Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Rosja jest za mało sexy na policjanta

Rosja obecna ma wyposażenie policjanta, ale nie ma do tego uznanych poza własnymi granicami predyspozycji. Nie jest sexy i sama o tym wie – bo kiedy Amerykanie gdzieś wchodzą, to zawsze pod gwiaździstym sztandarem – a Rosjanie na Krym – po oderwaniu naszywek ze swoją flagą z mundurów i zamazaniu oznaczeń samochodów.

 samoobrona.jpg         Szukaliśmy redakcyjnie głosu rosyjskiego ws. krymskiej. Nie chodziło nam o głos kremlowski – bo znamy go doskonale z telewizji. I dostaliśmy – Dmitrija Karcjewa, dziennikarza, uczestnika antywojennej demonstracji w Moskwie.

Głos cenny, bo pozwalający spojrzeć na problem z innej strony. Ale przedstawiona optyka jest tak trudna do zaakceptowania, że zdecydowałem się na głos polemiczny.

Dmitrij Karcjew stara się opisać różne punkty widzenia. Wybieram do polemiki to, co je łączy – a co w moim rozumieniu jest błędem w założeniach.

Środkowoeuropejski inteligent ma z Rosją problem – ze jednej strony literatura i sztuka rosyjska jest bazą  i pierwszym kontaktem z tym krajem, kontaktem fascynującym i tworzącym pozytywne emocje. Z drugiej strony praktyczne, polityczne zderzenie z Rosją, to zderzenie z kremlowskimi ekipami, kultywującymi kolonialno-imperialną wizję świata, w której przeznaczeniem Rosji jest panowanie nad dużym kawałkiem globu, czasem motywowane prawosławnym „Trzecim Rzymem”, czasem  panslawizmem, czasem komunizmem, a najczęściej – ot tak, po prostu.

Trudno jest podjąć poważną dyskusję z tezą o „sprawiedliwości dziejowej” w przypadku Krymu, bo przedstawiona przez Karcjewa pamięć historyczna jest mocno wybiórcza. Można się cofnąć o lat 60 i pisać o decyzji Chruszczowa, można o lat 20 i pisać o błędzie rozwiązujących ZSRS liderów w puszczy białowieskiej. Ale można zastanowić się skąd na Krymie wzięła się rosyjska większość i cofnąć się do wywiezienia przez Stalina narodu tatarskiego, lub rzezi urządzonej przez Potiomkina – połączonej z przymusowymi wysiedleniami, w terminologii obecnej określilibyśmy to jednoznacznie jako czystkę etniczną. W tym kontekście sprawiedliwość historyczna wygląda zupełnie inaczej.

Stalinowska Rosja woziła eszelonami całe narody z jednego krańca imperium na drugi – każdy argument narodowościowy, jaki podniesie Kreml obecnie jest dziecinnie łatwy do podważenia.

Podobnie jest z argumentem o obietnicach nierozszerzania NATO – wymagać można, jeśli zacznie się od siebie – Stalin obiecał w Jałcie uczciwe, demokratyczne wybory w krajach Europy Środkowej – w tym w moim kraju, i nigdy tej obietnicy nie dotrzymał. Takie przykłady można mnożyć, zna je prawie każdy w Polsce i innych krajach będących w tzw. bloku wschodnim czyli w koloniach lub półkoloniach rosyjskich. Tu jest bardzo znacząca różnica, której nie rozumieją Rosjanie – Polska w NATO jest słabszym sojusznikiem USA, Polska w Układzie Warszawskim było rosyjską półkolonią. Tego nie da się równoważnie porównać – jak  krzesła z  krzesłem elektrycznym.

Ale oczywiście consensus światowy i pokój na świecie może utrzymywać się jedynie w ramach przyjęcia pewnego status quo. Takim było uznanie paktu białowieskiego za wyznacznik układu formalnego na terenie byłego ZSRS.

Pakt ten tworzył dużą Federację Rosyjską, pozostawiając w jej granicach wiele narodów, posiadających przecież prawo do samostanowienia (pominięte w tym układzie), że wspomnę choćby upominających się o nie i eksterminowanych za to Czeczenów. I niepodległe państwa – byłe republiki sowieckie, których niezależność nie była obwarowana szczególnymi zapisami – co dla mnie oznacza, a myślę że powinno też oznaczać dla Rosjanina, możliwość swobodnego wyboru ustroju wewnętrznego i pozycji w relacjach międzynarodowych. To działa w dwie strony – Ukraińcy mogą być w rosyjskiej Unii Celnej – i nikt im tego z Europy nie zabroni, jak też mogą być w Unii Europejskiej – i Rosji nic do tego. To konsekwencja uzyskanej w 1991 roku niepodległości tego kraju. Niepodległości, której nikt poza Rosją nie kwestionuje.

Nie wiem skąd wynika przeświadczenie, że jeżeli opozycja złamała układ z prorosyjskim prezydentem, to legitymizuje to interwencję Rosji – w niepodległym państwie?

Światowe status quo, niedopuszczenie do kolejnej wojny światowej wymaga światowych policjantów. Tu się z Karcjewem zgadzam. Nie jestem naiwniakiem nie znającym różnicy pomiędzy dużym, średnim a małym państwem w polityce światowej. Policjant taki musi mieć za sobą siłę – ten warunek spełniają Rosjanie na równi z Amerykanami. Ale jako że nikt nie przepada za policjantami, dlatego muszą być choć odrobinę sexy. Amerykanie są, Rosjanie nie i dopóki Kreml tego nie zmieni, nie będą akceptowani w tej roli.

Żeby być policjantem akceptowalnym poza bronią jądrową trzeba mieć argumenty, ideę przewodnią i choć próbować do niej przekonać. Amerykanie proponują światu wolność i demokrację – nawet jeśli nie do końca szczerze, nawet jeśli często wykazują się dużą hipokryzją. Co proponują Rosjanie? Amerykanie mówią – szukamy wspólnego interesu, rozwijajmy się razem, handlujmy, produkujmy, bogaćmy się – nawet jeśli sami korzystają z tego bardziej, to ich partner też. Co proponują Rosjanie? Amerykański rząd jest pod ciągłą presją ich opinii publicznej, to hamulec przed zrobieniem dużego świństwa komukolwiek – jaki hamulec ma Putin? Sam Karcjew pisze o strachu rosyjskiej opozycji przed pozostaniem sam na sam z Putinem – skoro boją się tego Rosjanie, to jak bardzo powinni się bać Ukraińcy czy Tatarzy?

Rosja obecna ma wyposażenie policjanta, ale nie ma do tego uznanych poza własnymi granicami predyspozycji. Nie jest sexy i sama o tym wie – bo kiedy Amerykanie gdzieś wchodzą, to zawsze pod gwiaździstym sztandarem – a Rosjanie na Krym – po oderwaniu naszywek ze swoją flagą z mundurów i zamazaniu oznaczeń samochodów.

Karcjew ma rację, podnosząc, że Zachód ma na sumieniu wiele grzechów. Ale nie zauważa istotnych różnic. Kolonializm na zachodzie jest przeszłością, a postkolonialna ekspiacja to lata 60 i 70 ubiegłego wieku, trwa zresztą nadal. Rosja nigdy ze swojego kolonializmu się nie rozliczyła – ani wobec jego ofiar, ani wewnętrznie. Nadal tkwi w zaprzeczeniu własnych zbrodni, nadal nie zakończyła II wojny światowej. Jakkolwiek można dyskutować z wysokością rekompensaty, polscy robotnicy przymusowi otrzymali od rządu niemieckiego odszkodowania. To gest oczyszczenia. A polscy robotnicy przymusowi ci od wyrębu drzewa na Syberii i pracy w kopalniach Workuty? Nawet tak oczywista sprawa jak mord katyński ciągle wraca jako dla Rosji wątpliwa. Rosja oszukuje samą siebie, jak może być zatem wiarygodna dla innych?

Od policjanta nie wymaga się świetlanej przeszłości – tej nikt nie ma- ale rozliczenia się z nią i uznania, a nie zaprzeczania grzechom. A już na pewno niedopuszczalne jest bezrefleksyjne kontynuowanie procederu. Od policjanta wymaga się stosowania prawa i zasad akceptowalnych przez większość dozorowanych, a nie własnego widzimisię.

Dlatego Rosja na Krymie i na Ukrainie jest agresorem, a nie, jak pisze Karcjew, występuje w obronie ładu i porządku. Dlatego narody chcące być niepodległymi szukają kurateli Zachodu a nie Kremla. A ja czytając uczestnika antywojennej demonstracji w Moskwie, który pisze, ze demonstrował przede wszystkim ze strachu przed kolejnymi rosyjskimi ofiarami w wojnie o niepewnej wygranej – a nie z empatii dla Ukraińców, którzy chcą wolności, nie z protestu wobec postawy Putina, który nie szuka kompromisu i wspólnych interesów z Ukrainą czy Zachodem, martwię się. Bo coraz bardziej nie umiem znaleźć Rosji, którą warto kochać i szanować – jak Dostojewskiego czy Bułhakowa.

Marcin Celiński

Data:
Kategoria: Świat
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.