Afgańscy talibowie ogłosili, że nowy sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen jest „wielkim wrogiem” islamu. Jego nominacja „umocni wiarę muzułmanów” i popchnie ich do „nasilenia wojny” w Afganistanie. Słowa żołnierzy Allacha są najlepszym potwierdzeniem, że wybrano właściwego człowieka, który nie boi się stawić czoła największemu zagrożeniu cywilizacji Zachodu.
Afgańskie „państwo boże” to kamienowanie, biczowanie, obcinanie kończyn i publiczne egzekucje. Kobiety muszą zakrywać włosy, ramiona, nogi. Nie może ich być widać z ulicy, więc domy, w których mieszkają mają zamalowane okna. Kobiety mogą poruszać się poza domem wyłącznie w towarzystwie krewnego płci męskiej. Inaczej mogą zostać pobite. Obowiązuje zakaz edukacji kobiet.
W rejonach kontrolowanych przez talibów nie wolno posiadać internetu, szminek, bransoletek, lakieru do paznokci, magazynów mody, wizytówek, instrumentów muzycznych, filmów, anten satelitarnych i odtwarzaczy muzyki.
Zakazane są zabawy, jak choćby puszczanie latawców, czy gra w szachy. Zamknięte są łaźnie publiczne. Apostazja – porzucenie muzułmańskiej wiary – karana jest śmiercią.
Rasmussen już po wyborze na szefa NATO odmówił przeproszenia za karykatury Mahometa, których publikacja trzy lata temu w duńskiej prasie wywołała zamieszki i ataki na ambasady Danii w kilku krajach muzułmańskich. Duński premier jak i Zachodnie rządy opowiedziały się wtedy za prawem do wolności wypowiedzi.
Anders Fogh Rasmussen – właściwy człowiek na właściwym miejscu.