Kiedy tylko w SLD dzieje się coś dobrego duecik Kublik – Nałęcz odgrzewa na patelni tzw. aferę Rywina. Filozofia „nie było afery Rywina” świadczy o tym, w jak wielkiej matni znalazła się lewica. Bo jeśli SLD, największe ugrupowanie na lewicy, tak się zachowuje, to lewica nie ma przyszłości – oznajmił Tomasz Nałęcz – człowiek z przyszłością.
Nałęcz dyskretnie pomija, co ustaliła kierowana przez niego komisja śledcza. W sprawozdaniu przyjętym 5 kwietnia 2004 roku komisja uznała, że „nie ma podstaw do twierdzenia, że istniał związek między korupcyjną propozycją złożoną przez Lwa Rywina, a procesem legislacyjnym ustawy o radiofonii i telewizji. Nie ma też podstaw do twierdzenia, że Lew Rywin został wysłany do Agory w imieniu jakiejkolwiek grupy lub osoby, instytucji lub partii politycznej”. Jednym słowem komisja stwierdziła, że nie istniała grupa trzymająca władzę powiązana z SLD i że propozycja Lwa Rywina nie miała związku z pracami nad ustawą o radiofonii i telewizji. Sejm jednak łamiąc ustawę o komisji śledczej, własny regulamin i opinie wielu prawników postanowił „poprawić” sprawozdanie komisji. Za tą decyzją opowiedziała się nie tylko sejmowa prawica, ale także 30 renegatów z SLD, którzy zapisali się do partii Marka Borowskiego. Oprócz SLD i Unii Pracy tylko posłowie PSL starali się zachować resztki przyzwoitości. Prawie połowa z nich nie wzięła udziału w tym bezprawnym i ośmieszającym Sejm głosowaniu, w którym wniosek mniejszości Zbigniewa Ziobry uznano za stanowisko Sejmu.
Ostateczny cios miłośnikom bajania o grupie trzymającej władzę zadała Prokuratura Krajowa, która 22 stycznia 2008 roku ostatecznie umorzyła śledztwo w odniesieniu do zarzutów znajdujących się w sprawozdaniu Ziobry, które dalej mylnie, choć celowo zwane jest sejmowym raportem komisji śledczej.
Dyskwalifikacja sprawozdania Ziobry, to ciężki cios dla wszystkich – także dla pary Kublik – Nałęcz, którzy z mitycznej grupy trzymającej władzę uczynili symbol patologii III Rzeczypospolitej, znak Rywinlandii i zapotrzebowania na IV RP. Dla tych, którzy aferą Rywina uwiarygodnili kryminalistyczną wizję III RP, doprowadzili do upadku mojego rządu i zniesławienia SLD. Złamali życiorysy wielu osób oraz przyczynili się do niekorzystnego wizerunku Polski w przeddzień naszego wejścia do Unii Europejskiej.
Po raz drugi po sprawie Olina, w demokratycznej Polsce doprowadzono do zmiany rządu metodą manipulacji i prowokacji. Fałszywe oskarżenie zostało wykorzystane z całym tupetem i bezczelnością. Macherzy od umysłowych manipulacji dowolnie tworzyli i nadal tworzą fakty, wybierają kolejne prawdy, a politycznego konkurenta czynią kryminalistą. Jak napisał prof. Bronisław Łagowski „Afera, która realnie rozegrała się w kręgu kilku zaprzyjaźnionych osób, polegająca na tym, że Rywin próbował wycyganić kilkanaście milionów dolarów, których zresztą mu nie dano, została wykreowana cynicznie przez polityków i wielkie media na skandal stulecia, świadczący o dogłębnym skorumpowaniu SLD. Niektórzy działacze Sojuszu od razu poczuli się winni. Część uciekła z ostrzeliwanego miejsca i założyła partyjkę poza polem rażenia. Nikt nie nazwał rzeczy po imieniu”.
Politycznym celem wrogów SLD było przestraszenie i zawstydzenie obywateli, którzy w 2001 roku oddali głos na lewicę. Afera Rywina miała ich przekonać o skorumpowanym Sojuszu i rządzie podatnym na korupcję. Miała ich przerazić, odebrać dumę i radość z opowiedzenia się po stronie SLD. Miała wywołać skrępowanie i zażenowanie sprowadzające przyszłe szanse Sojuszu do przysłowiowego zera. Miała uruchomić lawinę błota, spod którego nikt, kto znalazł się w jej zasięgu nie mógłby się już nigdy wydostać.
Ta podła intryga rozpadła się na dobre, ale ludzie pokroju Agnieszki Kublik i Tomasza Nałęcza dalej rzucają błotem w nadziei, że zawsze coś przyschnie.