Wszak Zbigniew Ziobro tylko niefrasobliwości Platformy zawdzięcza to, iż za swoje działania z lat 2005-2007 nie stanął przed Trybunałem Stanu. Lista grzechów byłego i, za moment, nowego ministra sprawiedliwości jest długa i obejmuje upolitycznienie prokuratury, powszechną praktykę tzw. aresztów wydobywczych, rzucanie fałszywych oskarżeń, a jej dramatycznym zwieńczeniem jest tragiczna śmierć Barbary Blidy. Jego powrót na fotel ministra sprawiedliwości jest jednym wielkim skandalem.
Wzięcie do rządu człowieka z wyrokiem (zgoda, że jeszcze nieprawomocnym) za przestępstwo polegające na przekroczeniu uprawnień to tworzenie jakichś nowych, nie znanych w cywilizowanym świecie standardów. Co więcej, Mariusz Kamiński złamał prawo zatwierdzając jako szef CBA, pozaprawne działania przy tzw. aferze gruntowej, a teraz, w nowo powołanym rządzie, ma służby specjalne (w tym CBA) nadzorować – także pod względem przestrzegania przez nie prawa!
Antoni Macierewicz to w ogóle oddzielny rozdział. Rodzi się bowiem pytanie, czy specjalista od sztucznej mgły i wybuchów, których nie było, polityk wietrzący wszędzie spiski, człowiek przekonujący nas, iż to Putin na spółkę z Tuskiem dokonali zamachu na polski samolot z prezydentem na pokładzie, i wreszcie osoba odpowiedzialna za pozbawienie polskiego wojska osłony wywiadowczej, ma w ogóle osobowościowe kompetencje, by kierować czymkolwiek.
By nie popaść w totalne przygnębienie, to na koniec aktualny żarcik. Ponoć Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich oraz Polska Akademia Nauk wyrażają po cichu wręcz radość, iż Macierewicz zostanie ministrem obrony narodowej. No, bo skoro Jarosław Gowin miał wybór (ha! ha! ha!) między obroną narodową a nauką i szkolnictwem wyższym, to mógł przecież wybrać wojsko, a wtedy uniwersytety... ! Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby dostały się pod władzę Antoniego Macierewicza. – A „pod Gowinem” to jakoś przeżyjemy – cieszy się nasza profesura.