Sz.P. prof. Małgorzata Fuszara
Pełnomocniczka Rządu do Spraw Równego Traktowania
Uprzejmie donoszę o niezwykle nierównym traktowaniu przez obywateli III RP - przepraszam za kolokwializm - zbieraczek i zbieraczy podpisów poparcia kandydatów na przeróżne funkcje publiczne.
Jak mówią statystyki obywatele III RP znacznie, tj. ponad trzykrotnie!!!! chętniej podpisują się na listach poparcia zbieraczkom, w porównaniu do zbieraczy. Szczególnie obywatele płci męskiej (przynajmniej z wyglądu, choć to może być jednak mylące) bardzo ochoczo składają podpisy zbierającym je Paniom dezaprobująco omijając błagających o podpisy Panów, którzy z natury rzeczy czują się nie tylko ignorowani, ale wręcz upokarzani.
W konsekwencji zbieraczki, tak samo wykształcone i z identycznym doświadczeniem jak ich koledzy, zbierają, w tym samym miejscu i na tym samym stanowisku, ponad trzykrotnie więcej podpisów. Zebrane podpisy są jedynym "wynagrodzeniem" za ten trud/pracę, a stąd uprzejmie zauważam, że mężczyźni są dyskryminowani "płacowo" w niebywałej wręcz skali.
Mając powyższe na uwadze zwracam się z prośbą o podjęcie stosownych działań zmierzających do usunięcia tej jawnej dyskryminacji, czy to poprzez programy anty-stereotypwe, czy programy wspomagające wykluczonych społecznie zbieraczy.
Na zakończenie dodam, że były już podejmowane próby zastosowania błyskotliwej metody parytetów płciowych (taktownie wynikających z dokumentów tożsamości), ale wtedy wynik był jeszcze gorszy (aczkolwiek również wśród zbieraczek dało się zaobserwować pewne różnice "na tle wiekowym" i nie tylko...), bo prawie każdy wolał jednak złożyć podpis w obecności Pań, a nie, stojących ramię w ramię, Panów zbieraczy. Chyba już w Kościele Katolickim panuje większa "równość"?