Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Andrzej Wernic: „Korzenie powinny zobowiązywać”

W mediach bez echa przeszedł „patriotyczny List” dziennikarza i historyka - Pana Andrzeja Wernica który został wysłany do Prezydenta Bronisława Komorowskiego. Wydaje mi się, że nie zasługuje on jedynie na pozostanie w archiwum Kancelarii Prezydenta RP. Ciekawe ile takich listów obecnie kryją sejfy w Kancelarii Prezydenta.



Publikujemy go za zgodą autora oraz w ramach współpracy z fejsbukową grupą dyskusyjną „RaMPA”, która jako pierwsza zamieściła i upubliczniła „patriotyczny List” Andrzeja Wernica. Nie można bowiem być obojętnym na słowa w nim zawarte, ale najlepiej będzie gdy sami je przeczytacie poniżej.



Warszawa,4 października 2010roku



Szanowny Panie Prezydencie

Podkreśla Pan, historyk, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego i polityk, głębokie związki swojej rodziny pochodzącej z Kresów Wschodnich Rzeczpospolitej z chrześcijańskimi i niepodległościowymi tradycjami, ideałami i wartościami. Mówi Pan o dumie z rodzinnych korzeni, którym wierna była zawsze Pana rodzina. Szczyci się Pan z pokrewieństwa z Tadeuszem Borem-Komorowskim, generałem dywizji, Naczelnym Wodzem, Komendantem Głównym Armii Krajowej. Dumny jest Pan Prezydent ze służby i walki Ojca-Zygmunta, żołnierza Wileńskiej Armii Krajowej ps. „ Kor”, uczestnika akcji Burza” oraz własnej przynależności i związków z Harcerstwem i „Solidarnością”, z udziału w podziemnej niepodległościowej i antykomunistycznej działalności.

Taki rodowód i korzenie powinny zobowiązywać do wierności tym wartościom, ideałom i tradycjom, do godnej postawy, odpowiedzialności, rozważnych decyzji. Stanowi to szczególne zobowiązanie i ważne przesłanie, ponieważ dotyczy Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej.

Niestety już Pana niezwykle grzecznościowe gesty w stosunku do gen. Wojciecha Jaruzelskiego, zaproszenie go w czerwcu br. do wspólnej podróży rządowym samolotem do Moskwy na uroczystości 65-lecia zakończenia II wojny światowej a następnie na uroczystości związane z zaprzysiężeniem Pana na prezydenta RP i przejęcia zwierzchnictwa nad Wojskiem Polskim wraz z innymi funkcjonariuszami i aparatczykami PZPR z tow. Aleksandrem Kwaśniewskim na czele wzbudziło moje zdumienie i sprzeciw. Był to niewątpliwie wyraz i gest Pana uznania i szacunku dla zaproszonych gości.

Gen. Wojciech Jaruzelski, I sekretarz KC PZPR, premier, wiernie służył sowieckiej władzy, jako janczar, oficer LWP, Zwiadu Wojskowego II Oddziału Informacji Wojskowej Sztabu Generalnego, notowany, jako „Wolski”. Uczestniczył w walkach z po akowskim zbrojnym podziemiem i odpowiedzialny jest za sowietyzację wojska, fałszowanie historii, walkę z Kościołem i „Solidarnością”, ustanowienie stanu wojennego i jego konsekwencje. O jego moralnej postawie świadczy fakt, że wiernie służył tym, którzy przyczynili się do śmierci jego ojca na nieludzkiej ziemi.

Te gesty w stosunku do Wojciecha Jaruzelskiego i jego partii, siłą narzuconej nam komunistycznej władzy stały się początkiem tworzenia przez Pana prezydenckiego Frontu Jedności Narodowej znanego w PRL już od 1952 r. i kontynuowanego w dniach stanu wojennego, jako Porozumienie Odrodzenia Narodowego, (PRON).

Tak przyjąłem skandaliczną Pana decyzję mianowania tow. prof. Tomasza Nałęcza na doradcę prezydenta RP ds. historii i dziedzictwa narodowego. To był dla mnie prawdziwy szok.

Gdy na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. polała się robotnicza krew i partia przeciwstawiając się stoczniowcom i demonstrantom użyła siły, wojsko strzelało do protestujących i zginęli ludzie 21-letni student historii Uniwersytetu Warszawskiego Tomasz Nałęcz wstąpił do PZPR, partii podległej Moskwie, nie polskiej służącej sprawie. Czterdzieści lat później w 2010 r. został doradcą prezydenta RP do spraw niezmiernie ważnych dla Polski i Polaków, bo historii i dziedzictwa narodowego tak brutalnie i bezwzględnie fałszowanych przez komunistów, tej historii i tego dziedzictwa w obronie, których walczyły pokolenia Polaków. Walczyli a nawet i ginęli tak i moi Najbliżsi.

