Gorzów: Pacjencie czekaj - test na cierpliwość w chorym systemie zdrowia
Dostać się do lekarza w weekend to jak zdobyć Mount Everest. Błędne koło napędza wzajemna złość pacjentów, niechęć lekarzy do pracy za małe pieniądze i olbrzymia liczba chorych przypisanych do jednego miejsca. W gorzowskiej poczekalni wrze, jak po wrzuceniu musującej pastylki do wody.
Lekarze alarmują, że SOR-y przeżywają oblężenia, ale co robić, gdy system niedomaga. Jedyna na wojewódzkie miasto Gorzów przychodnia świadcząca usługi medyczne po 18.00 i w dni wolne od pracy - blisko 160 tys. mieszkańców od Skwierzyny prawie po Witnicę i jeden lekarz na miejscu w GLS-ie, gdzie swoją siedzibę ma dyżur nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej. W poczekalni tłumy - dzieci z gorączką i rozhisteryzowani pacjenci, bo ileż można czekać. Czas oczekiwania bardzo długi, po kilka godzin i człowiek człowiekowi... wiadomo.
Całodobowy dyżur lekarza świątecznej opieki zdrowotnej to droga przez mękę, stąd jakże częste poszukiwanie pomocy w szpitalu. Jeszcze nie tak dawno, kierownik gorzowskiego SOR dr Sybilla Brzozowska- Mańkowska mówiła, że obleganie szpitalnych oddziałów ratunkowych to wynik społecznego niezrozumienia specyfiki pracy SOR. I apelowała o rozsądek - My nie jesteśmy przychodnią rejonową, my jesteśmy oddziałem, który zajmuje się tylko i wyłącznie pacjentami w stanie bezpośredniego zagrożenia życia, my nie zajmujemy się przewlekłymi zespołami chorobowymi.
Jednak znużeni czekaniem pacjenci wolą od razu udać się na SOR. – Nie wiem już po co tu czekać, jak i tak odeślą z dzieckiem do szpitala. Tu czekamy, tam też będziemy czekać – mówi jedna z pacjentek spotkana w poczekalni przychodni. Wydaje się, że polski system zdrowotny daleko odbiega od potrzeb pacjentów. Olbrzymi rejon podległy pod jeden gabinet w którym nawet lekarz nie chce pracować – bo za mało płacą, a atmosfera i ataki zdenerwowanych pacjentów nie sprzyjają właściwej opiece medycznej. Buntuje się nie tylko pacjent, buntuje się też lekarz. - Nocna i świąteczna opieka medyczna jest niedofinansowana – mówi Andrzej Szmit, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Gorzowie. I dodaje - Lekarze nie chcą pracować. Na nocną i świąteczną opiekę są przeznaczane niewielkie środki. Nie stać nas żeby lekarzom płacić wyższe stawki. Występowałem o zmianę finansowania w tym roku. Ja mam największy teren w woj. lubuskim, bo obejmuje prawie 160 tys. mieszkańców – dodaje.
NFZ nie widzi problemu. - Na bieżąco monitorujemy realizację świadczeń w tym zakresie. W roku poprzednim finansowanie w zakresie nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej zwiększone zostało o 7% – mówi Joanna Branicka, p. o. rzecznika prasowego Lubuskiego Oddziału NFZ. Do LOW NFZ do tej pory nie wpływały skargi dotyczące odmowy przyjęcia przez lekarzy pacjentów w ramach nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej – dodaje. Wszystkich przyjmą, ale poczekasz… Nocna opieka ambulatoryjna traktowana jest po macoszemu. W przeciwieństwie do POZ finansowana jest na zasadzie ryczałtu miesięcznego, przypisanego do obszaru zabezpieczenia bez względu na liczbę miejsc udzielania świadczeń.
Potrzeby medyczne są olbrzymie, a na niedoborach w kadrze i finansowaniu cierpią pracujący w przychodniach lekarze i czekający w długich kolejkach pacjenci. Wszystko przekłada się na efektywność leczenia. Nie wszyscy zdają test na cierpliwość.