Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Jak trwoga to do Boga...

Czy sekularyzacja osłabia nasze szanse na przetrwanie?...

Jak trwoga to do Boga......


Ponad ćwierć wieku temu wywalczyliśmy(?) od historii surogat wolności, surogat za który w konsekwencji przyszło nam całkiem słono zapłacić. Chociaż z zewnętrznego pozoru wolni, jesteśmy dzisiaj inaczej zniewoleni. Cieszymy się tą wolnością, a w istocie obowiązuje przecież jej bezwzględna reglamentacja i przemożne materialne uzależnienie. Wbija nam się do głowy, że jedynym zagrożeniem dla naszej „bezgranicznej” wolności jest tylko możliwość zewnętrznej militarnej agresji. Bez niej nawet imigracyjne "tsunami", niefrasobliwie wywołane gościnnością cesarzowej Merkelowej, nie jest w stanie zaszkodzić naszemu poczuciu bezpieczeństwa. W takich okolicznościach przyrody, odchodzimy ochoczo od wiary i kościoła , łykając jak tuczone gęsi nachalną antykościelną propagandę .

Pamiętam, kiedy w okresie „komuny”, a szczególnie w czasie stanu wojennego, Kościoły były jedynymi oazami wolności, dawały nam wszystkim schronienie, przygarniały polityczną opozycję i organizowały pomoc dla represjonowanych. W warszawskim kościele Św. Marcina, który w owym czasie był jednym z głównych ośrodków pomocy potrzebującym i represjonowanym, w czasie mszy świętej nie raz ufnie ściskałem rękę Jacka Kuronia, Adama M. i innych idoli tamtego okresu czyniących wokół siebie „serdeczne” znaki pokoju.

Niestety po transformacyjnej ustawce była już tylko wojna z kościołem, wojna która wciąż trwa i zatacza coraz szersze kręgi. W miejsce naszej wiary pojawiła się religia i wyznawcy neoliberalizmu, permisywizmu i konsumpcjonizmu. Wolno już wszystko, nawet rozliczne prawa to gwarantują, zabezpieczając wszelkie pseudowolności na wypadek, gdyby ktoś chciał się publicznie lub nierozważnie posłużyć kategorią przyzwoitości lub rozsądku. Mamy być (wolno) myślącymi jednostkami. Mamy w pocie czoła pracować w obcych manufakturach i wydawać ciężko zarobione pieniądze w licznych galeriach i w sklepach wielkopowierzchniowych. Rodzinne, niedzielne popołudnia w centrach handlowych to już prawie norma cywilizacyjna.

Naszą świadomością ma zarządzać tylko pieniądz, egoizm, wolny rynek i maksymalizacja zysku, najczęściej niestety nie naszego. Marnie to wszystko wygląda... Zatomizowane społeczeństwo egoistów, najchętniej "singli", zbiorowość niby-indywidualności, a wszyscy jak spod sztancy, sformatowani podług wciskanego zewsząd medialnego kitu, obowiązujących wzorców i poprawności.

Historia da nam zapewne kiedyś znowu nauczkę. Może zmądrzejemy po takiej przygodzie, a kościoły być może znowu zapełnią się wiernymi. Na razie wiara jest w odwrocie, wiernych coraz mniej, a jak są, to koniecznie z przyklejonym obowiązkowo wizerunkiem ciemnogrodu. Antykościelni janczarzy walczą wszelkimi dostępnymi sposobami zawłaszczając coraz więcej publicznej przestrzeni i coraz większe rzesze pożytecznych, otumanianych apologetów nowego porządku. „Wyzwolone” sufrażystki spod znaku kodu lub GW, już wewnątrz kościołów, hałaśliwie zakłócają święty porządek mszy,

Musi nas coś znowu mocno zatrwożyć, abyśmy otrząsnęli się skutecznie z tego marazmu, abyśmy wreszcie uruchomili zdroworozsądkową refleksyjność i samozachowawczy instynkt , a być może tez abyśmy na nowo zechcieli uwierzyć . Na razie nasze spoiwo wspólnych wartości i bogactwa tradycji mocno kruszeje, a Naród jest w coraz bardziej lichej kondycji moralnej, zdezorientowany i bez koniecznego do przetrwania poczucia silnej tożsamości .

Obejrzałem kiedyś, „na youtube” ciekawy wykład jakiegoś  akademickiego mentora  z zachodniej uczelni o praktykowanych w świecie sposobach „pokojowego” przejmowania w niewolę państw i społeczności. Cały długoletni proces przejmowania podzielił on na trzy charakterystyczne okresy. Pierwszy okres to okres demoralizacji trwający najczęściej kilkanaście lat. Jego ważnym elementem jest odcinanie tożsamościowych korzeni, walka z tradycją, z religią, z kościołem, „rozmiękczanie” edukacji etc. Następny etap to destabilizacja. Ta dzieje się już i rozwija w trakcie procesu demoralizacji. Trzeci etap, który jest zwieńczeniem wszystkich wcześniejszych przewrotności, to już oczywiście przejęcie władzy nad plemieniem, zwany szykownie etapem normalizacji lub stabilizacji. Gdzie my jesteśmy? Mam nieodparte wrażenie, że demoralizacja jest już u nas mocno zaawansowana, a destabilizacja też się już u nas na dobre zadomowiła. Stabilizacja albo inaczej normalizacja, czyli w istocie wrogie przejęcie, też są już u nas obecne i na pewno rozwojowe... 

Data:
Komentarze 2 skomentuj »

Mam dobrą wiadomość dla tych, którzy nienawidzą chrześcijaństwa. Na przykład we Francji
burzone są kościoły, księży jest coraz mniej, a ci którzy jeszcze są zostali zepchnięci na margines. Kościół katolicki nie miesza się do polityki i nie poucza obywateli jak mają żyć i jak się zachowywać. Jednym słowem - spełniają się wasze pragnienia o zmarginalizowaniu "czarnej mafii" i przegonieniu "pedofilów w sutannach". Wreszcie wasze marzenia o państwie "neutralnym światopoglądowo" stają się rzeczywistością....
Niestety są też złe wieści. Na miejscu burzonych kościołów powstają meczety, a znienawidzonych przez was klechów zastępują brodaci imamowie. Na ulicach pojawiają się patrole sharia i leją w mordę "niewłaściwie" ubrane kobiety i popijających piwko mężczyzn. Muzułmanie rządzą się własnymi prawami, dążą do utworzenia państwa wyznaniowego, którego podstawą będzie islam. I mają całkowicie gdzieś wasze "prawa człowieka", "wartości europejskie", "karty praw podstawowych" czy "wolność słowa i wyznania".
Tak więc wasze marzenia o pozbyciu się chrześcijaństwa spełniają się - ale nic za darmo. Ceną będą wasze puste głowy turlające się po ulicznym bruku....... Nie chcecie kościołów - będziecie mieli meczety!!
ALLAH AKBAR - głupcy!

POWINIENES PAWELKU PISAC FELIETONY "DO RZECZY"

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.