Wówczas też mój Mistrz, Szef i Przyjaciel red. Jerzy Ślaski, znany Panu doskonale i bardzo wielu Żołnierzom Niepodległości i Polski Walczącej decyzją i pod naciskiem sekretarza KC PZPR, członka Biura Politycznego KC PZPR Zenona Kliszki za linię historyczną, za walkę z cenzurą i odfałszowanie historii na łamach „Wrocławskiego Tygodnika Katolików” (WTK), którego od 1958 roku był naczelnym redaktorem i został odsunięty od redagowania tego tygodnika. Wraz z nim straciłem pracę w WTK, jako jego najbliższy współpracownik.

Kogo więc Pan mianował na swojego doradcę Panie Prezydencie?

I tak aż do stycznia 1990 roku, kiedy na XI Zjeździe PZPR partia została rozwiązana tow. prof. Tomasz Nałęcz wiernie służył PZPR-owi, wpierając jej marksistowsko-leninowską ideologią i taką wizję historii. Taka była przez 20 lat jego partyjnej działalności. Po rozwiązaniu PZPR wstąpił do Socjaldemokracji Rzeczpospolitej Polskiej i rozpoczął nowy etap partyjnej działalności tym razem pod przewodnictwem Aleksandra Kwaśniewskiego.

Przez 20 lat przynależności do PZPR, jako historyk i naukowiec nie reagował na marksistowsko- -leninowską indoktrynację Polaków, na fałszowanie historii na wiernopoddańczy stosunek do ZSRR. Nigdy nie rzucił legitymacji partyjnej, a miały wówczas miejsce ważne wydarzenia, wobec, których trudno było być obojętnym chyba, że kierowało się instynktem koniunkturalisty tak jak to czynił tow. Nałęcz.

Przypomnę, więc najważniejsze z nich: strajki w zakładach przemysłowych Łodzi stłumione przez ZOMO (luty 1971 r.), tzw. list 15-stu ( protest intelektualistów w sprawie Polaków w ZSRR, (grudzień 1974 r.), strajki i demonstracje uliczne w Radomiu, Ursusie i Płocku i brutalna interwencja MO, ZOMO, SB (czerwiec 1976r.), powołano Komitet Obrony Robotników ( wrzesień 1976r.), powstał Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela (marzec 1977r.), tragiczna śmierć studenta Stanisława Pyjasa w Krakowie (maj 1977 r.), powołanie w Warszawie Uniwersytetu Latającego odkłamującego m.in. historię i zajmującego się faktami przemilczanymi (październik 1977r.), powstanie Ruchu Młodej Polski (lipiec 1979r.), utworzenie Konfederacji Polski Niepodległej (wrzesień 1979r.), strajki Stoczni Gdańskiej i utworzenie, NSZZ „Solidarność” (sierpień 1980r.).

To są tylko niektóre ważne wydarzenia i fakty, z których historyk powinien wyciągnąć wnioski i zastanowić się nad postępowaniem i działalnością partii. Prof. Nałęcz wierzył jednak partii i ufał jej a może zabrakło mu Panie Prezydencie odwagi i nie stać go było na krytyczną ocenę PZPR. Taką też postawę prezentował w tragicznych dniach stanu wojennego, kiedy wspierał gen Wojciecha Jaruzelskiego, I sekretarz KC PZPR. I nie ma, co się dziwić, gdyż prof. Tomasz Nałęcz wywodzi się ze szkoły historycznej tow. prof. dr hab. Henryka Jabłońskiego, posiadającego PPS-owski rodowód. To m.in. on przyczynił się i uczestniczył 1948 roku do wcielenia PPS do PZPR. Był członkiem Biura Politycznego KC PZPR, ministrem oświaty, przewodniczącym Rady Państwa. Jego uczniem został Andrzej Garlicki, profesor Uniwersytetu Warszawskiego odnotowany w Instytucie Pamięci Narodowej, jako Tajny Współpracownik o pseudonimie „Pedagog”, współpracował od 1953 roku z UB i SB. Mówił, że nie brał pieniędzy, ale donosił z pobudek ideowych. Nadal jest członkiem zespołu redakcji tygodnika „Polityka”, na UW miał wykład monograficzny pt. „Dzieje PRL-u”. I to jego uczniem jest tow. prof. Tomasz, Nałęcz, który pod kierunkiem „Pedagoga” napisał i obronił w 1977 roku pracę doktorską a w 1988 roku został doktorem habilitowanym, aby w 2005 roku sięgnąć po tytuł profesora nadzwyczajnego na Uniwersytecie Warszawskim gdzie kształci przyszłych historyków.

Czy czyni to w duchu swojej byłej partii i naukowych mistrzów?

