Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Quo vadis, Winnicki?

Cykl tych notatek stał się jednocześnie kroniką mojej sympatii wobec narodowców. Wszystko jednak ma swoje granice.

Quo vadis, Winnicki?
Taka przynajmniej naszła mnie myśl po przeczytaniu wywiadu z szefem Młodzieży Wszechpolskiej, Robertem Winnickim, jaki ukazał się w ostatnim „Do Rzeczy“. Kilkukrotna powtórzona reakcja „Ale co on gada?“ zachęciła mnie do skreślenia tych paru słów.

Nie wiem, kim jest Winnicki. Jakoś jego biografia nie pozostawiła trwalszych śladów w Internecie, a czasopisma papierowe przestałem śledzić regularnie. Choć ta lakoniczność oznacza, iż dziennikarze nie zdołali się dokopać u niego jakichś epizodów z przeszłości, których można by użyć jako broni.

Za tzw. moich czasów MW to był szczyt obciachu i synonim kryptonazizmu. Sympatii do LPR (i jej lidera, podówczas znanego jako „Człowiek Zwany Koniem“, obecnie jako wzięty prawnik) nie miałem nigdy. Zaglądałem co jakiś czas na bloga Wojciecha Wierzejskiego (taki blondynek w okularach, uroczy na swój sposób, kto go nie pamięta, nie ma czego żałować), to wystarczyło, aby mój znajomy komunista (jeżeli czyta mnie teraz, pozdrawiam) witał mnie hajlowaniem. W czasie mojego przełomu ideowego niektóre myśli Wierzejskiego wydawały mi się prawidłowe (przynajmniej lepsze od tego, co serwował Ponury Roman), dzisiaj widzę jak wiele w nich było głupoty i zacietrzewienia, które doprowadziły później do spuszczenia jego partii do kanału.

Wszechpolacy wnerwili publikę niesławnymi gestami z „zamawianiem pięciu piw“ do tego stopnia, że LPR oficjalnie się z nimi rozstało. Biegu zdarzeń nie dało się już jednak odwrócić. Sam Wierzejski zszedł w niesławie, żegnany śmiechami towarzyszącymi odkryciu  zdjęcia na którym obejmuje pólnagiego, spoconego członka MW. Wytłumaczyć należy, że sfotografowano go nie w sytuacji orgiastycznej, a koncertowej. Czy polityk nie ma prawa mieć (jak każdy normalny człowiek) głupich zdjęć z imprezy? Może i ma, ale homofob w otoczeniu domniemanych nazi zamienia się w kupę śmiechu.

wierzejski-na-koncercie.jpg
Walnij toplesa, dostaniesz karesa.

Nagle podczas Marszów Niepodległości Młodzież Wszechpolska zaprezentowała się na nowo, jako jedna z grup organizujących wydarzenie. Przemówienie Winnickiego na Agrykoli zdawało się momentami szorstkie (to właśnie do niego należały słowa o „lewakach i pedałach“), ale jako całość pasowało do atmosfery tamtego dnia. Przemawiał do ludzi, którzy szczęśliwie uniknęli bijatyki z policją, którzy po kilku godzinach marszu byli zmęczeni, ale dumni, że udało im się w spokoju zaprezentować swoje racje, wznieść flagę narodową do góry. To małe zwycięstwo dawało nadzieję na przyszłość i taka też emocja była wykorzystywana w późniejszych deklaracjach.

Winnickiego widziałem ostatni raz osobiście na początku lipca, w dniu antyjaruzelskiej demonstracji. Zaimponował mi nieco, bo pomimo pierońskiego upału czuł się zobowiązany zaprezentować się w czarnym swetrze z logiem Związku Jaszczurczego założonym na długi rękaw. Wracaliśmy w stronę Śródmieścia tym samym autobusem. „Skandować możecie, ale nie skakać“, upomniał w pewnym momencie ojcowskim tonem swoich rozbrykanych podopiecznych. Zrobił na mnie wrażenie człowieka, za sprawą którego można udzielić MW długu zaufania, jeżeli on stoi na jej czele.

