Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Drukarze

Dlaczego nadrukowane przez FED dolary nie wywołują hiperinflacji?

Drukarze

Minął rok od wybuchu kryzysu finansowego, który pociągnął za sobą załamanie gospodarcze na świecie. Recepta bankierów i polityków na zahamowanie rozpadu gospodarek okazała się jedna: ekspansja monetarna i fiskalna. Prawie zerowe stopy procentowe, nabywanie aktywów finansowych przez banki centralne, finansowane z długu wydatki publiczne mają stworzyć iluzję i zmienić negatywne oceny przyszłości przez konsumentów i przedsiębiorców.

Największą dla nas zagadką polityki gospodarczej ostatniego roku stało się utrzymywanie się relatywnie niskiej inflacji. Olbrzymia ekspansja monetarna i fiskalna powinna doprowadzić do wzrostu inflacji. Tak się jednak póki co nie dzieje. Być może presja deflacyjna jest tak silna, że nawet rozkręcona stymulacja nie jest w stanie rozpalić ognia inflacji i hiperinflacji. W sposób jawny deflacja występowała w 2009 r. w Chinach („Smocze tajemnice”). Natomiast na zachodzie można dostrzec jej symptomy np. w postaci drastycznych przecen w trakcie ostatniego sezonu świąteczno-noworocznego. Być może impuls stymulacyjny potrzebuje nieco większego niż rok czasu na zwiększenie inflacji (opóźnienie w transmisji).

Problem jest na tyle intrygujący, że przyjrzeliśmy się jak w szczegółach wygląda interwencja monetarna w Stanach Zjednoczonych. W potocznym wyobrażeniu drukarze z Rezerwy Federalnej wkładają całe serce i siły w druk pustego pieniądza.

 drukarze1.gif  

Źródło: http://www.federalreserve.gov/releases/h6/hist/h6hist7.txt

W ciągu ostatnich trzech lat podaż pieniądza w Stanach Zjednoczonych stopniowo wzrastała. W II połowie 2008 r. można dostrzec pewne przyspieszenie dynamiki, ale już w 2009 r. przyrost pieniądza w systemie gospodarczym był umiarkowany (oczywiście w realiach systemu fiducjarnego). Co więcej w drugiej połowie 2009 r. podaż szerokiego pieniądza (M2) zaczęła się kształtować poniżej linii trzyletniego trendu.

Generalnie interwencja monetarna Rezerwy Federalnej jest trudno dostrzegalna w podstawowych agregatach pieniężnych Stanów Zjednoczonych. Zachowują się one prawie tak jakby jej nie było. Tu kryje się odpowiedź na pytanie dlaczego w Stanach Zjednoczonych nie ma spodziewanej inflacji.

Sprawdźmy, czy „drukarze” FED-u istotnie pracują w pocie czoła. Pierwszy rzut oka na sumę bilansową FED-u pozwala jednoznacznie stwierdzić, że prywatny centralny bank Stanów Zjednoczonych wręcz dwoi się i troi.

 drukarze2.gif  

Źródła:

http://www.federalreserve.gov/releases/h41/Current/

http://www.federalreserve.gov/releases/h41/20100114/

http://www.federalreserve.gov/releases/h41/hist/h41hist1.txt

http://www.federalreserve.gov/releases/h41/hist/h41hist7.txt

Do połowy września 2008 r. suma bilansowa FED-u (aktywa, pasywa) nie przekraczała 950 mld dolarów. Obecnie (styczeń 2010 r.) sięga prawie 2,3 bln dolarów, czyli wzrosła ok. 2,4 razy. Puchnięcie bilansu FED-u rozpoczęło się w połowie września 2008 r. i jest kojarzone z upadkiem Lehman Brothers (15 wrzesień 2008 r.).

Pasywa Rezerwy Federalnej składają się z trzech podstawowych pozycji. Wydrukowany pieniądz gotówkowy (funkcja banku centralnego jako emitenta gotówki), depozyty banków (funkcja banku banków) oraz depozyty rządu USA (funkcja banku obsługującego rząd).

 drukarze3.gif  

Źródła: jak wyżej.

