Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

GRÓB A SPRAWA PRZEBACZENIA

To nie jest kwestia tego, że chcę wybielić Wojciecha, nie moja to rola. To jest kwestia tego, czy ja jako chrześcijanin czymkolwiek różnię się od ludzi, którzy nie doświadczyli spotkania ze Zmartwychwstałym?

Zmarł Wojciech J. Człowiek kompletnie nie z „mojej bajki”.

Grzeszył, jak każdy z nas, a przynajmniej, jak ja.
W pewnych sprawach bardzo grzeszył, mocniej niż „przeciętny Kowalski”. Media donoszą, że zdążył pojednać się z Bogiem, w sakramentach, a więc i z Kościołem. Jak każdego nieboszczyka, trzeba Wojciecha pochować, i znów w moim pięknym kraju nad Wisłą rozpoczyna się cmentarny problem – gdzie to uczynić?

Najśmieszniejsze w tej całej kłótni jest to, że skoro Bóg chce dać Wojciechowi raj (nie rozstrzygam, czy tak się stało), czyli coś, co jest szczytem pragnienia każdego z nas, to dlaczego my wartościujemy miejsca pochówku?

Jak śmieszna i małostkowa w ustach chrześcijan jest taka dyskusja. Mogę o tej kwestii rozmawiać z ateistami, jednak z tymi, którzy noszą na piersiach znak krzyża – nie zamierzam, my bracia przecież wiemy, że wszyscy jesteśmy winni śmierci Pana.

Rozumiem dywagacje ludzi niewierzących, w tym kontekście, bo dla nich, różnica między kawałkiem dziury w ziemi na Powązkach, a cmentarzem w NN, może dużo znaczyć, oni nie mają innej perspektywy. Ale, my? Ochrzczeni, wierzący w świętych obcowanie? Dajcie spokój. Nasza perspektywa jest dalej niż owa dziura w ziemi. My wyczekujemy Obietnicy!

To są momenty, w których najlepiej widać, na ile poważnie traktujemy przebaczenie, na ile stawiamy warunki temu przebaczeniu i czynimy z niego tylko pobożną szopkę. Na ile godzimy się na skandal miłosierdzia.

Tak, to się w głowie nie mieści, że można coś takiego pisać, ale przypomina mi się opowieść o tzw. synu marnotrawnym, który, kiedy przyszedł prosić o przebaczenie nie został odesłany do domku służby, ale otrzymał wszystko, co należało się dziedzicowi.

Jeśli się człowiek nazywa chrześcijaninem, to musi się w końcu przyzwyczaić do tego, że w tym sposobie myślenie wszystko jest inne. Jeśli nie potrafimy z grzesznikiem leżeć w jednej ziemi, jak będziemy w stanie żyć z nim na wieki, przed Obliczem Ojca?

To nie jest kwestia tego, że chcę wybielić Wojciecha, nie moja to rola. To jest kwestia tego, czy ja jako chrześcijanin czymkolwiek różnię się od ludzi, którzy nie doświadczyli spotkania ze Zmartwychwstałym?  

Skoro wierzą mocno, że Bóg jest Dobry dla każdego człowieka, to nie mogę nie być dobry (starać się o to) dla innych, szczególnie dla grzeszników takich jak ja.


Data:
Tagi: #

Grzegorz Kramer

Ojciec Grzegorz - https://www.mpolska24.pl/blog/ojciec-grzegorz1

Jestem jezuitą, księdzem. Od 2012 pracuję i mieszkam w Krakowie.
Urodziłem się w 1976 roku, w Bytomiu, a wychowywałem w Gliwicach.
W wieku 21 lat, dołączyłem do Towarzystwa Jezusowego.
Pracowałem przez pięć lat w parafii św. Klemensa we Wrocławiu jako duszpasterz młodzieży.
Obecnie pracuję w duszpasterstwie powołań Prowincji Polski Południowej.
Zostałem jezuitą, bo uważałem i dalej uważam, że to najlepsza (dla mnie) droga, by przeżyć przygodę i do tego przeżyć ją z Kimś, kto każdego dnia uczy mnie, co znaczy być mężczyzną.