Istnieje nadzieja Panie Prezydencie, że za Pana sprawą i prezydencką nominacją tow. Nałęcz otrzyma tytuł profesora zwyczajnego. Myślę, że być może, jako członek Pana zaplecza politycznego- Frontu Jedności Narodowej na to zasłuży. Ma też niewątpliwie jeszcze szansę zostać członkiem Platformy Obywatelskiej, co by było pięknym uwieńczeniem jego długiej kariery politycznej biegnącej z PZPR do Socjaldemokracji Rzeczpospolitej gdzie sprawował funkcję wiceprzewodniczącego do Unii Wolności, aby w 1993 roku zostać posłem. Do Sejmu powrócił w 2001 roku z listy SLD- UP i sprawował funkcję wicemarszałka. W 2004 roku porzucił Unię Pracy i wstąpił do Socjaldemokracji Polskiej Marka Borowskiego vel Bermana i w czerwcu 2005 roku został szefem sztabu wyborczego w wyborach prezydenckich.

Nie trwało to długo, bo już w sierpniu 2005 roku opowiedział się za kandydaturą Włodzimierza Cimoszewicza i został jego rzecznikiem. Został za to wykluczony z SdPl i usunięty z listy wyborczej do Sejmu. Gdy we wrześniu 2005 tow. Cimoszewicz zrezygnował z kandydowania na prezydenta RP tow. Nałęcz stracił kolejnego pryncypała. Próbował jeszcze kontynuować karierę polityczną kandydując w czerwcu 2009 roku z listy Centrolewicy do Parlamentu Europejskiego, ale poniósł klęskę. Walczył jednak nadal, aby mógł kontynuować partyjną karierę polityczną. Jako człowiek dialogu przeprosił się z Markiem Borowskim i ponownie wstąpił do jego partii. Mając jednak ambicje polityczne i obiektywną, wysoką ocenę samego siebie z rekomendacji SdPl i Partii Demokratycznej w grudniu 2009 roku znalazł się w kręgu kandydatów na prezydenta RP. Jego zapał na fotel i zaszczyty prezydenckie nie trwał jednak długo, bo u progu kampanii wyborczej złożył rezygnację. Nie jest pokornym i spokojnym członkiem i entuzjastą polskiej lewicy, o czym świadczy jego partyjna droga i ciągły niepokój. Krytycznie oceniał i atakował lidera SLD Grzegorza Napieralskiego. Jako długoletni nie tylko naukowiec, ale i polityk uznał Panie Prezydencie, że w obliczu takiej wielkiej groźby, jaką byłoby widmo powrotu IV Rzeczpospolitej trzeba poprzeć jak mówił „ Pana Komorowskiego, bowiem nie ma sensu, żeby ludzie lewicy marnowali swój głos na kandydaturę, która i tak nie ma realnej szansy”.

I tak jak wielu postkomunistów (Kwaśniewski, Borowski, Cimoszewicz, Oleksy, Miller, Belka, Rosati, Ciosek, Zemke itd. Itp.) poparło Pana kandydaturę.

Myślę, że właśnie za ten dobry przykład, wspaniałą i mądrą postawę oraz przewidującą decyzję został przez Pana wyróżniony i wynagrodzony. Uważam, że jest to jedyne, słuszne i właściwe uzasadnienie Pana decyzji mianowania tow. prof. Nałęcza doradcą prezydenta. Podał Pan mu rękę w niełatwym dla niego czasie i sytuacji, możliwości zakończenia kariery. Nie mógł przecież już liczyć na pomoc i wsparcie swoich partyjnych towarzyszy, którzy krytycznie go oceniają i nie cieszy ich szacunkiem oraz sympatią. Wicemarszałek Sejmu z SLD Jerzy Wenderlich uważa, że jest podatny na zdrady polityczne, co wynika z jego natury i cieszy się, że nareszcie znalazł dla siebie jakiegoś gospodarza, bo osobiście by go nie zatrudnił. Euro posłanka, gwiazda SLD- prof. Joanna Senyszyn podkreślając jego polityczny koniunkturalizm twierdzi, że nie wszyscy Polacy cierpią na amnezję i pragną być oszukiwani, bo dokonał wielu politycznych wolt i nieuczciwych zagrań. Pana koleżanka z Platformy Obywatelskiej Julia Pitera mówi o nieprzestrzeganiu prawa przez posła Tomasza Nałęcza.

