Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Niewidzialne samozaoranie

Od tysięcy lat żyjemy w świecie, który w znacznej mierze opanowany jest przez myśl, że każda ideologia, która wydaje się dobra powinna być siłą narzucona każdemu. Tymczasem logika, racjonalizm, nauka, rozum oraz teoria i praktyka pokazują coś zupełnie innego: nie istnieją pomysły tak dobre, żeby warto było je narzucać wszystkim za pomocą aparatu przymusu. Dlaczego zatem tak doskonała idea jak prawo własności nie zyskała poparcia?

Niewidzialne samozaoranie

Żeby odpowiedzieć na to pytanie musimy cofnąć się wstecz i przyjrzeć się dokładnie historii rozwoju myśli ekonomicznej.  Dlaczego akurat ekonomii? Bo właśnie ta dziedzina zajmuje się zagadnieniem dobrobytu i tym jak go osiągnąć.

 

Za Ojca ekonomii, w ten sposób zdefiniowanej, uważa się Adama Smitha - autora „Badań nad naturą i przyczynami bogactwa narodów’. Tenże myśliciel użył w swoim dziele metafory, która trwale zapisała się w historii myśli ekonomicznej. Mowa o „niewidzialnej ręce rynku”.  Warto zacytować fragment, w którym narodziła się ta koncepcja:

„[Każdy] myśli tylko o swym własnym zarobku, a jednak w tym, jak i w wielu innych przypadkach, jakaś niewidzialna ręka kieruje nim tak, aby zdążał do celu, którego wcale nie zamierzał osiągnąć. Społeczeństwo zaś, które wcale w tym nie bierze udziału, nie zawsze na tym źle wychodzi. Mając na celu swój własny interes, człowiek często popiera interesy społeczeństwa skuteczniej niż wtedy, gdy zamierza służyć im rzeczywiście.”

Słowo „rynek” do „niewidzialnej ręki” dodali już pogrobowcy Smitha.

 

Niestety ta poetycka metafora na dobre przyjęła się w świadomości następnych pokoleń intelektualistów zajmujących się tematem dobrobytu społeczeństwa. Na nieszczęście dla nauki, a pośrednio również dla społeczeństwa, w tym, jakże często cytowanym wyrażeniu występuje niewybaczalny błąd semantyczny!

 

Otóż nie istnieje coś takiego jak „niewidzialna ręka rynku”! To co tak nieudolnie starał się opisać Smith jest zupełnie widzialne, wręcz namacalne i bynajmniej nie jest to żadna ręka, ani tym bardziej rynek! Dobrobyt nie jest tworzony  przez mityczny „rynek”, a przez ludzi – zupełnie zwyczajnych, takich jak Ty i ja. Ludzkie działanie i jego efekty nie są niewidzialne. Są widoczne gołym okiem.

 

Z rozpowszechnienia tego sformułowania wyniknął szereg sromotnych porażek propagandowych późniejszych myślicieli wolnościowych w walce z Keynesem i jego bękartem – ideą interwencjonizmu państwowego oraz z twórcami narzucanego siłą socjalizmu. Semantyczna niezgrabność pośrednio przyczyniła się więc do powstania tzw. „nowomowy” stosowanej przez dwudziestowiecznych zbrodniarzy.

 

Obecnie panuje niemal powszechne przekonanie, że ekonomia to jedynie nauka o pieniądzach, która nie dotyczy takich dziedzin ludzkiej działalności jak edukacja czy medycyna, którymi powinno zajmować się państwo. Większość ludzi uważa również, że system oparty na prawie własności (nazywany inaczej „wolnym rynkiem”) jest brutalny dla jednostek słabych, biednych, wykluczonych itp. Utarły się nawet określenia „dziki kapitalizm” lub „krwiożerczy kapitalizm”. Jest to efekt prabłędu popełnionego przez Smitha który doszukiwał się jakiejś „niewidzialnej ręki” tam gdzie było realne działanie.

 

Mając na celu zrealizowanie marzenia miliardów ludzkich jednostek o lepszym życiu i wspanialszym świecie wolnym od wojen, głodu, nędzy, chorób i niedostatku powinniśmy uczyć się na doświadczeniu naszych przodków i wystrzegać się używania takich słów lub wyrażeń jak: „wolny rynek”, „kapitalizm”, „mechanizmy rynkowe” itp., a zstąpić je dużo bardziej strawnymi dla przeciętnego człowieka oraz bardziej precyzyjnymi określeniami takimi jak: „wolne społeczeństwo” czy  „ludzkie działanie”. Żeby wygrać wojnę o prawdę musimy zacząć od języka!  

Data:
Tagi: #
Komentarze 4 skomentuj »

Karol, czapki z głów :) ale obawiam się, że niewielu zwolenników zrozumie o czym tu napisałeś :)

Jeżeli ta walka o "wolne społeczeństwo", ma wyglądać na batalię o ładnie brzmiące wyrażenia. To marny ten los "wolnego społeczeństwa". O ile można go rzeczywiście nazwać "wolnym".

Polecam poczytać Stirnera, od biedy mógłby być Popiełuszko, ale... albo nie chce mi się.

nie ma znaczenia, chodzi o metody ;-)

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.