A potem porozmawiał z Terlikowskim i zaczęły się dziać różne śmieszne rzeczy.

W Ruchu Narodowym podoba mi się m.in. to, że nie potrzebuje deklarować się na razie jako partia polityczna. Zatem trącące korwinizmem podniecanie się faktem, że wystarczy mu 1 - 2% aktywnych społecznie zwolenników, jak to czyni Winnicki, można by uznać za mały zgrzyt. Prowadzący wywiad próbuje jednak wysondować, czy narodowcy rozsądnie odnoszą się do mniejszości i w tym miejscu można zauważyć mijanie się z rozsądkiem indagowanego. „Jesteś judeosceptykiem?“, pyta Terlikowski. (Co to słowo znaczy w ogóle? „Antysemita, ale nie nazista“?) „Jestem osobą nie wyznającą poprawności politycznej w kwestii żydowskiej.“ A mogło być tak pięknie. Z kontekstu całości wywiadu wynika tyle, że Winnicki uznaje, iż w pewnych sprawach krytyka Izraela jest uzasadniona i mógł to wyrazić tymi właśnie słowami. Ale tego nie zrobił, a różnicę znaczeniową między tymi dwoma sformułowaniami dość poważnie dzieli „kwestia smaku“.

Jeżeli tłumaczy się (nie usprawiedliwia!) antysemityzm przedwojennej Polski jej sytuacją ekonomiczną, jeżeli ani na marszu, ani na kongresie nie było potrzebne w żaden sposób odnosić się do „kwestii żydowskiej“ z tego prostego powodu, że takowa w III RP już nie istnieje, to naprawdę, w imię osobistego, pokręconego niuansowania poglądów na sytuację za granicą nie ma sensu robić prezentu lewicy. Jedną z największych pułapek współczesnego dyskursu jest pomieszanie ze sobą pojęć antysemityzmu, nazizmu i zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Antysemityzm można rozumieć na dwa sposoby: jako manifestowanie ideowej albo politycznej wrogości wobec Żydów ( i w takiej postaci pojawia się on u lewicowców), albo postulat represjonowania ich za narodowość, do zabijania włącznie. Pierwszy pogląd powinien być unikany, choć jeszcze się mieści w granicach wolności słowa, drugi jest niedopuszczalny. W potocznym rozumieniu zaś oba są zrównane ze sobą. Jest to oczywiście nieuzasadnione empirycznie. Deklaracja rusofobii nie oznacza, ze deklarujący jest stalinistą, bo Generalissimus wybił więcej  członków tego wspaniałego narodu niż ktokolwiek inny. Niemcy nie są niechętni Turkom ze względu na solidarność z Ormianami i tak dalej. Lekcję rozumienia tego rozróżnienia przynosi także działalność endeków w czasie wojny. Nonsensem jest nazywanie nazistami ludzi bezpośrednio zaangażowanych w ratowanie ofiar Holokaustu. Co nie oznacza jednak, że ich postawa wykluczała się z antysemityzmem. Esencjonalny dla takiego podejścia jest tekst Zofii Kossak-Szczuckiej, założycielki Rady Pomocy Żydom (Żegoty) wzywający do przeciwstawienia się Zagładzie: http://www.zydziwpolsce.edu.pl/biblioteka/zrodla/r3_5d.html#r3_5d_a

