Janusz Korwin-Mikke - Paweł Kukiz - tu jak w piosence Edyta Bartosiewicz "Trudno tak razem być nam ze sobą, bez siebie nie jest lżej" Jeden klaskał drugiemu, a drugi "Zgadzał się z panem Januszem". Obaj nerwowi, ale czy antysystemowi? To już chyba nie ten flow co w kampanii prezydenckiej. Niby razem, a jednak osobno idą do sejmowego "koryta". Ich charyzma zdecydowanie lepiej "sprzedaje" się na wiecach wyborczych niż w debacie tryliarda osób. Zgoda, że w tematach związanych z ustrojem państwa i wizją pytania zadawane przez prowadzących były ni w "pięć ni w dziesięć". Nie wiem, czy po wyborach nie zaśpiewają w duecie "Chłopaki nie płaczą".
Janusz Piechociński - gadżet przewodni - jabłko. Liczyłem, że niczym Parys rzuci tym jabłkiem niezgody w trzy boginie w studio TVP. Po debacie można powiedzieć, że mężczyźni dzielą się na tych, co mają jabłko Adama i na tych, co mają jabłko Piechocińskiego. Lider Polskie Stronnictwo Ludowe, PSL pamięcią sięgał aż do czasów Jagiellonów. Umiejętnie stosował również triki znane z czasów koalicji SLD-PSL pokazując, że można być w rządzie i jednocześnie opozycji. Miszcze z tych chłopów nad miszczami pływania w mętnej wodzie, byleby rodzina była na swoim.
Barbara Nowacka - nawet sympatyczna, bo to nie tow. Leszek Miller czy Janusz Palikot (zwłaszcza ten ostatni budzi obrzydzenie) Jednak w swej antyklerykalnej retoryce nie zajedzie daleko. Zwłaszcza, że temat stosunków państwo-kościół to odgrzewany przy każdej okazji słabo doprawiony kotlet mielony. To chyba wolałem Magdalena Ogórek - może dużo nie mówiła, ale za to wyglądała jak przedstawicielka burżuazji prosto z żurnala. Chlip - to se ne wrati :(
Adrian Zandberg - sensacją debaty. Ten nowy "no name" lewicy w starciu w zaprawionymi w bojach harcownikami dawał radę. Ba, kończył przed czasem. Coś czuję, że może być liderem antysystemowej lewicy. Przypominam z 75 % podatkiem dla najbogatszych.
Beata Szydło & Ewa Kopacz - to inny duet wieczoru. Aczkolwiek ich debiut był dzień wcześniej. Kandydatka na premiera z uśmiechem na twarzy, ubrana w czerwoną marynarkę PEK strasząca "czarnym ludem"PIS. Przewidywalność w obu przypadkach 100%. Trochę szarpaniny i kąsania było, ale w normie. Widać, że Beata Szydło to nie Andrzej Duda, a Ewa Kopacz już czuje na plecach oddech "Grzegorza zniszczę Cię Schetyny". Generalnie emocje jak na grzybach.
Odrębną grupę w debacie stanowiła "kasta dziennikarska". Wystawiono w tym starciu trzech zawodników, którzy średnio dawali sobie radę z prowadzeniem.
Niestety pytania Diana Rudnik Grzegorz Kajdanowicz wzięte z kosmosu i pasujące do debaty jak pięść do nosa.
Jednak "szefem szefów" okazał się znany z powszechnego obiektywizmu, nadredaktor Jarosław Gugała, który w debacie miał najwięcej i czasu i do powiedzenia. Zwłaszcza na koniec pokazując miejsce kandydata Kukiza w szeregu.
Kto wygrał debatę? Oczywiście Twitter, który na bieżąco łoił biczem satyry zmagania polityków.
% Kto wygrał debatę? To może najlepiej zaśpiewa o tym Luxtorpeda OFFICIAL