Panie Prezydencie nie będę zajmował się twórczością naukową Pana doradcy wywodzącego jak już napisałem z marksistowskiej szkoły tow. prof. Henryka Jabłońskiego i jego ucznia tow. prof. Andrzeja Garlickiego TW „Pedagog”. Trzeba jednak podkreślić, że jest niezwykle aktywny w piśmie i mowie w zwalczaniu i dokumentowaniu tzw. legend i mitów dotyczących Marszałka Józefa Piłsudskiego, o czym m.in. świadczy napisana razem z żoną Darią książka „Józef Piłsudski- legendy i fakty” (Wyd.1986).Wydana została pod patronatem partyjnego kolegium redakcyjnego, co stanowi swojego rodzaju ewenement. Tworzą je profesorowie: Antoni Czubiński, Jerzy Maternicki, Henryk Słabek, Aleksander Sobczyk, Józef Ryszard Szaflik (TW zwerbowany w marcu 1968 roku), Jan Tomicki i Marian Wojciechowski. Być może mamy do czynienia z partyjnym patronatem historycznym „autorytetów” nad książką, co ma podkreślić jej wagę i znaczenie. Nie znajdziemy jednak w niej kłamstw, opinii, insynuacji i komentarza o nich, które były wytworem endeków, ale także partyjnych historyków i publicystów w latach PRL-u. Mity i legendy oraz ordynarne kłamstwa tamtych lat aktywnej i naukowej działalności oraz twórczości prof. Nałęcza nie weszły jednak w zakres jego zainteresowań.

Tymczasem tak się szczęśliwie złożyło Panie Prezydencie, że wychowałem się w kulcie Marszałka, który przekazywał i opowiadał o Nim Ojciec, Legionista, żołnierz wojny polsko- bolszewickiej 1920r., zawodowy oficer II Rzeczpospolitej, uczestnik obrony Warszawy we wrześniu 1939 roku, odznaczony Orderem Virtuti Militari. I wieczna chwała Mu za to. On też mówił mi o tych mitach i legendach związanych z Józefem Piłsudskim, stanowiących zakres szczególnego zainteresowania prof. Nałęcza a ja z tego przekazu i opowieści Ojca jestem bardzo dumny, bo umocniły one moje przekonanie, wzmocnione wiedzą historyczną, że był Wielkim Polakiem.

Dobrze się stało, że mogłem poznać poglądy i stanowisko prof. Nałęcza nie tylko z prasowych wypowiedzi i jego publikacji podczas publicznego spotkania i dyskusji, mającej miejsce 21 września br. w Domu Spotkań z Historią przekonałem się, że innym służymy i o innych myślimy wartościach i ideałach, gdy mowa jest o fundamentach, na których rozwijać się ma Polska, jej dalszy i pomyślność. Moje są chrześcijańskie i niepodległościowe.

A Pana doradcy Panie Prezydencie? Ja jestem człowiekiem Wiary i Kościoła a prof. Nałęcz?

I dlatego uważa że ludzie Wiary nie mogą mówić o „Cudzie nad Wisłą”, bo takiego jak twierdzi nie było. Uważa, że w Ossowie powinien stanąć pomnik na grobie Żołnierzy Armii Czerwonej, którzy zginęli w sierpniu 1920 roku a nie skromna mogiła do tego jeszcze otoczony bagnetami bolszewickimi, jako symbol ich zaciekłej walki. Oczywiście poświęcony i przekazany z udziałem kompanii honorowej WP, duchowieństwa, władz państwowych i lokalnych oraz Pana Panie Prezydencie. Szanujemy poległych nawet i tych, którzy nieśli Polsce zniewolenie i terror, ale nie stwarzajmy wrażenia, że oddajemy im cześć i chwałę i to jeszcze z wojskowymi honorami. I taką uroczystość z Pana udziałem chciałby zorganizować 15 sierpnia br. Pana doradca i będzie dążył, aby tak się stało w najbliższym czasie.

Ma także kłopoty z dwoma doniosłymi sierpniowymi wydarzeniami. 15 Sierpnia 1920 roku to dzień zwycięstwa, Dzień Wojska Polskiego a 1 sierpnia 1944 roku to przecież klęska. Czy o obu można mówić jednoznacznie?. Przeciwstawia, więc te dwie doniosłe daty i wydarzenia głosząc i propagując obcą nie tylko mnie wizję bohaterskiego, samotnego boju powstańczej Warszawy, wizję rodem z PRL-u i partyjnych propagandzistów. Powinien, więc wiedzieć, że to Pan Panie Prezydencie, jako wiceminister obrony narodowej i poseł na Sejm RP w sierpniu 1992 roku protestował przeciwko przywróceniu dnia 15 sierpnia, jako Święta Wojska Polskiego, gdyż nie odpowiada ono podobno generalicji, absolwentom Wojskowej Akademii im. Michaiła Frumzea w Moskwie i kadrze związanej z Ludowym Wojskiem Polskim, o którą się Pan tak troszczył i wspierał. Pamięć, o której obecnie mówi prof. Nałęcz jak się okazuje jest krótka, gdyż okazało się że właśnie 15 sierpnia to bardzo dobra i odpowiednia data aby upamiętnić żołnierzy Armii Czerwonej.

Zapomniał tow. Nałęcz, że to Stalin i jego zwolennicy z PPR, przedstawiciele PKWN-u czekali na śmierć powstańczej Warszawy i że Polacy mieli prawo decydować o swojej przyszłości. I dlatego w imię obrony honoru narodu podjęli walkę, choć siły były nierówne. Na głęboki sens Powstania Warszawskiego wskazał Prymas Tysiąclecia kardynał Stefan Wyszyński, który 6 października 1961 roku tak mówił w kościele św. Marcina w Warszawie „ Straszne to były dni, ale jakże wspaniałe. Okryła się stolica narodu, który chciał być wolny, nową chwałą, albowiem Naród- przez synów swoich walczących w Warszawie- zaświadczył, że pragnie wolności i ma do niej całkowicie prawo….. Bo nawet, gdy padną wszyscy pozostanie jeszcze sprawa i prawo do wolności i chociaż pozostały góry ciał przykrytych gruzami, to jeszcze te są małe w porównaniu do wielkiego prawa, jakie ma człowiek, naród i ludzkość- prawa do wolności.”

A, które z tych spojrzeń na Powstanie, tych wizji jest Panu bliższa?

Prof. Nałęcz powiedział, że zna moje publikacje z tygodnika „Kierunki” i ceni je, ale usprawiedliwiając swoją przynależność do PZPR uznał, że przecież tygodnik ten również służył partii. Nie wiedział, że w zespole Prasy Stowarzyszenia PAX („Słowo Powszechne”, „Kierunki”, „Wrocławski Tygodnik Katolików” (WTK), „Zorza”, „Katolik”, „Życie” i „Myśl”) nie było podstawowej organizacji partyjnej ani I sekretarza.

Panie Prezydencie proszę, aby poinformował Pan swojego doradcę, że w redakcji tygodnika „Kierunki” pracował tak że Pana Ojciec- Zygmunt Komorowski. Poznałem Go pracując w redakcji tygodnika WTK a potem „Słowa Powszechnego” od 1960 roku do 13 XII 1981 roku. To On wraz z żołnierzami Uderzeniowych Batalionów Kadrowych (UBK) Bolesława Piaseckiego ps. „Sablewski” opowiadał mi o walkach Armii Krajowej na Wileńszczyźnie, o czym wówczas publicznie się nie mówiło i nie pisało. To była doskonała lekcja historii.

Wielka szkoda, że nigdy Pan nie wspomniał, że Pana ojciec pracował w Stowarzyszeniu PAX. To zapewne dzięki Bolesławowi Piaseckiemu, który otaczał opieką swoich żołnierzy i towarzyszy broni z AK, UBK, więźniów NKWD, UB, SB, Sybiraków z mec. Antonim Pajdakiem, zastępcą Delegata Rządu na Kraj na czele otrzymał Pan ryczałt w redakcji „Słowa Powszechnego” i nie musiał Pan pojawiać się w redakcji. W PAX pracowało również i z Pana Ojcem bardzo wielu żołnierzy Września 1939 roku, AK, UBK, NSZ, WiN szykanowanych i więzionych przez komunistyczną władzę. Cenzura strzegła, aby nie można było przekazać ich wspomnień, ukazać ich bojowego szlaku wojennego. W latach 1946- 1955 w PAX pracował także premier Tadeusz Mazowiecki, dla Pana Prezydenta autorytet i szef a dla mnie autor publikacji- paszkwilu o więzionym przez UB biskupie kieleckim Czesławie Kaczmarku, okrutnie przesłuchiwanym oraz sytuacji Kościoła po aresztowaniu Prymasa Polski, kardynała Stefana Wyszyńskiego(„Wrocławski Tygodnik Katolicki” nr 5,6,11,13 17 1953 rok).

A Pan dziś swoim doradcą mianował członka partii, która ich zwalczała. Trudno jest zrozumieć tą decyzję. Może jako kpinę z historii, akceptację postkomunistycznej jej wizji, rehabilitację partyjnych historyków czy może jako odejście Pana Prezydenta od rodzinnych tradycji i wartości, tych chrześcijańskich i niepodległościowych. Są one przecież obce Pana doradcy i zaufanemu współpracownikowi.

W 1990 roku będąc wiceministrem Obrony Narodowej mianował Pan redaktorem naczelnym „Polski Zbrojnej” powstałej w miejsce wojskowej tuby propagandowej „Żołnierza Wolności” red. Jerzego Ślaskiego, do 13 XII 1981 roku redaktora naczelnego „Słowa Powszechnego”, żołnierza Kedywu Okręgu Warszawskiego AK, Oddziału Partyzanckiego 15 pp. AK- WiN mjr „Orlika”- Mariana Bernarciaka, więźnia obozu NKWD dla żołnierza AK, w Skrobowie. Wówczas również i za Pana sprawą Wojsko Polskie przywrócone zostało narodowi. U boku Jurka Ślaskiego towarzyszyłem mu w latach 1990- 1994 w odfałszowywaniu historii, zapisywaniu jej białych kart, przywracaniu tradycji wojskowych lat II Rzeczpospolitej, ukazywaniu bohaterów Wojska Polskiego, Armii Krajowej i innych organizacji niepodległościowych. Była to praca i zadanie pasjonujące. Można powiedzieć, że wojsko otrzymało nowe, solidne fundamenty, na których oparta została praca wychowawcza tak ważna w polskiej armii.