Nowo wprowadzony do obiegu pieniądz gotówkowy jak na realia kryzysu nie jest porażający. Do września 2008 r. w obiegu cyrkulowało ok. 835 mld dolarów. Obecnie jest ich ok. 920 mld (wzrost o ok. 10 %). Jednak prawdziwe cuda dzieją się z pieniądzem depozytowym, kreowanym nie przez maszyny drukarskie, a przez zapis na kontach księgowych w systemach informatycznych. Depozyty banków komercyjnych w banku centralnym do czasu jawnego wybuchu kryzysu wynosiły średnio ok. 8,9 mld dolarów (styczeń 2007-połowa września 2008). Obecnie 20 stycznia 2010 r. wynoszą ponad 1,2 bln dolarów. Wzrosły ponad 135 razy. Z kolei depozyty rządowe przed połową września 2008 r. wynosiły średnio ok. 5,1 mld dolarów. Teraz wynoszą ok. 149 mld dolarów, przy czym w październiku 2008 r. sięgały prawie 660 mld dolarów i były wówczas większe niż depozyty wszystkich banków komercyjnych w Stanach Zjednoczonych w systemie Rezerwy Federalnej.

Aby znaleźć odpowiedź jakie działania spowodowały tak gigantyczne zmiany w depozytach ulokowanych w FED-e przyjrzyjmy się majątkowi FED-u – jego aktywom. Jednocześnie analiza operacji czynnych FED-u (udzielanie kredytów, zakup papierów wartościowych i inne inwestycje) da nam bezpośredni wgląd w finansowe jądro kryzysu.

 drukarze4.gif  

Źródła:

http://www.federalreserve.gov/releases/h41/Current/

http://www.federalreserve.gov/releases/h41/20100114/

http://www.federalreserve.gov/releases/h41/hist/h41hist2.txt

http://www.federalreserve.gov/releases/h41/hist/h41hist3.txt

http://www.federalreserve.gov/releases/h41/hist/h41hist4.txt

http://www.federalreserve.gov/releases/h41/hist/h41hist5.txt

http://www.federalreserve.gov/releases/h41/hist/h41hist6.txt

W oparciu o zmiany w majątku FED możemy wyodrębnić cztery fazy kryzysu.

Od początku 2007 r. po pęknięciu spekulacyjnej bańki na rynku nieruchomości banki zaczęły ogłaszać coraz większe straty na kredytach hipotecznych. W lipcu 2007 r. zbankrutowały dwa fundusze inwestycyjne banku Bear Stearns. Faza pierwsza kontrakcji FED rozpoczęła się pod koniec sierpnia 2007 r. Rezerwa Federalna zaczęła delikatnie zwiększać finansowanie systemu bankowego kredytem (pozostałe instrumenty zwiększające płynność na powyższym wykresie). Jednocześnie równie stonowanie zaczęła pozbywać się papierów skarbowych rządu USA. W rezultacie wpływ tych operacji na bilans FED był praktycznie neutralny. Przypuszczamy, że w tej fazie zaczęto przygotowywać rynki do bardziej zaskakujących operacji. W dniu 18 września 2007 r. FED rozpoczął również obniżanie swojej stopy procentowej z ówczesnych 5,25 % do obecnych 0,00-0,25 %.

