W 2007 roku Platforma Obywatelska zdobyła władzę pod hasłem rozliczenia patologii niesławnej IV RP utożsamianej m.in. ze Zbigniewem Ziobrą. On to bowiem w latach 2005–2007 jako minister sprawiedliwości i prokurator generalny był odpowiedzialny za skrajne upolitycznienie prokuratury, za sterowanie śledztwami, za powszechną praktykę tzw. „aresztów wydobywczych”, za przejęcie haniebnej zasady „dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie”. Wreszcie to na Zbigniewie Ziobrze spoczywa przynajmniej częściowa odpowiedzialność za tragiczną śmierć Barbary Blidy.
Platforma Obywatelska, gdy doszła do władzy, nie zerwała z tymi kompromitującymi praktykami. I to był zapewne główny powód, iż PO tak niechętnie podchodziła do kwestii osądzenia odpowiedzialnych za nadużycia aparatu ścigania i wymiaru sprawiedliwości z lat 2005-2007.
Próba przegłosowania wniosku o postawienie Zbigniewa Ziobry przed Trybunałem Stanu podjęta na dzisiejszym posiedzeniu Sejmu budzi tylko gorzki śmiech. Po pierwsze, była to próba nieudana. Po drugie, gdyby nawet nie zabrakło tych paru głosów, to pozytywne przegłosowanie wniosku byłoby tylko pustym gestem – wszak obecny skład Trybunału Stanu kończy kadencję za miesiąc, wraz z kadencją Sejmu. Nie zdążyłby zatem Zbigniewa Ziobry osądzić. A czy osądziłby przyszły Trybunał, wybrany przez nowy Sejm z PiS-owską większością? – wolne żarty!
Platformo, jak ci nie wstyd!