Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Szykujmy się. Polsko-rosyjska wojna ekonomiczna jest nieunikniona

Nie wiem jaka broń będzie użyta w trzeciej wojnie światowej, ale czwarta będzie na kije i kamienie. - Albert Einstein.

Szykujmy się. Polsko-rosyjska wojna ekonomiczna jest nieunikniona

Ileż razy w zeszłym tygodniu słyszałem w radiu i telewizji zapewnienia, że Putin nie odważy się na interwencję wojskową w Ukrainie. Choć tliło się we mnie zgoła inne przeczucie, zaufałem opiniom ekspertów, w końcu znają się na rzeczy. Ale “rzeczy”, szczególnie te z Rosją w tle, widać potrafią zaskoczyć nawet najlepszych specjalistów.

Przekonanie o tym, że Rosja nie zdecyduje się na zajęcie Krymu, najczęściej uzasadniano tym, że Putin toczy walkę o całą Ukrainę, a nie tylko półwysep krymski i taki przebieg wydarzeń - podział państwa - byłby porażką Moskwy. Mam nieodparte wrażenie, że w tym myśleniu tkwił kardynalny błąd, trącący nieco, co piszę z prawdziwą zgrozą, II Wojną Światową i zachowaniem Zachodu w stosunku do posunięć Hitlera.

Utrzymanie baz na Krymie zawsze było ważnym strategicznie celem Putina. W świetle obecnych wydarzeń,  przewrót w Kijowie, choć z pewnością początkowo zaskoczył Rosjan, ostatecznie dał im okazję i pretekst do przejęcia półwyspu. Decyzja inwazji na Krym zapadła zapewne nie wczoraj czy przedwczoraj, ale jako plan alternatywny już na początku wydarzeń na Majdanie. W razie jego powodzenia Rosja nie tylko wyjdzie z klinczu zachowując "twarz" mocarstwa, ale poprawi swoje uwarunkowania strategiczne.

Właśnie w wykluczeniu scenariusza podziału Ukrainy tkwi błąd analityków. Po pierwsze dlatego, że Putin po pomarańczowej rewolucji zdawał sobie doskonale sprawę, że nie zawsze będzie mógł liczyć na przychylność władców w Kijowie i przedłużenie biletu na pobyt żołnierzy rosyjskich w krymskich bazach. Włącznie całego półwyspu do matuszki Rosji raz na zawsze ten “problem” rozwiązuje. Po drugie i równie istotne: przesunięcie granicy rosyjsko-ukraińskiej na zachód wcale nie wyklucza możliwości dalszego jątrzenia w Ukrainie. A nawet, w pewnym sensie, ułatwia. 

Tu dobry jest przykład gruziński, zreszta analogia z Gruzją, jest widoczna aż nadto przejrzyście w we wszystkich ostatnich posunięciach Rosji. Choć w przypadku oderwaniu Krymu, niewątpliwie nastąpi na Ukrainie wzrost nastrojów antyrosyjskich, to przecież nic nie trwa wiecznie (vide: gruziński prezydent Sakaszwili), i po dłuższym lub krótszym czasie prawdopodobne jest, że ze wsparciem z Moskwy władzę w Kijowie przejmie ugrupowanie nastawione przychylniej do Rosji, i ostatecznie podział państwa przyklepie.

Niezależnie jak potoczą się dlasze wydarzenia, mimo wszystko starcie zbrojne na szerszą skalę jest mało prawdopodobne. W "konwencjonalnym" sensie III Wojna Światowa nam nie zagraża. Putin być może ma imperialne zapędy, ale jest też wyrachowanym politykiem i zdaje sobie sprawę, że zawierucha wojenna łatwo strąca ze stołków.

Jednak, gdy tylko Rosja, Zachód i świat upora się z kwestią ukraińską nie będzie to oznaczać końca wrogich manewrów. Przeciwnie, dopiero wtedy rozpocznie się na dobre nowa wojna - III Światowa Wojna Ekonomiczna. I jest nieunikniona. Musimy już rozpocząć mobilizację, gromadzenie zapasów surowców, szukanie alternatywnych rynków zbytu, by jak najszybciej i najlepiej do niej się przygotowować. Minister Sikorski zamiast pohukiwać na Janukowicza, powinien zabiegać w UE, uzgadniać i podpisywać zapewnienia  o solidarności w razie sankcji ze strony Rosji, które w zależności od przebiegu wydarzeń przybiorą mniejsze lub większe nasilenie, ale należy jasno stwierdzić, że są nieuchronne.

Obecne wydarzenia to też dobra nauczka, dla tych, którzy tak lekko podchodzili do budowy gazociągu Niemcy-Rosja pod Bałtykiem. Widać krótkowroczność kolejnych rządów, które w ciepłych pieleszach Europy nie rwały się do dywersyfikacji źródeł dostarczania energii. Efekt tego taki, że jedynym dostawcą gazu dla naszego przemysłu jest Rosja, a Wladymira Putina, który trzyma rękę na kurku, przynajmniej przez jakiś czas trudno będzie nazwać przyjacielem Polski.

snuggdoc, antykorba.pl

Data:
Kategoria: Gospodarka
Tagi: #
Komentarze 1 skomentuj »

To my mamy jakichś specjalistów? Poważnie? :)
Posiadanie planu alternatywnego to nic szczególnego. To podstawa. Zawsze TRZEBA być przed przeciwnikiem. Im dalej tym lepiej. My jesteśmy w szarej dupu. Kto jest pierwszy, ogrywa kolejnych. Tak, wiem. Brzmi to prostacko i to jest katastrofalne, jaką ułudą się potrafią ludzie zasłaniać.

"Musimy już rozpocząć mobilizację, gromadzenie zapasów surowców, szukanie alternatywnych rynków zbytu"
Rosja jest uzależniona od cen surowców... so? No, ale trzeba mieć jaja na karku i jakieś zapasy gotówku. Nie ma.

"którzy tak lekko podchodzili do budowy gazociągu Niemcy-Rosja pod Bałtykiem"
To jest całokształt. Nie mogę powiedzieć, że PiSowcy którzy chcieli to torpedować mieli racje. Bo nie mieli. To tylko jeden z czynników, które tworzą całość.

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.