Sopot sąsiaduje z gdańskim matecznikiem Platformy Obywatelskiej, odzwierciedlając dobre praktyki jakie wykreowała nam od lat partia Rycha, Mira i Zdzicha ("zasady zobowiązują").
Tak jak prezydentem Gdańska jest obrońca Lenina, Paweł ("Budyń") Adamowicz, który w latach rządu Platformy wzbogacił się o siedem mieszkań (1), tak prezydentem Sopotu jest Jacek Karnowski, który ma mniejsze ambicje (jako, że Sopot jest mniejszy od Gdańska) i chciał tylko dwóch mieszkań od pewnego dewelopera (tzw. "afera sopocka"). Obaj gentlemani byli dumnymi ojcami założycielami struktur PO, z tym że po aferze Karnowski musiał niestety opuścić PO. Nie pierwszy i nie ostatni.
Sopot od dawna przyciągał wielkich ludzi. Tam rozgrywał się dawniej słynny turniej tenisowy "Prokom Open" finansowany przez Ryszarda Krauzego, na którym w okresie świetności pojawiał się Aleksander ("Sasza") Kwaśniewski. Niestety, Ryszard Krauze podupadł finansowo, turnieju już nie ma a tym co zostało z Prokomu kieruje teraz młody zdolny Marcin Dukaczewski, syn byłego szefa WSI generała Dukaczewskiego.
W sopockim Sheratonie odbywały się także huczne przyjęcia z okazji rotacyjnej prezydencji Polski w Unii Europejskiej, na które z kieszeni podatników wydano w sumie prawie pół miliarda PLN (2).
Na sopockim molo spacerował sobie pół roku przed Smoleńskiem Donald Tusk z Władimirem Putinem, rozmawiając o sprawach ważnych dla światowego pokoju.
A w pięknej dyskretnej wili przy Monciaku urzęduje sobie spoko kochanka Buzka, Teresa Kamińska, którą niewidzialna ręka rynki wepchała na ciepłą posadę szefa Pomorskiej Strefy Ekonomicznej - by żyło się lepiej (3)(4).
Do pracy Kamińska daleko nie ma, mieszka trochę wyżej na słynnym osiedlu nomenklatury III RP w Matemblewie, obok platformerskiego senatora Edmunda Wittbroda, na terenach otoczonych lasem, które nomenklatura przejęła od Lasów Państwowych.
Czyli ogólnie w Sopocie jest fajnie. Tylko czasami spokój zakłócają młodzi reprezentanci fajnej Polski, którzy nie muszą pracować w Londynie na zmywaku, takich jak np. syn Ryszarda Krauzego, który przemieszcza się z dwoma ochroniarzami opłacanymi przez tatusia a mimo tego dostał nożem podczas nocnej bójki przez knajpą.
Albo takich jak syn pewnej wpływowej sędziny w Wejherowa, który niedawno z pasją rozjeżdżał ludzi na Monciaku, wysyłając kilkanaście osób do szpitala, a aresztowany został uznany przez niezależny wymiar sprawiedliwości za "niepoczytalnego", przez co uniknie jakiejkolwiek odpowiedzialności prawnej.
Co prawda syn pani sędziny był na tyle poczytalny aby pracować na dobrej posadzie w filii amerykańskiej firmy, ale któż odważył by się podważać decyzje niezależnego wymiaru sprawiedliwości w Trójmieście, wylęgarni sędziów takiego formatu jak słynny sędzia na telefon Ryszard Milewski.
Wygląda więc na to, że syn sędziny z Wejherowa padł ofiarą perfidnego wirusa "pomroczności jasnej", który atakuje tylko ludzi dobrze urodzonych, wcześniej ten groźny wirus zaatakował za kierownicą młodego Przemysława Wałęsę, który w 1995 roku w stanie nietrzeźwym spowodował wypadek drogowy. Młody Wałęsa został ponownie złapany na jeździe po pijaku w 2003 roku. Widać wirus "pomroczności jasnej" jest nie tylko bardzo odporny na leczenie ale i może zarazić innych.
Sorry, taką mamy kwarantannę.
Na temat: http://monsieurb.neon24.pl/post/76806,dach-w-sopocie-tez-w-klopocie
(1) http://monsieurb.neon24.pl/post/100047,wymienial-sie-mieszkaniami
(2) http://monsieurb.neon24.pl/post/65122,dyplomy-pana-dowgielewicza
(3) http://monsieurb.neon24.pl/post/72189,metresa-teresa
(4) http://monsieurb.neon24.pl/post/28314,jak-zyc-jak-buzek-w-sopocie
Ebola po polsku czyli epidemia wirusa "pomrocznosci jasnej"