W drugiej fazie, która rozpoczęła się od grudnia 2007 r. FED zdynamizował zarówno sprzedaż papierów skarbowych oraz kredytowanie banków. Operacje stały się wyjątkowo pokaźne. Zbyto blisko 280 mld dolarów długu rządu USA, a amerykański system finansowy zasilono kredytami o wartości ok. 260 mld dolarów. Ale to nie wszystko. Szczególną cechą drugiej fazy było pożyczenie przez FED dolarów amerykańskich innym bankom centralnym na świecie. Pod koniec II fazy kwota tych nadzwyczajnych pożyczek (w formie SWAP) sięgnęła 62 mld dolarów. Operacje SWAP dowodzą, że jakieś pozaamerykańskie instytucje finansowe nie miały środków na zamknięcie swoich pozycji  (zapłatę zobowiązań w dolarach). Jest to sygnał świadczący o tym, że kryzys ma korzenia znacznie głębsze niż rynek kredytów hipotecznych, sięgające do rozbujanej spekulacji. Podobnie jak w fazie I, również w fazie II operacje FED-u były zbilansowane, środki na zastrzyki płynności czerpano z wycofywania z inwestycji w papiery skarbowe. Suma bilansowa FED-u nie ulegała dzięki temu większym zmianom, co z pewnością nie niepokoiło rynków. Faza II zakończyła się w połowie września 2008 r.

Początkiem fazy III było słynne bankructwo Lehman Brothers. FED przestał się cackać. W sposób bezprecedensowy jednocześnie udzielał kredytów instytucjom finansowym w kraju (USA) oraz zagranicznym bankom centralnym (SWAPy). Kredyty z FED-u w USA zwiększono o ok. 800 mld dolarów. W zagraniczne banki centralne wpompowano dodatkowo ponad 500 mld dolarów. Robiono to już bez poszukiwania jakiś wewnętrznych źródeł finansowania (np. sprzedaż obligacji rządowych jak w fazie I i II). Tworzono nowiutkie dolary w formie zapisów komputerowych. To właśnie wówczas nastąpił drastyczny wzrost depozytów banków i depozytów rządu USA oraz zwielokrotnienie bilansu FED.

Faza IV rozpoczęła się w styczniu 2009 r. FED zaczął stopniowo wycofywać kredyty dla instytucji finansowych. Nie oznacza to jednak, że system zaczęto drenować z wirtualnej gotówki. Wycofując się z instrumentów kredytowych, a wiec z natury tymczasowych, FED zaczął wykupywać gigantyczne ilości papierów wartościowych opartych o hipoteki. Do chwili obecnej stał się ich właścicielem na kwotę blisko 1 bln dolarów nabywając je od banków komercyjnych. Przy okazji stał się wierzycielem hipotecznym, a zatem posiadł roszczenia do olbrzymiego majątku nieruchomego w Stanach Zjednoczonych. Dzięki tej operacji banki komercyjne nie tylko nie uszczupliły swoich zasobów gotówkowych, ale je zwiększyły do ponad 1 bln dolarów. Z średnio ok. 8,9 mld dolarów przed kryzysem...

Jednocześnie FED odbudował portfel papierów skarbowych, których poziom z powrotem sięgnął blisko 800 mld dolarów. Ułatwiło to zwiększenie płynności rządowi USA.

Podkreślmy, że wykreowany przez FED nowy kryzysowy dolar osiadł na rachunkach banków komercyjnych i rządu w FED-ie. Nie rozpoczął cyrkulacji. Nie kupuje się za niego towarów i usług. Oto wyjaśnieniu fenomenu dlaczego w USA drastycznie nie rośnie inflacja.

Pojawia się jednak niepokojące pytanie po co instytucjom w USA potężna góra nowych dolarów?

W przypadku banków komercyjnych teoria bankowości daje wskazówkę. Rezerwy banków służą zabezpieczeniu wypłacalności banków w przypadku przewagi wycofujących depozyty nad je wpłacającymi. Propagandowym celem utworzenia FED-u w 1913 r. było właśnie stworzenie systemu dostarczającego bankom komercyjnym płynność w przypadku runu na banki. Jeżeli założymy, że FED wypełnia swoją ustawową funkcję, to bankierzy i politycy w Stanach Zjednoczonych przygotowują system bankowy do jakiejś gigantycznej katastrofy finansowej. Przygotowują, albowiem pompowanie do banków komercyjnych gotówki trwa cały czas. Co więcej FED półoficjalnie już czyni zabiegi, aby ta gotówka pozostała w bankach. Rozważa jej oprocentowanie, aby banki w oparciu o nią nie rozpoczęły akcji kredytowej i mnożnikowej kreacji pieniądza depozytowego.

