Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Awantura o Radka

Wiedziałem, że coś się święci, gdy „Gazeta Wybocza” ogłosiła, że replika Bramy Brandenburskiej stanęła w Warszawie. No i minister Radosław Sikorski w Berlinie postawił kopię, no właśnie, czego?

 Opozycja mówi, że Targowicy. A ja mówię, że logiki europejskiej integracji. Co takiego polski minister spraw zagranicznych zaproponował? Poparcie dla centralnej roli Niemiec w centralizacji europejskiej w zamian za niewtrącanie się do polskiej kultury i tradycji. Czyli: Niemcy! Ratujcie struktury bezpieczeństwa i gospodarki Unii Europejskiej, bo inaczej przyjdzie tu Rosja. Warszawa się zgadza na dominację Berlina, ale Brukseli wara od naszej kultury i historii.

Dominująca rola RFN w Unii Europejskiej jest truizmem. Ale uznanie ją przez Polskę oficjalnie w zamian za ofertę pozostawienia jej tożsamości można widzieć trochę tak jak powtórkę z XVIII w. Wtedy przodkowie poddali się potęgom europejskim, a Prusom i Rosji szczególnie, bowiem byli przekonani, że obcy zostawią Rzeczypospolitej jej system republikańsko-monarchistyczny wraz z tradycją wolności oraz że Rzeczpospolita jest niezbędna dla zachowania równowagi siły. Tak to postrzega opozycyjne Prawo i Sprawiedliwość.

Alternatywnie można to uznać za neofinlandyzację współczesnej Polski. Warszawa poddaje się Berlinowi w polityce zagranicznej i gospodarczej, a w zamian zachowuje swoją osobowość. Naturalnie trudno liczyć na pozostawienie polskiej enklawy w dobie rozszalałego postmodernistycznego marksizmu-lesbianizmu bezlitośnie dyktowanego przez Brukselę, wraz z paradami wesołków pod płaszczykiem wprowadzania nad Wisłą „praw człowieka”. Chyba że minister Sikorski miał na myśli wynegocjowanie nowych warunków członkowskich dla Polski, według których postmodernistyczne badziewia prawne nie będą obowiązywać w RP. O czymś takim można by poważnie podyskutować, choć w obecnym kontekście kulturowym nie jest to realne.

Zresztą takich rzeczy z oficjalnych wypowiedzi nie wyczytamy. Opozycji chodzi o sprawy proceduralne, czyli brak debaty parlamentarnej, oraz zasadnicze, czyli widmo utraty suwerenności w wyniku centralizacji Unii Europejskiej pod batutą Niemiec. OK. To wszystko prawda. Z drugiej strony, o co chodzi? Przecież Platforma Obywatelska wygrała wybory parlamentarne, a więc ma mandat demokratyczny i może robić, co jej się podoba. Zaoponuje ktoś, że przecież przeciętny „młody, wykształcony z dużego miasta” wyborca PO nie pisał się na utratę niepodległości RP. Może i nie. W USA wiele osób, które głosowały na Obamę, nie spodziewało się radykalnego etatyzmu prezydenta. A ten wprowadza zmiany jak chce, szczególnie w sprawach gospodarczych, pogłębiając kryzys i podkopując potęgę USA. Tego kursu nie da się zawrócić aż do następnych wyborów, o ile naturalnie Obama je przegra. Tak samo jest w demokratycznej RP.

Ostrzegam, że Radek Sikorski to mój znajomy, a czasami kolega. Poza tym w większości wypadków zadawałem się z nim za granicą, a nie w kraju. Mam więc inną percepcję jego osoby. Radek to jedyny polski polityk notowany wysoko na Zachodzie, na pewno w międzynarodowym środowisku dziennikarskim, a szczególnie wśród libertarian i neokonserwatystów oraz części konserwatystów. Nie wnikam, czy to jest sprawiedliwe, czy nie, ale percepcja Radka w tych kręgach jest wybitnie pozytywna. Po prostu Radek koleguje się z całą masą ludzi mediów, a ponadto nikt tak jak on nie prezentuje się sympatycznie i profesjonalnie po angielsku. Może się to opozycji w Polsce nie podobać, ale trzeba to brać pod uwagę.

Radek jest prawie zawsze pragmatykiem. Oto ilustracja. Byliśmy wspólnie na panelu w Waszyngtonie tuż przed referendum akcesyjnym. Obaj występowaliśmy z pozycji eurosceptycznych. Ja mówiłem, że najpierw trzeba sprawdzić, w co Polska się ładuje, a potem dopiero decydować czy warto. Ponadto są dwa modele integracyjne: połączenie się firm (mergers) oraz zakupienie jednej firmy przez drugą, zwykle zamożniejszą (acquisitions). W wypadku pierwszym jest to transakcja równa i sprawiedliwa. W wypadku drugim kierownictwo firmy słabszej dostaje wysoką odprawę, a pracownicy zwykle muszą zgodzić się na dużo nędzniejsze warunki pracy albo nawet dostają kopa. Radek natomiast radził wyborcom trzymać się za nos i głosować za wejściem RP do Unii.

Propozycja złożona przez niego w Berlinie również wypływa z pragmatyki. Jak bardzo przystaje ona do interesu RP? Oto, jakie Polska ma opcje.

