W Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, wyraźnie stoi, że wolność wypowiedzi można ograniczyć tylko, gdy jest to „niezbędne” na przykład dla bezpieczeństwa publicznego:
Artykuł 10
WOLNOŚĆ WYRAŻANIA OPINII
1. Każdy ma prawo do wolności wyrażania opinii. Prawo to obejmuje wolność posiadania poglądów oraz otrzymywania i przekazywania informacji i idei bez ingerencji władz publicznych i bez względu na granice państwowe. Niniejszy przepis nie wyklucza prawa Państw do poddania procedurze zezwoleń przedsiębiorstw radiowych, telewizyjnych lub kinematograficznych.
2. Korzystanie z tych wolności pociągających za sobą obowiązki i odpowiedzialność może podlegać takim wymogom formalnym, warunkom, ograniczeniom i sankcjom, jakie są przewidziane przez ustawę i niezbędne w społeczeństwie demokratycznym w interesie bezpieczeństwa państwowego, integralności terytorialnej lub bezpieczeństwa publicznego ze względu na konieczność zapobieżenia zakłóceniu porządku lub przestępstwu, z uwagi na ochronę zdrowia i moralności, ochronę dobrego imienia i praw innych osób oraz ze względu na zapobieżenie ujawnieniu informacji poufnych lub na zagwarantowanie powagi i bezstronności władzy sądowej.
Cisza wyborcza nie jest niezbędna dla dobrobytu demokratycznego społeczeństwa, wiele demokracji bez niej się obywa.
Przepisy
o ciszy wyborczej wdrożyli Niemcy po drugiej wojnie światowej. W
Niemczech weimarskich naziści i komuniści urządzali przedwyborcze
pochody, kontrpochody, burdy i morderstwa. Część ludzi bała się wyjść z
domu na wybory. Niby dlatego władzę przejęli tam naziści. Może dziś w
społeczeństwie niemieckim zakaz przedwyborczych wypowiedzi nadal jest
konieczny, by obronić się przed powrotem nazistów. Nie mi osądzać. Ale
małpowanie durnego zakazu w społeczeństwie polskim jest niepotrzebne. U
nas jest porządek. U nas władzę cywilów obala wojsko: raz pod
Piłsudzkim, drugi pod Jaruzelskim.
2. Cisza
wyborcza jest złym bo niejasnym prawem. Nie wiadomo ani co to jest
agitowanie, ani nie wiadomo co to jest podawanie do publicznej
wiadomości wyników badań opinii publicznej.
No
niby wiadomo, że jeśli będę wujka na rodzinnym śniadaniu agitował to
mnie raczej nie ukarzą, ale gdy będę podobną rozmowę prowadził głośno w
kawiarni to już nie wiadomo. Bo co jak ktoś przy sąsiednim stoliku
usłyszy? I tym kimś będzie przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej? I
ile postronnych osób musi usłyszeć mój komunikat, by bezpieczna
prywatna rozmowa stała się karalnym agitowaniem?
Zwłaszcza
niejasnym jest zakaz agitowania i zakaz publikowania sondaży w
internecie. Nie ma tam wyraźnego rozróżnienia, pomiędzy prywatną rozmową
a komunikatem masowym. Niektóre wpisy na moim blogu czyta 500 moich
znajomych, a niektóre mają poczytność w granicach 20-30 tys. osób.
Pisząc nie mam pojęcia czy wpis przeczyta rodzina i znajomi czy szerokie
grono osób i nie wiem ilu z nich ma prawo głosować dziś w Warszawie.
A
co jeśli przy rodzinnym obiedzie powiem, że gdy byłem głosować to w
komisji referendalnej było pusto? Albo gdy, na facebooku podam, że na
spisie wyborców na stronie, gdzie widnieją moje dane widniały adnotacje o
pobraniu kart do głosowania przez wielu/niewielu uprawnionych do
głosowania? A co jeśli będę stał przed komisją wyborczą od rana i
podawał na facebooku informacje o tym ile osób wchodzi tam?
3.
Cisza wyborcza i referendalna pozwala władzy zbyt głęboko ingerować w
moje prywatne zachowania. Wedle przyjętej interpretacji każdy kto dziś
się zjawi w Warszawie z koszulką z podobizną Hanny Gronkiewicz Waltz lub
słowem referendum łamie prawo tą wypowiedzią. Co to za państwo, gdzie
każdy posterunkowy może zatrzymać obywatela za koszulkę, którą obywatel
nałożył? I strach pomyśleć co bym musiał zrobić, gdyby dziś koszulki z
nadrukami PO były jedynymi czystymi w mojej szafie. Jeśli my jako
społeczność pozwalamy, by nasze państwo traktowało nas jak nieletnich
pod kuratelą dorosłych, to demonstrujemy, że cały czas bardziej jesteśmy
poddanymi niż obywatelami.
Absurdy oczywiście
można mnożyć. Bo co by było, gdyby w okresie przed referendum
zwolennicy odwołania H G-W za swój kolor przyjęli barwy żółto-czerwone i
w takich koszulkach pojawili się dziś na ulicach? A gdyby nie daj Boże
taki typ założył żółtą koszulką i czerwone spodnie. To co? Władza by za
nim biegała i spodnie z niego ściągała na ulicy? Chyba będę musiał
namówić, którąś partię przed następnymi wyborami, by budowała
skojarzenie z jakimś kolorem.
4. Cisza
wyborcza jest prawem złym, bo daje obcym większe prawo do rozmowy o
Polsce niż Polakom. Anglik w „angielskim internecie” może sobie
spokojnie dziś rozmawiać o referendum w Warszawie, choć te treści są
dostępne w Polsce. Ale Polak w Gdańsku wedle naszej Państwowej Komisji
Wyborczej już nie ma takiego prawa.
Oczywiście,
gdy głupole z PKW grożą nam to rozmowa na facebooku trwa w najlepsze.
Często bardziej z przekory, niż zaangażowania politycznego. Ci co
bardziej bojaźliwi pytają się o wypad do Bufetu centralnego (taka knajpa
w Warszawie, Bufetowa, to również przydomek Hanny Gronkiewicz Waltz)
oraz o to ilu naiwnych wybrało się na grzybobranie (PO w Warszawie
organizowała niedzielny wyjazd na grzybobranie, by zmniejszyć
frekwencję).
5. Cisza wyborcza jest złym prawem bo słabo egzekwowanym. Mnożenie praw, dla których nie ma społecznego poparcia obniża szacunek dla prawa w ogóle. Czym prędzej wyczyścimy nasza prawa z absurdalnych zakazów tym lepiej dla prawa.
A żebym nie było gołosłowny: zachęcam wszystkich Warszawiaków do udziału w dzisiejszym referendum.