiceprezes IPN, doktor Mateusz Szpytma podawał w jaki sposób

kłamstwa Jana T. Grossa upowszechniane są nie tylko w USA, ale nawet w Izraelu. Przykład izraelskiego dziennika „Haaretz” cytującego Grossa, który mówi że Polacy zabili około 100-200 tysięcy Żydów(!) jest wymowne. Tu reakcja musi być zdecydowana i należy wykorzystać do tego szereg instrumentów, nie tylko dyplomatycznych. Podobnie w sytuacji, o której mówił legendarny działacz wolnych związków zawodowych i NSZZ „Solidarność”, obecnie członek kolegium IPN, Krzysztof Wyszkowski: „Wczoraj na stronie Światowego Kongresu Żydów widziałem notkę o tym, że ponad 140 Żydów zatruło się w polskim obozie w Auschwitz. Czytając ten tekst naiwnie można odnieść wrażenie, że to polscy neonaziści otruli tych ludzi”. Sprawdziłem to po pewnym czasie po konferencji już takiej informacji na szczęście nie było.

Oczywiście spotkania we własnym gronie i przekonywanie przekonanych jest miłe, ale chodzi o działanie przed wszystkim zewnętrzne. Jednak, żeby wiedzieć jak się przeciwstawić szkalowaniu naszej Ojczyzny w skali międzynarodowej, zwłaszcza w kontekście najnowszej historii Polski, trzeba przedyskutować optymalną formułę działania. Jest to konieczne tym bardziej, że przecież tak naprawdę walka z fałszowaniem naszych dziejów musi odbywać się również w Polsce. „Pedagogika wstydu”, metodyczne i permanentne eksponowanie, często rzekomych, polskich przewin czy „szowinistycznych” grzechów doprowadziło do sytuacji, w której część wysiłku w tej kampanii o dobre imię Polski trzeba również poświęcić na „rynek wewnętrzny” bo i tu w zaprogramowany sposób, fałszerze-trendsetterzy wtłaczają Polakom, także tym młodym, taką wizję historii Rzeczpospolitej, w której nasz naród pełni głównie lub wyłącznie rolę, ciemiężycieli, oprawców, okupantów i skrajnych nacjonalistów. W tym kontekście też możemy mówić o swoistym „przemyśle pogardy”. Tym razem już nie tyle i nie tylko w kontekście ś.p. prezydenta Lecha Kaczyńskiego czy szeroko rozumianej prawicy (obozu niepodległościowego), ale do Polski jako takiej polskości, polskiej tradycji, naszej narodowej tożsamości, polskich dziejów.

Idziemy na wojnę z tymi, którzy atakując polską historię – atakują Rzeczpospolitą. I ma rację profesor Jan Żaryn mówiąc, że skoro zakłamywanie naszej historii trwało latami, to jej odkłamywanie – czyli wojna o której piszę też potrwa lata...

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (05.12.2016)

Data:
Kategoria: Świat

Ryszard Czarnecki

Ryszard Czarnecki - https://www.mpolska24.pl/blog/ryszard-czarnecki

polski polityk, historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII i VIII kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister – członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.