Prawica powinna przeto sprzeciwiać się mieszaniu pojęć, ale zostawić „miękki“ antysemityzm drugiej stronie. Samym prawicowcom nie jest on potrzebny. Winnicki klarujący, że lokalnie Hamas może być sojusznikiem chrześcijan, wykazuje się mentalnością plemienną, traci z oczu szerszy obraz. Na argument, iż Izrael jest ostoją cywilizacji zachodniej w rejonie, odpowiada brakiem zainteresowania dla zachodniości dopuszczającej „wielusettysięczne parady gejów“. Przyzwoitość nie ma orientacji seksualnej. Chrześcijaństwo potępia homoseksualizm (czyn, nie człowieka) z tego samego powodu, co onanizm czy cudzołóstwo. Zgoda, onaniści nie urządzają masowych parad, specyfika poszczególnych grup się różni. Ale ideałem państwa narodowego powinno być ustalenie wspólnego interesu i uznawanie za wrogów wspólnoty tylko tych, którzy działają na jej szkodę. Działają, a nie odstają pochodzeniem, wiarą albo preferencjami erotycznymi. Wolę II RP legalizującą homoseksualizm i mającą wiernych obywateli w osobach Iwaszkiewicza i Lechonia od Wielkiej Bytanii, która bezinteresownie zniszczyła życie Wilde’a i zabiła Turinga. Winnicki, bagatelizując postać posła Godsona, odrzuca możliwość przyjęcia w Polsce czarnoskórych chrześcijan ze względu na to, „co się dzieje w Afryce“. Społeczne, ekonomiczne i  polityczne problemy kontynentu są powszechnie znane, ale wyprowadzenie ich z faktu, że w części krajów dominującą religią stanowi chrześcijaństwo niczym się nie różni od stwierdzenia Gibbona, iż cesarstwo rzymskie upadło wskutek zmiany wiary. Albo od postawienia znaku równości między argentyńską juntą a tamtejszym katolicyzmem.

Na szczęście, póki co, zaletę Ruchu stanowi także pluralizm jego kierownictwa. RAZ pisząc twitterową relację z kongresu zwrócił uwagę, że przemówienie Zawiszy było zbyt „sejmowe“ i teatralne. Co prawda, to prawda. Rozpoznawalną cechę stylu ex-posła stanowi wyraźne stosowanie zasady, iż mowa jest przede wszystkim gatunkiem retorycznym, a retoryka z kolei pokrewna jest literaturze pięknej. Zdecydowanie za to nie budzi zaufania jego agresywny sposób ujmowania własnej antyunijności. Ktoś też powinien tym panom wytłumaczyć, że można publicznie wyrażać sprzeciw wobec homoseksualizmu bez używania słowa „pedał“. Holocher nie zapadł mi w pamięci i nie umiem powiedzieć o nim niczego konkretnego, zdecydowanie wiem jednak, iż ONR nie jest tą częścią tradycji endeckiej, która potrzebuje jakiejkolwiek kontynuacji. Może więc Bosak? Z czasów poprzedniej koalicji pamiętam go jako rozsądnego człowieka na tonącym statku, w mediach ustawianego na przegranej pozycji nie z powodu swojej osoby, ale strony po której stał.

W czasie kongresu wygłosił przemówienie na temat planowanej taktyki ekonomicznej. Po jego mowie nastąpiła sytuacja, którą uważam ze esencję obecnej sytuacji. Z mikrofonem pojawia się Marian Kowalski, konferansjer. Oenerowiec, niegdyś w UPR. Ktoś złośliwy mógłby stwierdzić, że wygląda jak czarny stereotyp narodowca, człowiek potrafiący odgryźć głowę bliźniemu. Ja osobiście żywię dla niego głęboki szacunek, na własne oczy bowiem obserwowałem 11 listopada jak starał się przeciwstawić efektom policyjnej prowokacji i nie dopuścić do zaistnienia przemocy. Dziwną rzeczą wydaje mi się mimo to sytuacja, w której musi on  u z a s a d n i a ć  to  przemówienie, dotyczące przecież spraw absolutnie kluczowych!  „Na pozór Krzysztof poruszył zagadnienia może mniej spektakularne niż przedmówcy, jednak pamiętajmy, że współczesnym światem rządzi pieniądz, a my jesteśmy narodem niebywale okradanym.“ Mam zatem nadzieję, iż ludziom dla których zachętą do zgromadzenia się była tożsamość i pamięć, w przyszłości wyklaruje się, dlaczego takie problemy, jak poruszane przez Bosaka należy śledzić ze szczególną uwagą.

