Były wiceminister obrony ZSRR, Władisław Aczałow w książce „Powiem wam prawdę”, opisuje przygotowania do interwencji wojsk radzieckich w Polsce. Nie jest to jedyna tego typu relacja, ale ta wyróżnia się szczerością i wnikliwością.
Generał Aczałow opisuje obiekty, które miał opanować. Linią graniczną dla dwóch elitarnych rosyjskich dywizji w Warszawie była ulica Marszałkowska. Jego 7 dywizja powietrzno – desantowa, która uczestniczyła w podobnych operacjach w Budapeszcie i Pradze miała działać w pierwszym rzucie – zająć lotnisko i zapewnić wysadzenie pozostałych sił, które miały opanować budynki KC PZPR, Sejmu, Narodowego Banku Polskiego, MSW i Ministerstwa Obrony. Część sił obydwu dywizji miała opanować lotniska w Warszawie i w Łodzi, stworzyć linie obrony wokół stolicy na wypadek walk z Polakami. Do jego obowiązków należało internowanie Wojciecha Jaruzelskiego, a także innych przywódców PZPR oraz kierownictwa ministerstwa Obrony Narodowej.
W trakcie przygotowań do interwencji Aczałow incognito dokonał rekonesansu na ulicach Warszawy uznając go za pouczający i pożyteczny. Po powrocie do Moskwy jego dowódca powiedział mu: „Pójdziesz jako pierwszy. Obok nikogo nie będzie. Oszczędzaj ludzi. Postaraj się, aby było jak najmniej ofiar wśród ludności cywilnej. Bez mojego osobistego potwierdzenia nie wykonuj żadnych rozkazów z zewnątrz”.
W wywiadach udzielonych po opublikowaniu książki radziecki wojskowy nie pozostawiał złudzeń, co do prawdziwych intencji ówczesnego ZSRR.
„Znałem obiekty, które miałem opanować trzeba było tylko nacisnąć guzik i ogłosić, że nadszedł czas. Była nazwa operacji, hasła, jednak nie chcę się wdawać w szczegóły, bo ujawniając je ujawniam formy i sposoby wykonania zadań naszych wojsk. Natomiast mogę powiedzieć, że przygotowywano wejście wojsk lądowych z republik nadbałtyckich, Białorusi i Ukrainy. Miałem przygotowywać ich wkroczenie, miałem spotykać te wojska w Warszawie. Znam nazwiska dowódców jednostek lądowych, którzy zajmowali się tą kwestią. Ci ludzie nadal żyją. Wiem, że byli przywódcy ZSRR obecnie zaprzeczają, by planowali wprowadzać wojska do Polski. Dlaczego? Sądzę, że ze strachu. Po prostu boją się o własną skórę. Ja jestem człowiekiem dostatecznie znanym, nie tylko na terytorium byłego Związku Radzieckiego. Nie mam powodu, by opowiadać bajki o wydarzeniach w Polsce. Owszem, władze ZSRR nie spieszyły się z interwencją w Polsce, naciskały na władze PRL, by rozwiązały sytuację własnymi siłami. Jednak w ostateczności doszłoby do interwencji. Według mnie, nastąpiłoby to w przypadku, gdyby władze PRL nie opanowały sytuacji, albo gdyby doszło do zbrojnej konfrontacji zwolenników władz i „Solidarności”.
Wojciech Jaruzelski, który uchronił Polskę przed hekatombą krwi stoi dziś przed sądem. Powinien tam się znaleźć, gdyby nie wprowadził stanu wojennego. Gdyby dopuścił do narodowej tragedii wynikłej z najazdu Układu Warszawskiego. Gdyby nie uratował życia tysiącom ludzi, także tym, którzy kąsają go boleśnie w potrzebie prymitywnego odwetu.