Warsaw Moto Show - III edycja za nami
Warsaw Moto Show to przede wszystkim dobra zabawa dla każdego fana motoryzacji. Nie możemy jednak porównywać się do Genewy, Frankfurtu, czy Paryża.
Szumnie zapowiadana III edycja targów Warsaw Moto Show dobiegła końca. Organizatorzy określili ją jako największe wydarzenie motoryzacyjne w Europie Środkowej. Czy tak naprawdę było?
Wszystko zapowiadało się niesamowicie - jedenaście polskich premier, dwustu wystawców, ponad sto tysięcy kilometrów kwadratowych powierzchni zapełnionej przez najróżniejsze pojazdy. Naszym zdaniem jednak imprezie daleko było do największych międzynarodowych moto - imprez.
Największym minusem tegorocznej wystawy były ceny biletów, które znacząco wzrosły w porównaniu z poprzednią edycją targów. Bilety piątkowe podrożały aż dwukrotnie, a sobotnie i niedzielne o 10 zł. Jednodniowe wejściówki zdecydowanie nie były warte swojej ceny. Poza bezpłatnym parkingiem na terenie całych targów nie otrzymywaliśmy niczego nadzwyczajnego, czego oczekiwalibyśmy wydając 50 zł za wstęp jednodniowy. Targi rzekomo obejmowały pięć hal. Jednak, tak naprawdę tylko trzy były interesujące dla fanów motoryzacji. Dwie pozostałe były prawdopodobnie pozostałością targów turystycznych, które odbywały się wcześniej.
Dobrze wykorzystane hale poza tym, iż były ściśle związane z tematem targów tak naprawdę nas nie zaskakiwały. Ze względu na rozległą przestrzeń WMS, rozczarowywał brak punktów informacyjnych. I tyle w kwestii organizacji…
Jeśli zaś chodzi o targi, to nasuwa się jedno pytanie w kontekście konkurowania z Frankfurtem czy Genewą. Takie małe "ale"... Brak oficjalnych dealerów topowych marek takich, jak m.in. Mitsubishi, Fiat, Opel, Honda, Nissan, które są naprawdę ważne w historii motoryzacji. Według nas ich brak był naprawdę ciosem poniżej pasa. Kolejnym minusem jest brak wiedzy na temat produktu niektórych z wystawców. Na imprezie pojawiło się bardzo dużo pięknych hostess. Jednak zabrakło osób, które rzeczywiście będą w stanie powiedzieć coś więcej o danej marce, czy modelu samochodu.
Ale... Po krytyce przejdźmy do plusów. Jedną z najlepszych rzeczy, która została nam w pamięci po targach to oczywiście bardzo sympatyczna atmosfera. W przeciwieństwie do ubiegłego roku nie było chamstwa, ani "buractwa". Wszyscy służyli pomocą, jaką byli w stanie zaoferować. W tym roku naprawdę przekonaliśmy się, iż pasja łączy ludzi. Ogromnym plusem była możliwość dotknięcia i obejrzenia samochodu zarówno zewnątrz, jak i środku, choć... trzeba przyznać, że niektórzy nadużywali tej możliwości.
Wspaniale zorganizowana była również strefa tuningu. Spory harmonogram w tej strefie, sprawił, że tuning zyskał większe powodzenie wśród zwiedzających. Odnieślimy wrażenie, że największą zaletą były premiery, które przyciągnęły największą rzeszę obserwatorów. Jednak naszym zdaniem polskie premiery sprawiły, że Warsaw Moto Show "nabrało" prestiżu względem ubiegłorocznej edycji.
Podsumowując, Warsaw Moto Show to przede wszystkim dobra zabawa dla każdego fana motoryzacji, lecz nie możemy póki co porównywać się do Genewy, Frankfurtu, czy Paryża. Wszystko ma swoje plusy i minusy, ale uważamy, że w tym roku tych minusów wystąpiło zdecydowanie za dużo. Mamy nadzieję, że IV edycja zaskoczy nas pozytywnie i zrekompensuje nam wszystko, za co mamy żal po tegorocznej wystawie.
amcar
Fotorelacja: