Już niedługo będziesz mógł spełnić swoje marzenia i przekonać na własnej skórze, jak to jest być Rosjaninem. Władze Kremla ugięły się w końcu pod naporem prośb, gróźb i nalegań płynących ze wszystkich stron świata. Za kilka dni nie przekraczając granicy państwa, w którym miało się nieszczęście urodzić, można będzie nie tylko zostać obywatelem Największego Państwa na Świecie, ale i przyłączyć do matuszki Rosji teren na którym się zamieszkuje. I to jeszcze łatwiej niż dotychczas.
Jeśli więc zawsze twoim marzeniem było, by przy buteleczce Stolicznej zawyć “Wyhadiła na bierieg katiusza” nie obracając się lękliwie za plecy lub tęskniłeś za tą radosną biurokracją, w której wszytskie problemy rozwiązuje bombonierka z butelką koniaku i pętkiem kiełbasy żywieckiej, możesz już zacierać ręce. Jak donosi telewizja Biełsat, Rosyjska duma państwowa właśnie dziś zarejestrowała projekt ustawy ułatwiającej włączanie części obcych państw do terytorium eks-Kraju Rad. Warunki jakie należy spełnić nie są naprawdę zbyt wymagające.
Po pierwsze należy wykazać, że w kraju, którego masz pecha być obywatelem, brak “efektywnych suwerennych władz, które byłyby są w stanie obronić własnych obywateli". Gdybyś miał problemów, ze spełnieniem tego punktu, wystarczy pociągnąć za język pierwszego lepszego członka opozycji na temat aktualnej sytuacji wewnętrznej, a nagranie przesłać do Dumy.
Po drugie należy urządzić referendum, czy mieszkańcy w okolicy są “za”. O wynik bym się nie martwił. Podejrzewam, że szczególowe instrukcje “jak urządzać i wygrywać referenda” dostarczone zostaną z Moskwy, zaraz po zgłoszeniu chęci akcesji. Wraz z korpusem nieoznaczonych żołnierzy, jako bestronnych obserwatorów.
Warunek trzeci: nie ma, są tylko powyższe dwa. Mówiłem przecież, że zostanie Rosjaninem bez ruszania się z domu jest proste jak drut kolczasty z zasiek wokół baz na Krymie.
Po wygranym głosowaniu należy tylko poczekać na przyklepanie wyniku przez rosyjskie urzędy. W zależności od areału, który uda nam się wnieść zostanie nam przyznany status: “republiki, kraju, obwodu, obwodu autonomicznego lub okręgu autonomicznego”. W dniu ogłoszenia tej decyzji, nie pozostaje nic innego jak uchlać się z radości (koniecznie w godzinach dopołudniowych) paliwem lotniczym, postrzelać w niebo z kałasznikowa, kupionego na targu w latach dziewięćdziesiątych od krajan, dzieciom puścić “Wilka i Zająca”, a zwłoki teściowej, która zapewne tego wszystkiego nie zdzierży, zabalsamować i wystawić za szybą. Pieniądze za wstęp do muzoleum zebrane od jej kumoszek, które zapewne będą regularnie twój dom odwiedzać, by zyskać temat do plotek, czy aby już zaczął się proces rozkładu, zapewnią nam świetlisto-etylową przyszłość.
Czy to nie piękna wizja? Dlatego ja z sąsiadem Waldkiem już wysłaliśmy podanie, by naszą wioskę przyłączyć do Rosji. Co z tego, że mieszkamy w opolskim? Tam matuszka ojczyzna, gdzie chleb. Tylko stary Józwa coś burczał, że Ruscy nic nie piszą jak w razie czego wystapić z ich kraju, ale spacyfikowaliśmy my mu chatę widłami, by zapewnić bezpieczeństwo obywatelom naszej przyszłej ojczyzny. Waldek mówi, że jak tylko nad wioską załopoce rosyjska flaga, zażądamy eksterytorialnej autostrady do naszej najdroższej matuszki Rosji.
snuggdoc, antykorba.pl