Ciągle pozostaje niezwykle trudnym dotarcie do świadomości społecznej, że Powstanie Warszawskie posiadało dwa aspekty. Z jednej strony niebywałego bohaterstwa Powstańców i poświecenia ludności cywilnej – z drugiej strony kompromitującego braku wyobraźni politycznej, nieodpowiedzialności i ignorancji zawodowej pomysłodawców Powstania – bo nie można ich nazywać dowódcami. Prawda jest taka, że żołnierze AK zaufali przywódcom Powstania, że poprowadzą ich do zwycięstwa, czyli pokonania garnizonu niemieckiego w Warszawie – a ci poprowadzili ich do z góry ZAPLANOWANEJ KLĘSKI. Okulicki na naradzie Komendy Głównej AK w lipcu 1944 mówił: „Musimy się zdobyć na czyn, który wstrząśnie sumieniem świata. W Warszawie mury się będą walić i krew poleje się strumieniami, aż opinia światowa zmusi rządy 3 mocarstw do zmiany decyzji z Teheranu”.
Powstańcy i ludność cywilna Warszawy zostali oszukani, w rozkazie Bora jest tylko mowa o pokonaniu garnizonu niemieckiego – de facto, Bór wypowiedział tym rozkazem wojnę Sowietom. Wydanie rozkazu do walki tysiącom ludzi bez zapewnienia im broni i GWARANCJI pomocy z zewnątrz oraz bez liczenia się z represjami wobec ludności miasta – to nie było szaleństwo, to było po prostu draństwo. Bo wydając ten rozkaz, zmierzający do ZBIOROWEGO SAMOBÓJSTWA, nie mieli na to przyzwolenia ani społecznego, ani władz zwierzchnich. Generał Anders orzekł, że to była zbrodnia.
Zaplanowana klęska, „krzyk protestu”, nie poruszyła sumienia świata, nie powstrzymała biegu historii rozgrywanej przez potęgi polityczne i militarne II Wojny Światowej, gdyż podział polityczny Europy był wcześniej przesądzony przez wielkie mocarstwa.
Więc niech choć pamięć o Powstaniu dziś i na co dzień będzie krzykiem protestu przeciw nagminnemu powierzaniu władzy ludziom, których obdarzamy zaufaniem, a którzy tej władzy potem nadużywają, okazują się niekompetentni, nieodpowiedzialni lub sprzedajni. Zakłamywanie historii, wznoszenie pomników fałszywym bohaterom, może mieć zgubne skutki dla rozwoju życia publicznego we współczesnej Polsce.