Piszę o tym, dlatego, że ta misja „Polski Zbrojnej” i zadania, które podejmowaliśmy nie miały przecież nic wspólnego z postawą Pana doradcy wówczas partyjnego historyka.

Panie Prezydencie, podjął Pan decyzję niegodną, uwłaszczającą wszystkim tym, którzy przeciwstawiali się komunistycznej władzy i uczestniczyli w walce o odfałszowywanie historii i zapewnienie szacunku oraz uznania dla dziedzictwa narodowego. Moje dziedzictwo to przede wszystkim szacunek dla historii i wyrosłych z niej jakże wielu prawdziwych bohaterów, ludzi zasłużonych dla Polski. Jest wśród nich szczególnie mi bliski Marszałek Józef Piłsudski, o którym tak pięknie i mądrze pisał w swoim pamiętniku mój Brat- Zbigniew, żołnierz 7 pp. AK” Garłuch” rozstrzelany w lipcu 1944 roku na Pawiaku 26 maj 1944 roku zapisał „Dzisiaj wyciągnął Andrzej z biblioteki foliał gazet i album śmierci i pogrzebu Marszałka Piłsudskiego, maj 1935 roku …. Zdawało się nam, że śmierć Marszałka to koniec świata, że bez niego nie będzie Polski…. Dziś właśnie w tych ciężkich chwilach dla Polski myśli nasze lecą ku Wzgórzu Wawelskiemu do kaplicy Srebrnych Dzwonów, gdzie ów Wódz czeka na ostateczny wojenny meldunek. I kiedyś zaiskrzy się blaskiem bagnetów dziedziniec Wawelu, zagrzmią stare komendy i pojedziemy złożyć Wodzowi meldunek.. I ci, co walczyli na obczyźnie i ci, co w kraju lali swą krew”, (Zbigniew Wernic „Pamiętnik Cezara” Wyd. 2009) Panie Prezydencie także i moje myśli lecą dziś często na Wawel, do Królewskich sarkofagów, Marszałka Józefa Piłsudskiego oraz tragicznie zmarłej pary Prezydenckiej Lecha i Marii Kaczyńskich.

Czy o takim dziedzictwie i stosunku do historii myśli Pan Prezydent wyróżniając prof. Nałęcza i obdarzając go wielkim zaufaniem?

To dziedzictwo to również postawa i czyn zbrojny, walka o niepodległość mojego Dziadka, Ojca, Matki, Brata oraz Ciotki- Wandy Chodkowskiej, urszulanki poległej bohatersko 1 sierpnia 1944 roku i Wuj-a Remigiusza Chodkowskiego, inż. architekta porucznika ps. „Blondyn”, Zgrupowania AK „Gurt”, poległego 31 sierpnia 1944 roku. Oboje pośmiertnie odznaczeni Krzyżem Walecznych. Do nich dołączam tylu nieugiętych, bohaterskich Żołnierzy Niepodległości i Polski Walczącej a także wybitnych twórców, przedstawicieli świata kultury i nauki, myśli technicznej oraz Kościoła, którzy przyczynili się do powstania i rozwoju wielkiego naszego dziedzictwa narodowego, do jego rangi i znaczenia w życiu Narodu.

Wstępuje Pan Prezydent na złą drogę budowy swojej kancelarii i urzędu jako Frontu Jedności Narodowej tak jak uczynił to premier Donald Tusk mianując szefem swoich doradców w randze ministra Michała Boniego TW „Znak” „Tomasz Litwin” a prezesem NBP tow. Marka Belkę, członka PZPR, współpracownika I Departamentu WMSW.

Pytam, więc Pana, o jakiej wizji historii i dziedzictwa narodowego myśli Pana doradca? Na jakich fundamentach chciałby ją budować skoro odrzuca jak się dowiedzieliśmy „politykę historyczną” państwa zastępując ją „polityką pamięci”. Pamięci o przedstawicielach swojej partii i zapatrywań? O PRL? Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej i jej bohaterach? O przyjaźni polsko- sowieckiej? O polskich rewolucjonistach? O Nowotce, Bierucie, Gomółce, Gierku, Kani, Jaruzelskim, Rakowskim? Czyli pamięci niegodnej. Tymczasem polityka historyczna II Rzeczpospolitej, która miała stać się jednym z fundamentów IV Rzeczpospolitej przyniosła wspaniałe rezultaty a było nią pokolenie Polski Walczącej, harcerzy Szarych Szeregów, żołnierzy Armii Krajowej i innych poetów, pisarzy z środowiska „Sztuka i Naród” oraz innych, naszych Rodaków, z, których jesteśmy dumni.

