Działania obecnego rządu powinny być dla nas dobrą szkołą polityki - powinniśmy się uczyć na ich błędach, by kiedyś w przyszłości ich nie popełniać.
Jednym z ciekawych przypadków jest brak zdolności niektórych ministrów do zapanowania nad własnym językiem. Widać, że ani kształtowanie swego języka w opozycji, ani reprezentowanie opcji antyestablishmentowej, ani też adresowanie przekazu do rozczarowanych wyborców nie sprzyja nabyciu powściągliwości w słowach. A kiedy się obejmuje ważne urzędy każde słowo może mieć bardzo poważne konsekwencje. Szczególnie w polityce obronnej czy międzynarodowej!
Tymczasem aktualny stan polityki i mediów zachęca do ostrego języka. Póki człowiek nie pełni wysokiego urzędu to nikt nie dzieli włosa na czworo, tylko koledzy gratulują, że "ostro pojechałeś". Tę pułapkę przerabialiśmy też w LPR 10 lat temu. Czy wyciągnęliśmy wnioski? Ideowy radykalizm czy światopoglądowy pryncypializm są istotne, ale nie mniej istotna jest umiejętność panowania nad językiem. Sam nad tym pracuję i - mimo dającego się obserwować schamienia debaty publicznej - zachęcam do pracy nad tym innych. Bez umiejętności przemyślanego milczenia żadnych sukcesów nie wróżę.