Dzisiaj była wielka gala, przemawiali jego królewska mość Emir Kataru, premier (oczywiście przedstawiciele rody Al Thani), prezydent Sengalu, premier Tunezji. Oficjalne przemówienia celebrowały rolę Kataru we wspieraniu innych krajów, i faktycznie łożą na to miliardy dolarów z eksportu gazu LNG. Tematy wiodące to konflikt w Syrii i temat odwieczny, czyli konflikt palestyńsko-izraelski. Wystąpień prezydenta Senegalu i premiera Tunezji nie zrozumiałem, bo mówili po francusku i arabsku, a w moim urządzeniu akurat wysiadła bateria. Ale z gestów zrozumiałem że dziękowali emirowi Kataru za zaangażowanie i pomoc i obiecywali reformy. Zresztą w Afryce Subsaharyjskiej dzieje się coraz więcej dobrego –czego dowodem są demokratyczne przemiany w Senegalu – o czym w Polsce nie mówi się w mediach, u nas coś powiedzą tylko jak porwą statek lub kogoś uprowadzą. Taka lokalna patologia polskich mediów lemingowego nurtu. Tfu.
Potem udało mi się zdobyć nowe urządzenie, ale z wystąpień pozostałych panelistów podobało mi się tylko wystąpienie Gordona Browna. To jednak klasa, bez kartki, super płynnie i bardzo celnie. Pokazał jak rozpada się globalna koordynacja: brak realizacji strategii wzrostu uzgodnionej na G-2-, upadek koordynacji polityki klimatycznej, klęska rundy wolnego handlu w Doha, itd. Potem były premier Francji użalał się nad Europą w kryzysie, wiceprezydent Argentyny pochwalił się jak skuteczna są interwencje rządu w ich kraju, a Niemiec, szef Munich Security Conference mówił … zapomiałem o czym. Ale próbował chyba pokazać Europejskie podejście do rozwiązania problemy Palestyny które sprowadza się do pisanie apeli niezrozumiałym językiem.
Z wystąpień zapamiętałem jeszcze laureatkę pokojowej nagrody Nobla z 2011 roku, którą z pasja udowadniała jak globalizacja powiększą różnice między bogatymi i biednymi (badania pokazują że tak jest w ramach krajów, ale nie między krajami – vide badania Sala-i-Martin i innych). Świetny był Steven Simon, który ma kilka kapeluszy, który na podstawie wyliczenia ile okrętów wojennych SUA jest na jakim akwenie pokazał jak się zmienia postrzegania przez USA który region jest ważny, a który nie.
Potem miałem spotkania biznesowe, ale jeszcze rozmawiałem z delegatką z Egiptu. Mówiła bardzo ciekawe rzeczy. Mieszka w Kairze, przez dekady było bardzo bezpiecznie, nie zamykało się domów i aut na klucz. Ale od kiedy wybuchła arabska wiosna sytuacja diametralnie się zmieniła, wszystko trzeba zamykać, jest niebezpiecznie, szczególnie jeżeli kobieta prowadzi samochód w złej porze w złym miejscu. Społeczeństwo stopniowo ubożeje a nastroje się radykalizują. Nie znam się na Egipcie, ale wygląda to na bombę z tykającym zapłonem kolejnego wybuchu społecznego. Rozmawiałem też w nielegalnym taksówkarzem z Bangladeszu. Ucieszył się jak dziecko gdy mu powiedziałem, że prowadziłem długa rozmowę z Muhamedem Yunuses, twórcą Gramin banku, gdy był w Polsce. Opowiadał mi dużo o sytuacji w Bangladeszu (staliśmy w wielkim korku w Doha), jak obecny rząd prowadzi kraj do ruiny. Od 12 lat pracuje w Doha, jeździ jako nielegalna taksówka, nieoznakowana. Zarabia 2 tysiące dolarów miesięcznie, wysyła wszystkie pieniądze do rodziny, dzięki czemu jego bracia i siostry ( a ma wielu) skończyli studia i tez dobrze zarabiają. Bez jego finansowej pomocy byłoby to niemożliwe, żyliby w biedzie. Po tym wspomnieniu o Yunusie bardzo się rozczulił, nawet otwarcie mówił, że jak go złapie policja za nielegalne jeżdżenie taksówką to go natychmiast deportują. Ale skoro jeździ już 12 lat, to chyba kontrole nie są takie częste. Zresztą osoba z którą spotykałem się biznesowo mówiła, żeby nie dzwonić po taksówkę, tylko wyjść na ulice i chwilę poczekać, a zatrzyma się prywatny samochód jeżdżący jako prywatna taksówka. Czyli jest to tolerowane. Jak kiedyś w ZSRR. Kierowca mówił, że w Bangladeszu podobno doszło do dramatycznej zmiany demograficznej, i ludzie nie mają już po 5-6 dzieci, tylko po 2. Ciekawe, muszę sprawdzić dane. Być może coś się zmienia w światowej demografii, tylko tego jeszcze nie widać w danych, które są ze znacznym opóźnieniem.
Ceny w Doha są podobne do warszawskich z jedną różnicą, alkohol jest pięć razy droższy, na przykład piwo kosztuje w hotelu 40-50 riyali, który jest do złotego prawie jak 1:1. To chyba drożej niż w Norwegii. W telewizji prawie sam sport, głównie piłka nożna.
No cóż... Jak Polska ma takie warunki do rozwoju biznesu u siebie, co dopiero mówić o firmach, które by chciał za granicą inwestować... Jesteśmy biedni i bogaci nas nie zapraszają. Proste i smutne..