Pytam, więc Panie Prezydencie jako Polak i warszawiak, członek rodziny pochodzącej z pruskiego Berlina, która krwi i sił nie oszczędzała w obronie Polski i walce o jej niepodległość- czy rzeczywiście Pana wzorce osobowe i obywatelskie zmieniły się, o czym świadczy nie tylko nominacja tow. prof. Tomasza Nałęcza, postkomunisty, ale także przyznanie wysokich odznaczeń państwowych m.in. prezydent Warszawy Hannie Gronkiewicz Waltz, chyba tylko za to, że jest wiceprzewodniczącą Platformy Obywatelskiej, prezydentowi Ryszardowi Grobelnemu, obciążonemu zarzutami prokuratorskimi, oraz b. członkom PZPR i współpracownikom Służby Bezpieczeństwa: prezydentowi Rzeszowa Tadeuszowi Ferencowi z PZPR, prezydentowi Konina Kazimierzowi Pałasze, członkowi PZPR, a także tajnym współpracownikom Służby Bezpieczeństwa prezydentowi Przemyśla Robertowi Chromie i wójtowi gminy Terespol Krzysztofowi Iwaniukowi ps. „Janek” I to jest rzeczywiście Panie Prezydencie „polityka pamięci”, bliska Pana doradcy tow. Nałęczowi, realizowana z myślą o prezydenckim Froncie Jedności Narodowej, o PZPR-owcach i Ubowcach. Dodajmy, że za Pana prezydentury Honorowym Obywatelem Warszawy został za sprawą radnych SLD i PO, do niedawna Pana partii tow. Aleksander Kwaśniewski, działacz PZPR prezydent, co według mnie jest wyrazem pogardy dla bohaterskiej Warszawy, odznaczonej orderem Virtuti Militari.

Panie, Prezydencie za Pana sprawą doszło do niezwykłej, żenującej sytuacji. Pana doradca tow. prof. Nałęcz, wywodzący się z PZPR i jak sam dopowiedział z PRL, jako Pana rzecznik, przedstawiciel i wysłannik do telewizji TVN-24 30 września, br. W rozmowie z red. Bohdanem Rymanowskim polemizował i pouczał premiera, prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, działacza „Solidarności”, który w latach PRL przeciwstawiał się komunistycznej władzy wówczas, gdy tow. prof. Nałęcz ją wspierał i jej służył. To był debiut a co będzie, gdy nabierze pewności siebie, doświadczenia i wzmocni bezczelność świadomy, że stoi za nim i wspiera go Prezydent RP.

I pomyśleć, że doczekaliśmy się czasów, gdy skompromitowany postkomunista jako rzecznik i przedstawiciel prezydenta RP o rodowodzie niepodległościowym i solidarnościowym używając inwektyw tak jak przystało na lizusa przeciwstawia się, opiniuje i recenzuje poglądy oraz ocenia działalność jednego z tych Polaków, patriotów, których jego partia- PZPR zaciekle zwalczała a także więziła.

Panie Prezydencie trwa bezwzględna brutalna krucjata postkomunistów, zaciekłych ateistów na Kościół i jego duchownych. Dnia 2 października br w Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie poseł Platformy Obywatelskiej Janusz Palikot znany skandalista, zgromadził swoich zwolenników. Miało miejsce żenujące widowisko- atak na Kościół i jego hierarchów, będący wyrazem niespotykanej nienawiści i podłości, obrażający zdecydowaną większość Polaków, ludzi Wiary i Kościoła, darzących Go uznaniem i szacunkiem. Przekroczone zostały granice demokracji i tolerancji, które nie oznaczają, że mamy być obojętni na chamstwo i obrażanie naszych uczuć i najwyższych wartości.

Jest Pan Prezydent człowiekiem wierzącym i jak stwierdził Pana doradca prof. Nałęcz „ blisko związany z Kościołem, że trudno kogoś takiego znaleźć na scenie politycznej” a także zapewne doceniającym rolę i znaczenie Kościoła w historii Polski .

Czy pozostanie Pan obojętny na to co zdarzyło się w Pałacu Kultury i Nauki na ten niegodny atak i wypowiedziane przez posła Palikota żądania i insynuacje ?

Panie Prezydencie tow. prof. Nałęcz już jako Pana doradca udzielił wywiadu redakcji „Rzeczpospolitej” (28. 09. 2010 r.) pt. „Kaczyński nie potrafi pogodzić się z przegraną”. Wywiad posiada szczególne znaczenie i wagę bo pochodzi Pałacu Prezydenckiego. Zawiera stwierdzenia szokujące rodem z PRL.

