Uczciwie mówiąc w obu przypadkach to był świetny głos. Tylko za chwilę przyszła taka refleksja. Dlaczego stać go na to dopiero po tym jak polityka go przeżuła i wypluła ze swoich trzewi? To co napisał to było naprawdę dobre i wartościowe ale … dla mnie ma to jedną wadę, nie ma w tym czystości intencji. Czyż nie jest przecież tak, że jak Pan Marek był partyjnym watażką nie dostrzegał tych wszystkich wrzodów, tych zawirowań tylko z nich bez skrupułów korzystał? Czy nie było tak, że dopóki był w polityce to nałogowo i z premedytacją sięgał po te narzędzia? W tej chwili to brzmi trochę jak takie moralizowanie jak Sekielskiego po jego odejściu z TVN24 kiedy dopiero wtedy stać go było na refleksję, czy Rokity, który robi dokładnie to samo. Dopiero jak ich wszystkich polityka lub media wydymały, kopnęły w zadek, dopiero wtedy oni teraz stają się panami na końcu świata i widzą rzeczy ostro i prawdziwie? Uczciwie mówiąc, w dupie mam taką prawdziwość. Niezależenie od tego, że ona jest absolutnie koszerna i akuratna w swojej diagnozie.
Zupełnie inaczej by wyglądało to wszystko gdyby Marek Migalski zdobył się na napisanie: też byłem partyjnym siepaczem. Wtedy to będzie prawdziwe, to będzie samokrytyka i ja to zrozumiem, bo każdemu z nas zdarza się błądzić. Nie napisał tego. Nie napisał, że sam musiał przejść ewolucję, a raczej coś musiało przejść przez niego, rozjechać go, i dopiero jak się nie załapał do polityki to dopiero stać go na refleksję … smutną, prawdziwą ale niestety i piszę to ze smutkiem lekkim fałszem podszytą.
Choć niezależnie od tego wszystkiego ja osobiście cieszę się, że ta ewolucja następuje. Bo Polska potrzebuje takich Migalskich jak ten refleksyjny, tylko czy każdy z nich musi być najpierw wyrzuconym na margines przez politykę, żeby osiągną pewien poziom rozsądku, refleksji i prawdziwego propaństwowego myślenia?
To co robi Łukasz Warzecha to na pewno nie moja bajka, ale to co nie do końca szczerze robi Migalski też nie jest moja bajka. Mnie uczyli, chcesz być uczciwy to bądź od urodzenia i tego się trzymaj. Przecież Marek Migalski w swoim czasie „bronił” np. bliskich mi wartości związanych z katolicką nauką społeczną, podobno jest konserwatystą tak się kiedyś określał. To powinno zobowiązywać. To powinno zobowiązywać do bycia przyzwoitym przez całe życie nie tylko wtedy kiedy to jest nam wygodne, kiedy nas to intelektualnie rajcuje. Nie musi się zawsze udawać, może się zdarzyć upaść, ale takiej wybiórczości to przepraszam, ale to już mamy dosyć. Bo wtedy cóż to za tytaniczny wysiłek jest? Żaden. Co w tym cenić?
Jeżeli ktoś szczerze żałuje, niech powie szczerze. „Byłem uczestnikiem tej całej gry. Kłamałem rano w południe i wieczorem. Ale teraz widzę to inaczej.” A Marek Migalski mówi: „Ale teraz widzę to inaczej”. Brakuje mi tych kilku słów na początku Panie Marku, żeby przyjąć szczerze Pańską skruchę i naprawdę słuszną refleksję.
Ależ Pan... wymagający :)
Staram się.