No ale nasz Hejdżud pozostaje na radosnym haju: lata, śpiewa i deklamuje. Tylko co reklamował energię jądrową poprzez bezcennego Aleksandra Grada a teraz już jeździ po Europie z koncertami i reklamuje raczej elektrownie węglowe. Treść nie jest ważna, ważny jest tylko polityczny PR: trzeba być na lansie, w nieustannym ruchu i w mediach. Ze śpiewem na ustach.
Patrząc na wesołego Hejdżuda nasuwa się czasami pytanie czy przypadkiem ktoś mu czegoś nie dosypuje do tych jego cygar? Czy nie jest to czasami perfidna prowokacja silnego lobby marihuany, które chce legalizacji tego narkotyku?
Swoją drogą Hejdżud ma powody do zadowolenia z życia. Od 7 lat inkasuje pensję premiera (plus premie) i dużo na życie nie wydaje. Żona napisała ksążkę, córka lansuje na blogu fatałaszki a syn pracuje na państwowym, u kolegów Hejdżuda na lotnisku im. OLT Express w gdańskim mateczniku platformy. Polacy pytają się coraz częściej "jak żyć?" ale Hejdżud może spoko wykrzyknąć "żyć nie umierać!"
Niestety mieszanka rasowych cygar i drogiego włoskiego wina nie wychodzi chyba na dobre głowie Hejdżuda. Ostatnio walnął się podczas śpiewania w biurze piosenki "Beatlesów": to nie powinno być "Hey Jude" tylko "Back in the USSR" ...