Zdaniem prof. Nałęcza polityka historyczna „była u nas jako wypreparowanie pozytywnego wzorca zachowań i deprecjonowanie innych.” A o jakich to innych wzorcach myśli tow. prof. Nałęcz Panie Prezydencie ?

O bliskich mu wzorcach rodem z PZPR i PRL ?, działalności polskich komunistów do których należał i może należy nadal i myśli może o takich wzorcach jakim maił być Janek Krasicki, Marceli Nowotko czy może Bolesław Bierut czy inni podobni bliscy lewicy ?

Powołując się na Józefa Piłsudskiego, (szkoda wielka, że nie czynił tego w latach PRL, gdy nosił w kieszeni partyjną legitymację), który uważał, że do Polski przychodziło się różnymi drogami a nie jedynie słusznymi”, odnosi się te słowa do współczesności, choć jakże inna była sytuacja w latach 1914-1918.

A jaka to była ta jedynie słuszna droga, która prowadziła do niepodległej Polski w 1989 roku- żołnierzy Września a 1939 roku, Podziemnego Państwa Polskiego- Armii Krajowej i innych organizacji niepodległościowych i Polskich Sił zbrojnych na Zachodzie oraz „Solidarności” czy może PPR- PZPR, PKWN , AL. i UB- słowem polskich komunistów?

Prof. Nałęcz cytuje słynne stwierdzenie sejmowe Leszka Moczulskiego, lidera KPN: „Płatne pachołki Rosji”, zapewne oburzony tak jakby było ono bezpodstawne i nieuzasadnione.

Panie Prezydencie jako komunista, członek PZPR, partii, która zwalczała Kościół i duchowieństwo, nie związany z Wiarą i Kościołem czy ma moralne prawo zabierać głos w sprawie Krzyża, nie tylko Krzyża Pamięci przy Krakowskim Przedmieściu ?.

I to czyni jako Pana doradca, za Pana aprobatą.

Mówi, że cieszy się Pan z przeprosin tow. Aleksandra Kwaśniewskiego za PRL i komunizm i chciałby, co już się przecież nie stanie aby Lech Kaczyński stwierdził, że ceni tą deklarację.

A może Pan naprawi teraz ten karygodny błąd i wyrazi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu hołd i szacunek za ten nietakt Ś.P. Lecha Kaczyńskiego. Zyskałby Pan zapewne uznanie Polaków Panie Prezydencie, prof. Nałęcz śmie mówić „o jakiejś przedziwnej zmianie przeszłości w papkę jak serek homogenizowany”. Wspaniałe porównanie !

Czy może ma na myśli i nie podoba mu się fakt zmiany przeszłości, dążenie do tego, jej wizji w wydaniu komunistów i partyjnych historyków do których należał ?

Panie Prezydencie wywiad ten nie zawiera prywatnych, osobistych opinii i poglądów postkomunisty bo jest on przecież Pana doradcą i tak też go odczytuję. Czy jednak jego tytuł nie powinien brzmieć „Tomasz Nałęcz tęskni za PRL”

Tam tkwią przecież jego korzenie partyjne i naukowe oraz zapewne światopoglądowe. To nic, że partyjna, postkomunistyczna wizja przeszłości, wizja PPR- PZPR znalazła się na śmietniku historii, to nie przeszkadza Panu aby mianować tow. prof. Tomasz Nałęcza doradcą ds. historii i dziedzictwa narodowego, mimo że ubliża to Polakom i mnie osobiście.

Panie Prezydencie zawsze uważałem, bo to jest moim obowiązkiem, że nie mogę nigdy sprzeniewierzyć się rodzinnym tradycjom, wartościom i ideałom- chrześcijańskim oraz niepodległościowym w imię, których wielu Polaków także i moi Najbliżsi walczyli i ginęli w walce o niepodległość Ojczyzny.

A Pana Panie Prezydencie podejmując decyzję o nominacjach, odznaczeniach i nie tylko nie myśli o tym i rodzinnym dziedzictwie?

Z nadzieją na odpowiedź oraz Pana refleksję i zadumę.

Andrzej Wernic - historyk, dziennikarz

Data:
Kategoria: Polska

Fiatowiec

Zawsze na straży prawa. Opinie i wywiady z ciekawymi ludźmi. - https://www.mpolska24.pl/blog/zawsze-na-strazy-prawa-opinie-i-wywiady-z-ciekawymi-ludzmi

Fiatowiec: bloger, dziennikarz obywatelski, publicysta współpracujący z "Warszawską Gazetą". Jestem długoletnim pracownikiem FIATA.Pomagam ludziom pracy oraz prowadzę projekty obywatelskie.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.