Z kronikarskiego obowiązku odnotuję jeszcze, linkowany ostatnio przeze mnie wywiad dostrzegł i odpowiednio skomentował także Mariusz Max Kolonko (fragment od 14:48):

Cóż.. Znowu sięgając do mojej młodości: Reeves pomimo pierwszego Matrixa był uważany za aktora dosyć obciachowego ze względu na boleśnie ograniczoną ekspresję. Nie przypuszczałem więc, że kiedyś uznam ksywę „Keanu“ za nobilitującą. A jednak.

Czego w skrócie spodziewam się od narodowców? Stworzenia modelu państwa, w którym naród uznaje się za wartość samą w sobie, a mniejszość celowo odmawiająca asymilacji za szkodliwą na dłuższą metę. Znalazłem wartościowy test na ten temat, mało znany w Polsce. Jego tłumaczenie w formie ebooka będzie uzupełniało następną notkę. Do poczytania.
Data:
Kategoria: Polska

Piotr Kowalczyk

Z notatnika sceptyka - https://www.mpolska24.pl/blog/18

Polonista, aktor Teatru Polonistyki UW, autor artykułów o tematyce kulturalnej.

Komentarze 3 skomentuj »
Tomasz Włodarczyk 10 lat 11 miesięcy temu
+2

Sorry Panie Piotrze, ale wpis jest tak chaotyczny, że nie zrozumiałem głównego przekazu, po za tym, że nie jest Pan zwolennikiem Winnickiego. Nie wiadomo dlaczego utożsamia Pan Ruch Narodowy powstały po Marszach Niepodległości z MW Giertycha. Przecież Winnicki nie musi mieć zdania na każdy temat i nie musi ono być zawsze modelowe. No i wrzucenie tu Bosaka też chyba nie upraszcza sprawy, bo to nie Winnicki i może mieć autonomiczne poglądy.

Dokąd zmierza Winnicki?

Moim zdaniem do budowania świadomego historii i własnej wartości pokolenia Polaków oraz do budowania Polski, w której sądy będą uczciwe, politycy to nie będą byli współpracownicy SBecji, która niszczyła ten naród, do Polski w której Polskie firmy mają takie same prawa i traktowanie jak zagraniczne korporacje itd.

Piotr Aleksander Kowalczyk 10 lat 11 miesięcy temu

"Nie wiadomo dlaczego utożsamia Pan Ruch Narodowy powstały po Marszach Niepodległości z MW Giertycha."
Utożsamiam MW Giertycha z MW Winnickiego, bo to ta sama organizacja. A Wszechpolacy są częścią Ruchu Narodowego, któremu się staram się kibicować, więc martwię się potknięciami jego liderów.

"Przecież Winnicki nie musi mieć zdania na każdy temat i nie musi ono być zawsze modelowe."
Absolutnie się zgadzam w kwestii nieposiadania zdania. Jeżeli już jednak lider MW decyduje się wypowiedzieć w jakiejś sprawie, to mam nadzieję, że nie będzie się podkładał.

"No i wrzucenie tu Bosaka też chyba nie upraszcza sprawy, bo to nie Winnicki i może mieć autonomiczne poglądy."
Rzeczywiście, obawiam się, że sensu tego fragmentu istotnie Pan nie zrozumiał... Chodziło mi właśnie o zaakcentowanie piękna w sytuacji, kiedy w kierownictwie RN dopuszcza się pluralizm. Dzięki czemu mam jakąś alternatywę dla Winnickiego.

"Moim zdaniem do budowania świadomego historii i własnej wartości pokolenia Polaków oraz do budowania Polski, w której sądy będą uczciwe, politycy to nie będą byli współpracownicy SBecji, która niszczyła ten naród, do Polski w której Polskie firmy mają takie same prawa i traktowanie jak zagraniczne korporacje itd."
Jak to ujmuje stary żydowski dowcip: "to jest wszystko bardzo dobrze". Z tych właśnie powodów popieram narodowców. Ale np. poglądu, że nie możemy przyjąć czarnych chrześcijan "bo Afryka" nijak poprzeć nie mogę.

Tomasz Włodarczyk 10 lat 11 miesięcy temu

No to rozumiem już wybór zdjęć do artykułu. Winnicki to jest ten zły, a Bosak ten dobry :)

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.