Komentarze 2 skomentuj »

Ojciec Grzegorz chciałby widzieć ludzi lepszymi. Tak już trochę z niebiańskiej perspektywy patrzy na maluczkich…
A maluczcy śmiesznie i małostkowo krzątają się po swojej(?) ziemi, grzebią swoich zmarłych z (należnym lub nienależnym – eh, ta małostkowość!) ceremoniałem. A potem jeszcze czasem stawiają zmarłym pomniki, pod którymi czasem składają kwiaty, albo nie kładą kwiatów tylko manifestują jakiś sprzeciw. Marność… A co by to komu szkodziło by taki na przykład Dzierżyński stał sobie nadal na Placu Bankowym. Miejmy szacunek dla majestatu śmierci i pamiętajmy o uczuciach rodziny (choć nie wiem czy Jan, syn Feliksa zostawił potomstwo). A jeśli kiedyś ktoś zechce usunąć jego szczątki spod muru kremlowskiego, a kto inny rzuci myśl przygarnięcia ich na Wawelu – nie wszczynajmy cmentarnych problemów, nie bądźmy małostkowi. Bóg wie i On osądzi, my maluczcy nie bierzmy się za to. I ostrożniej z ocenianiem. Co my tam w końcu wiemy?! A ośmielamy się spisywać historię, interpretować, analizować… Po co to wszystko?
Cmentarz w NN, Powązki czy Wawel? – a jakie to ma znaczenie? Dla kogo to ma znaczenie?
To przecież taka sama ziemia, która “niech mu lekką będzie”…
Napisał Ojciec: “…to dlaczego my wartościujemy miejsca pochówku?” Brawo!
Aż chciałoby się zawołać: Dlaczego w ogóle wartościujemy?!
Nie wiem jaka byłaby odpowiedź Ojca na to pytanie, ja w każdym razie przy okazji mogę zauważyć (co może też być podpowiedzią do pytania), że wartościowanie jest powszechne. Zauważam również, że wartościujące sądy są obecne i w Ojca komentarzach. Do wynotowanych z poprzedniego felietonu “triumfalizmu”, “słabości”, “kompleksów” oraz “małości ludzkiej” dodaję “wartościowanie”, “śmieszność” i “małostkowość” pochodzące z powyższego tekstu.
To, że ludzie (w tym Ojciec) wartościują uważam za naturalne. Dziwi mnie tylko, że osądy Ojca są tak jednorodne w negatywnym postrzeganiu ludzi.

Czym innym jest wybaczenie, a czym innym odbycie zasłużonej kary. Jakoś JP2 nie wnosił o uwolnienie swojego zamachowca z więzienia. Tu już nie ma kogo karać, ale analogia ta sama. Uwolnijmy wszystkich morderców bo miłosierdzie, wypuśćmy pedofili bo miłosierdzie, nie każmy złodziei bo miłosierdzie. Postawmy dyktatorowi, który wydawał rozkaz strzelania do rodaków pomnik, bo miłosierdzie...

Jeżeli cmentarz powązkowski to zwykły, szeregowy cmentarz bez znaczenia honorowego, to w takim razie ok. Ale zdaje się że tak nie jest.

Czym innym jest wybaczyć i oddać szacunek jako człowiekowi, a czym innym stawianie pomników. Jesteśmy narodem, który ma ciągle schizofreniczne doświadczenie w tej kwestii. Jest to kwestia bardzo ważna, bo tworzy świadomość w młodym pokoleniu, które będzie oglądało te pomniki. To element tworzący tożsamość, budujący historię, która jest dziedziną wyjątkowo nieobiektywną i o którą należy walczyć. Dziwi mnie tak małostkowe podejście. Warto być czasem prowokacyjnym zmuszając do myślenia, ale tego nie rozumiem.

Po co ekshumowaliśmy zwłoki Fieldorfa i innych zasłużonych i przenieśliśmy je na Powązki? Przecież ziemia to ziemia, zrobi im różnicę? Ważne kto ich zabił? Po co to nienawistne, małostkowe dochodzenie? Przecież i tak wybaczamy jako Chrześcijanie, więc po co ten cyrk?

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.