Gdyby rywinowska komisja śledcza zakończyła pracę w oparciu o dzisiejszy stan prawny to raport Zbigniewa Ziobry nie mógłby być stanowiskiem Sejmu. Od czerwca 2005 roku obowiązuje ustawowy przepis, że nad sprawozdaniem komisji śledczej nie przeprowadza się głosowania. Ostateczną wersją byłoby sprawozdanie przyjęte przez komisję na wniosek Anity Błochowiak, które wyklucza istnienie tzw. grupy trzymającej władzę oraz związek korupcyjnej propozycji Lwa Rywina z pracami nad ustawą medialną. Po ponad trzech latach kilkakrotnie umarzanego śledztwa prokuratura uznała tak samo – nie tylko nie ustaliła składu mitycznej grupy, ale nie dowiodła, że taka w ogóle istniała.
„Sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie” tę filozoficzną maksymę twórczo rozwinęła we wrześniu 2004 roku sejmowa prawica wspomagana przez PSL, Samoobronę i 30 renegatów z SLD, którzy zapisali się do Borowskiego. Szantażując ówczesnego marszałka Oleksego, łamiąc regulamin Sejmu i gwałcąc ekspertyzy wybitnych prawników doprowadziła do głosowania nad sześcioma wersjami komisyjnej prawdy, w efekcie czego większością dwóch głosów wygrał raport Ziobry. Prawda posła Ziobry stała się stanowiskiem Sejmu, ponieważ została przegłosowana przez większość posłów. Prawda posłanki Błochowiak została przegłosowana przez większość członków komisji, ale nie jest uważana za stanowisko komisji. Tak wygląda polskie demokratyczne państwo prawa.
Zwykły gniot propagandowy, bez żadnej wartości prawnej i błędnie zwany raportem komisji śledczej stał się podstawą działań prokuratury i poręcznym narzędziem do walki z lewicą. Politycy i dziennikarze, którzy ochoczo zwolnili się od myślenia wykreowali przy tej okazji Zbigniewa Ziobrę na sprawiedliwego szeryfa, a owoc jego pracy na obiektywne odzwierciedlenie rzeczywistości. Pierwszym potężnym ciosem w ten wizerunek był wyrok sądu uniewinniający Aleksandrę Jakubowską. Sędziowie uznali, że jeśli Sejm chce, aby zima była wiosną to jego sprawa. Niezawisły sąd nie może iść w jego ślady i przed ogłoszeniem wyroku musi przynajmniej wyjrzeć przez okno. Czyniąc to dostrzegł z łatwością, – co podkreślił w uzasadnieniu, że podstawowym błędem prokuratury było bezkrytyczne przyjęcie raportu Ziobry za podstawę oskarżenia i nie dokonanie analizy prawnej postawionych tam zarzutów. Skład sędziowski dokonał tym samym ważnej i krytycznej oceny samego raportu jak i tych posłów, którzy ten bubel poparli. Sędziowie uznali też, że działania prokuratury wobec Jakubowskiej sprawiały wrażenie „szukania paragrafu na człowieka”, co nie może być gorszym zarzutem pod adresem oskarżyciela wygłoszonym na sali sądowej.
Drugim ciosem jest umorzenie śledztwa w sprawie GTW. Nazwiska do mitycznej grupy stworzonej do walki politycznej z lewicą, Ziobro i Rokita wymyślili z łatwością. Prokuratura z nakazu swego szefa poszła tym śladem, ale w obawie przed całkowitym blamażem nie chciała i nie mogła akceptować sztuczek sejmowych kuglarzy. Niedoszły premier z Krakowa ma dziś powody do niezadowolenia. Wymiar sprawiedliwości woli mieć własne zdanie niż korzystać z gotowych instrukcji podwawelskiego magika, o którym nawet Helena Łuczywo z „Gazety Wyborczej” pisała, że „kłamliwie spotwarza ludzi, o których wie, że na to nie zasłużyli”.
Fałszywe oskarżenie o udział w grupie trzymającej władzę zostało wykorzystane z całą bezwzględnością przeciw lewicy i rządowi, którym kierowałem. Macherzy od umysłowych manipulacji upewnili się, że fakty można dowolnie tworzyć, prawdę można uchwalić, a nie ustalić, a politycznego konkurenta łatwo można uczynić kryminalistą. Jak pisał prof. Bronisław Łagowski „Afera, która realnie rozegrała się w kręgu kilku zaprzyjaźnionych osób, polegająca na tym, że Rywin próbował wycyganić kilkanaście milionów dolarów, których zresztą mu nie dano, została wykreowana cynicznie przez wielkie media na skandal stulecia, świadczący o dogłębnym skorumpowaniu SLD. Niektórzy działacze Sojuszu od razu poczuli się winni, nie osobiście, lecz w imieniu partii. Część uciekła z ostrzeliwanego miejsca i założyła partyjkę poza polem rażenia. Nikt nie nazwał rzeczy po imieniu”.
Najważniejszą konsekwencją afery Rywina było uwiarygodnienie kryminalistycznej wizji III Rzeczpospolitej lansowanej przez zjednoczony front wrogów SLD. Upadek mojego rządu i rozłam na lewicy dokonany przez Borowskiego to skutki tego stanu rzeczy. To ostatnie było na rękę nie tylko jawnym przeciwnikom politycznym, ale również Aleksandrowi Kwaśniewskiemu i jego otoczeniu stanowiącemu dziś kierownictwo SLD. Stąd brały się niemrawość, niechęć i brak energii w walce z oszczercami. W wyniku tego lewica poniosła ciężkie straty, straciła impet i popadła w letarg. W tym stanie trwa do dziś.