Szef gabinetu politycznego premiera Tuska Sławomir Nowak ujawnił, że Kancelaria Prezydenta „dobijała się do Brukseli” i prosiła o zaproszenie na poniedziałkowy szczyt UE. Jak powiedział, prezydencki minister dzwonił do sekretariatu prezydenta Francji Nikolasa Sarkozy’ego. – To jest w Europie niespotykana sytuacja, że ktoś się dobija, ktoś podskakuje na scenie politycznej, krzyczy: mnie weźcie! – tak jak w Shreku – mnie weźcie, mnie wybierz.
Jak się wyraził, „czuje się z tego powodu zażenowany”.
Ministrowi Nowakowi dedykuję fragment pisanej przeze mnie książki o kulisach przyjęcia Polski do Unii Europejskiej. Łatwo zauważyć podobieństwo między Lechem Kaczyńskim i Aleksandrem Kwaśniewskim:
Kiedy po uroczystej ceremonii przyjęcia nowych członków do Unii Europejskiej żegnałem się z Irlandzkim premierem Bertie Ahernem podziękowałem mu za zażegnanie kłopotliwej sytuacji, jaka miała miejsce w Dublinie. Zgodnie z procedurą gospodarze przewidzieli udział tylko szefów rządów w głównej części uroczystości. Wyjątek dotyczył Francji, gdzie z powodów konstytucyjnych prezydent, a nie premier brał udział w szczytach Unii Europejskiej. Na kilka dni przed odlotem minister
- Szefie, mamy kolejny numer po Atenach. Prezydent chce lecieć do Dublina. Z tego będą tylko same kłopoty – powiedział nierad.
-Jak to? – osłupiałem. Przecież scenariusz ceremonii nie przewiduje udziału prezydenta. Chyba, że w charakterze widza. Tam mają być tylko premierzy!
- No tak, ale Kwaśniewski chce wziąć udział we wszystkich najważniejszych punktach programu. MSZ otrzymał już polecenie przekonania Irlandczyków do takiej koncepcji, ale jak dotąd nie udało się. Ja już rozmawiałem ze swoim odpowiednikiem w kancelarii irlandzkiego premiera Bertie Aherna, który wykluczył taką możliwość.
- Dobrze – odpowiedziałem, bądź w kontakcie z MSZ i naszą ambasadą, może zmienią zdanie.
Wysiłki polskiego ambasadora spełzły jednak na niczym. 28 kwietnia Witold Sobków depeszował do Warszawy, że Bertie Ahern potwierdził, iż gospodarze „Nie widzą żadnej możliwości usadzenia razem prezydenta i premiera, gdyż stworzyłoby to precedens w UE”. „Sugerują – pisał dalej ambasador – by w ceremonii przekazania flagi uczestniczył premier zgodnie ze zwyczajem unijnym. Prezydentowi zapewniono by miejsce w VIP Stand (a nie w Viewing Stand dla członków delegacji),
Wzmianka o tym, że Kwaśniewski został potraktowany na równi z mężem Mary McAleese (prezydent Irlandii ) wywołała furię.
- Co oni sobie myślą – wołał prezydent na spotkaniu ze mną. Nic mnie to nie obchodzi, że łamię jakieś zwyczaje. Jadę i chcę być należycie honorowany.
- Olek, nie denerwuj się – próbowałem tonować. W ceremoniach unijnych od dawna uczestniczą premierzy. Wiadomo, że żaden prezydent oprócz ciebie nie wybiera się do Dublina, a jeśli już to nie na pierwszym planie. A poza tym jak to będzie wyglądało? My we dwóch do jednej flagi?
- Będzie jak będzie – powiedział zirytowany. Jadę i koniec.
Wróciłem do siebie i zadzwoniłem do Aherna.
- Premier będzie późnym wieczorem – usłyszałem.
- Nie szkodzi, proszę przekazać, że czekam także w nocy.
Gdzieś około 23 odezwał się głos Irlandczyka.
- Bertie, mamy problem.
- Wiem – odpowiedział, ale nic nie mogę zrobić. Odmówiliśmy już Finlandii i nie możemy stwarzać precedensu. Cały proces rozszerzenia Unii i negocjacji prowadzony był przez rządy, więc przyjeżdżają premierzy. Myślę, że Kwaśniewski to rozumie.
- Bertie posłuchaj – jesteśmy w innej niż wszyscy sytuacji. Nasz prezydent bardzo się angażował w proces integracji, a poza tym po powrocie od ciebie składam dymisję. Proszę, weź pod uwagę, że nie chcę mieć na koniec żadnych awantur i gorszących scen.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę o przygotowaniach do szczytu, a na koniec mój rozmówca powiedział:
- O.K. Nic nie obiecuję, ale rozumiem twoją sytuację. Zobaczę, co da się zrobić.
W przeddzień 1 maja zadzwonił powtórnie.
- Leszek, robimy dla was wyjątek, ale proszę nic o tym nie mów. Nie chcę żeby otworzył się worek z interwencjami. Do oficjalnego programu wpiszemy wasze nazwiska w ostatniej chwili.
Byliśmy jedyną dwugłową delegacją. Kiedy wstaliśmy obaj z krzeseł, aby odebrać polską flagę ze strony naszych europejskich kolegów rozległ się cichy szmer rozbawienia.