Publiczne rozważanie oprocentowania rezerw banków komercyjnych w FED-ie naszym zdaniem stanowi zasłonę dymną. FED wśród narzędzi niedopuszczających do generowania impulsu inflacyjnego ma bowiem znacznie prostsze narzędzie – stawkę rezerw obowiązkowych. Wystarczy podnieść jej poziom, aby zamrozić kryzysowy dolar na rachunkach w banku centralnym. To jednak oznacza, że FED wprost na pstryknięcie palcami może zrobić co mu się podoba. Będzie chciał inflacji i osłabienia dolara, zrobi to. Będzie chciał trzymać w cuglach podaż dolara zrobi to. Co więcej uważamy, że część wykreowanego przez FED kryzysowego dolara jest używana do międzynarodowych spekulacji przez największe banki Ameryki. W realiach amerykańskiej polityki pieniężnej oznacza to jednak, że najwięksi bankierzy inwestycyjni w USA grają znaczonymi kartami, mając możliwość dowolnego kształtowania podaży i popytu na rynkach finansowych dzięki olbrzymim rezerwom gotówkowym. Zasiadanie z nimi do stołu to finansowe samobójstwo. Ale samobójców nie brakuje, zwłaszcza jeżeli dopuszczają grę cudzymi (bo naszymi) pieniędzmi.

Oprócz banków komercyjnych jeszcze jedna instytucja w Stanach Zjednoczonych przygotowuje się do czegoś niedobrego. Sygnał o tych przygotowaniach wypływa z analizowanych przez nas danych. Przyjrzyjmy się jeszcze raz depozytom, depozytom rządu Stanów Zjadnoczonych. W III fazie kryzysu przekroczyły one 600 mld dolarów. Ba rosły szybciej niż depozyty banków. W 2009 r. wahały się pomiędzy 200 a 300 mld dolarów, spadając z tego poziomu pod koniec roku do ok. 40-50 mld dolarów. Jednak na przełomie roku zostały odbudowane i sięgają obecnie prawie 150 mld dolarów. Podkreślmy jest to gotówka na rachunku rządu USA, rządu notującego chroniczny deficyt budżetowy, rządu który za pożyczone pieniądze musi płacić odsetki zaciskające pętle na szyi Amerykanów. I oto ten rząd trzyma sobie w banku, w FED-e, setki miliardów dolarów, gdy do września 2008 r. wystarczało mu do zachowania płynności budżetowej średnie saldo 5,1 mld dolarów. I jeszcze jedno. Przez większość 2009 r. większość tych depozytów rząd przechowywał na specjalnym rachunku uzupełniającym. Od połowy października 2009 r. środki te znajdują się w większości już na rachunku podstawowym Departamentu Skarbu.

Dlaczego rząd USA posiada takie niecodzienne rezerwy finansowe? Jakich nagłych wydatków się spodziewa? Co ukrywa się przed narodami świata?

Artykuł opublikowany w dniu 29 stycznia 2010 r. na urbas.blog.onet.pl

__________________________

Autor, specjalista finansów i bankowości, jest jednym z kilku ekonomistów, którzy ostrzegali o grożącej drugiej fali kryzysu, która uderzy w Polskę.

Swoje przewidywania publikuje od 2009 r. w formie bloga, zapewniając każdemu możliwość weryfikacji sądów.

Autor konsultuje praktyków życia gospodarczego w sprawach kryzysu postrzeganego jako zagrożenie, ale i szansa. Uczestniczy w spotkaniach publicznych i niepublicznych.

Data:
Kategoria: Gospodarka

Tomasz Urbaś

Jak nie wiadomo o co chodzi... - https://www.mpolska24.pl/blog/urbas1

Ekonomista i publicysta.

Pasjonuje się makroekonomią, polityką pieniężną oraz finansami publicznymi i międzynarodowymi. Miłośnik książek, nauk ścisłych i historii.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.