Euroeuforyzm: wchodzić do Unii, wtopić się w nią do tego stopnia, aby zlikwidować Polskę i polskość rozumianą tradycyjnie jako continuum historyczne, cokolwiek jest tradycyjnego, szczególnie chrześcijaństwo, ale również inne wyznania. A priori wyobrażenie i wykucie nowego sowieckiego człowieka pt. „Nowa europejska tożsamość”. Promocja radykalnych „stylów życia” oraz rozmaitych etnicznych i „genderowych” mniejszości. Indoktrynacja dzieci w takt opowiastek o tym, że „Ania ma dwie mamusie” albo że „nowy przyjaciel tatusia Tomka wprowadził się do ich domu”. Taka UE obecnie nie istnieje.

Euroentuzjazm: Likwidacja państwa narodowego z zachowaniem materiału etnograficznego, do którego odwoływać się będą reprezentujące go na forum UE samozwańcze tubylcze elity. Jak powiedział postkomunista Aleksander Kwaśniewski „trzeba w sposób świadomy zrezygnować ze swojej suwerenności, zachowując tożsamość”. Jest to obecnie jedno z dwóch oficjalnych oblicz UE.

Eurosceptyzm ma trzy główne odcienie. A) Neofinlandyzacja, czyli zgoda na dominację UE przez Berlin z zachowanymi w pełni strukturami państwowymi i potencjałem obronno-dyplomatycznym państwa, które mogą grać niezależną rolę w polityce zagranicznej głównie na poziomie tajnym, a otwarcie jedynie przy wielkim przesileniu. Wewnątrz Polska pozostaje autonomiczna, zachowawcza i katolicka. Jest to właśnie model wyartykułowany przez Radka jako przedstawiciela PO.

B) Paradygmat narodowej RP wchodzącej jako suwerenne państwo w skład Europy Ojczyzn, gdzie na forum UE operują podobne państwa narodowe. Według tej opcji Polska również unika doświadczeń inżynierii społecznej tzw. praw człowieka, a jednocześnie zachowuje dużą suwerenność w polityce zagranicznej, chociaż koordynuje politykę gospodarczą z Brukselą. Za opcją tą opowiada się obecnie PiS.

C) Polska pozostaje w Unii tylko wtedy gdy Bruksela rezygnuje z zapędów centralizatorskich; rozwiązuje wszelkie zbędne instytucje unijne, które przeszkadzają w swobodnej wymianie gospodarczej i intelektualnej oraz swobodnym przemieszczaniu się obywateli państw narodowych. UE to forum dla wypracowania wspólnej polityki bezpieczeństwa w systemie sojuszu euroatlantyckiego. Jest to opcja konserwatywno-liberalna. Wersja B i C to postulaty na przyszłość, bowiem w tej chwili ani takiej Unii nie ma, ani nie ma szans na jej urzeczywistnienie. Istnieje obecnie w wersjach 2 oraz 3 A.

Eurofobia – wyjście Polski ze wszystkich struktur unijnych, zaprowadzenie autarkii i aktywna samoobrona przed wpływami zewnętrznymi: kulturowymi, społecznymi, wojskowymi, gospodarczymi i politycznymi. Jest to opcja proponowana przez rozmaite grupki tożsamościowe, szczególnie ekstremalne nacjonalistyczne.

Co Polska może zrobić? Poddać się albo Moskwie, albo Berlinowi (który dominuje nad Brukselą), albo działać sama. Kiedyś Rafał Ziemkiewicz napisał, pół żartem pół serio, że trzeba się komuś sprzedać. Ale aby się sprzedać, musi być kupiec. A każdy kupiec chciałby kupić za pół darmo, szczególnie, jeśli sprzedający sami się nie cenią.

Jakie są więc opcje? Moskwa nie potrafi żyć z partnerami słabszymi. Kreml dąży do dominacji, co zresztą wynika z rosyjskiego nieliberalnego i niedemokratycznego systemu demokracji suwerennej. Czyli, poddając się Rosji, Polska traci suwerenność, ale raczej nie traci tożsamości. Nie dlatego, że Moskwa nie będzie próbować, a dlatego, że niższa kultura może tylko terrorem państwowym zagrozić wyższej, ale – na długą metę – zaatakowaną tak kulturę to tylko wzmacnia; ponadto można się spodziewać, że pod batutą Kremla nastąpi odrzucenie tzw. radykalnych stylów życia, jednak wraz z prawdziwymi prawami człowieka.

Pozostaje więc tylko grać na Berlin i Brukselę. Tak długo, jak obowiązuje liberalna demokracja można coś ugrać, udając, że popiera się opcję 3 A (eurosceptyczną, neofinlandzką), nawet fryzując ją demagogicznie na politycznie poprawną opcję 2 (euroentuzjastyczną), a jednocześnie na każdym kroku dążyć do realizacji opcji 3 C (eurosceptycznej konserwatywno-liberalnej), a w gorszym przypadku 3 B (eurosceptycznej Europy Ojczyzn). Tymczasem trzeba sobie pomóc, konstruując własną broń atomową i rozwijając własną energię atomową. Trzeba grać grę (to play the game). O Radka nie ma się co martwić. On sobie radę da w większości układów.

Marek Jan Chodakiewicz

Artykuł pierwotnie ukazał się w Tygodniku Solidarność, na Nowym Ekranie publikujemy za zgodą Jerzego Kłosińskiego, redaktora Naczelnego T.S.

Data:
Kategoria: Polska

Fiatowiec

Zawsze na straży prawa. Opinie i wywiady z ciekawymi ludźmi. - https://www.mpolska24.pl/blog/zawsze-na-strazy-prawa-opinie-i-wywiady-z-ciekawymi-ludzmi

Fiatowiec: bloger, dziennikarz obywatelski, publicysta współpracujący z "Warszawską Gazetą". Jestem długoletnim pracownikiem FIATA.Pomagam ludziom pracy oraz prowadzę projekty obywatelskie.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.