W dzisiejszym krótkim tekście nie będę podsumowywał całej kadencji Bronisława Komorowskiego, bo to ani nie moja rola, ani nie moja kompetencja. Chciałbym jednak napisać kilka zdań na temat zwierzchnictwa ustępującego prezydenta na siłami zbrojnymi. Po trzech latach kadencji Bronisława Komorowskiego napisałem artykuł „Czyje to zwierzchnictwo”, który zacytowałem niedawno na blogu w dniu 16 maja tego roku. Nie chcę powtarzać treści tego artykułu, ale przytoczę jedynie końcową jego tezę, mówiącą o tym, że moim zdaniem, owo zwierzchnictwo nad siłami zbrojnymi, w ciągu całej, pięcioletniej kadencji dotychczasowego prezydenta to było de facto zwierzchnictwo szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, gen. bryg. w st. spocz. prof. dr. hab. Stanisława Kozieja z dużą pomocą prezydenta Komorowskiego, a nie odwrotnie.
Nigdy w ostatnim dwudziestopięcioleciu BBN nie miał tak wielkiego wpływu na sprawy wojska i służby wojskowej, jak w ciągu tych pięciu lat upływającej kadencji. Przy czym, nie był to wpływ korzystny. W wielu momentach naruszał on, moim zdaniem, i wkraczał w kompetencje ministra obrony narodowej. Jawnym tego przykładem była „narzucona” ministerstwu i siłom zbrojnym reforma systemu kierowania i dowodzenia siłami zbrojnymi. Od początku miałem stosunek bardzo krytyczny do proponowanych zmian, tym bardziej, że w projekcie odnajdywałem pomysły gen. bryg. Kozieja, które pamiętałem z końca 2005 roku, gdy jako wiceminister obrony narodowej próbował on już wtedy wdrożyć je w Wojsku Polskim. Gdy w końcu lipca 2012 roku po raz pierwszy na swoim blogu napisałem bardzo krytyczny tekst poświęcony pierwszej wersji projektu ustawy wprowadzającej reformę, rozdzwonił się mój telefon. Dyrektor Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi BBN gen. broni w st. spocz. dr Lech Konopka próbował mnie umówić na rozmowę z szefem BBN, aby ten wytłumaczył mi zawiłości reformy i jak mniemam, „przeciągnął” mnie na stronę jej zwolenników. Skaptować się nie dałem, gdyż zarówno w 2005 roku, jak i w 2012 roku widziałem niekonstytucyjność tych rozwiązań oraz mogłem sobie wyobrazić cały chaos, jaki ta reforma wprowadzi, łamiąc podstawową zasadę „szkolisz-dowodzisz-odpowiadasz”. Od tego czasu, po dzień dzisiejszy, jestem nieprzejednanym przeciwnikiem rozwiązań narzuconych siłom zbrojnym przez BBN, czemu daję często wyraz na swoim blogu i w prasie. Kontrowersyjne rozwiązania wręcz przepchnięto kolanem przez Sejm i Senat, a prezydent Komorowski skwapliwie tę ustawę podpisał i to pomimo licznych głosów krytyki i wręcz apeli o opamiętanie się. Mam cichą nadzieję, że po wyborach prezydenckich Trybunał Konstytucyjny zajmie się w końcu sprawą o sygnaturze K 53/13, dotyczącą wniosku opozycji o zbadanie zgodności z Konstytucją szeregu artykułów ustawy wprowadzającej reformę systemu dowodzenia. Przypomnę, że taki wniosek wpłynął do Trybunału już jesienią 2013 roku i do teraz nie został rozpatrzony. Czyżby szykowała się kolejna klęska i stąd to odwlekanie nieuchronnego rozstrzygnięcia? Problematyczna jest również konstytucyjność drugiego „dziecka” BBN, to znaczy ustawy o kierowaniu obroną państwa w czasie wojny i kuriozalnego potraktowania roli Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych.
Ten przemożny wpływ BBN na funkcjonowanie sił zbrojnych oceniam bardzo negatywnie i uważam za wysoce szkodliwy. Mam nadzieję, że do momentu zaprzysiężenia nowego prezydenta i przejęcia przez niego zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi oraz wyznaczenia nowego szefa BBN, obecna „ekipa” nie zdąży i nie będzie w stanie wyrządzić w wojsku więcej szkód. Pewnym sprawdzianem będzie wyznaczenie w czerwcu jeszcze przez Bronisława Komorowskiego nowego Dowódcy Generalnego RSZ oraz awanse generalskie z okazji Święta Wojska Polskiego, gdyż na te decyzje będzie miał wpływ jeszcze obecny szef BBN. Nie wiem, jak będzie wyglądać kolejne zwierzchnictwo nad siłami zbrojnymi i kto będzie nowym szefem BBN. Biorę pod uwagę i taką możliwość, że sytuacja nie ulegnie poprawie lub nawet się pogorszy. Jedno jest, według mnie, pewne – epoka fatalnego wpływu pana Kozieja i jego ekipy na Wojsko Polskie ostatecznie się kończy. Podejrzewam, że na kiepski wynik wyborczy Bronisława Komorowskiego, zarówno w pierwszej turze, jak i w ostatecznej rozgrywce, wśród wyborców w mundurach, spory negatywny wpływ miała działalność podległego mu Biura Bezpieczeństwa Narodowego i jego szefa. Pycha i arogancja zostały ukarane. Niech to będzie przestrogą dla przyszłych decydentów. Jeżeli do faktu, że minister Koziej niedługo nie będzie już szefem BBN i nie będzie miał więcej możliwości dalszego szkodzenia wojsku, choć w maleńkim ułamku przyczyniła się moja działalność publicystyczna, to jestem wielce usatysfakcjonowany.