Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Mówią do niej: Mamo

Jest skromna, uczciwa i głęboko religijna. Osoby, które ją znają, podkreślają, że to jej wychowanie ukształtowało charakter bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Marianna Popiełuszko do dziś jest kontynuatorką dzieła syna i przyjaciółką Solidarności.

 Marianna Popiełuszko, z domu Gniedziejko pochodzi z Grodziska na Podlasiu. W 1942 roku wyszła za mąż za Władysława Popiełuszkę. Zamieszkali kilka kilometrów od domu rodzinnego pani Marianny, w Okopach. Postawili dom. Ten sam, który dziś jest miejscem wielu pielgrzymek. 

Po ślubie najpierw urodziła im się córka Teresa. Potem syn Józef. Jako trzeci, 14 września 1947 roku, w niedzielę, przyszedł na świat Alfons Popiełuszko (gdy był na V roku seminarium, zmienił imię na Jerzy). Potem Marianna urodziła jeszcze dwoje dzieci: córkę Jadwigę, która zmarła gdy miała rok i 10 miesięcy, i syna Stanisława.

Myśl i rób swoje
Dom Popiełuszków był szczególny. Od zawsze w rogu jednego z pokojów stała kapliczka. Przed nią często gromadziła się cała rodzina na wspólną modlitwę. W środę – do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, w piątek do Serca Pana Jezusa, w sobotę – do Matki Bożej Częstochowskiej. W maju odprawiali wspólnie Litanię Loretańską, w październiku różaniec. W środy, piątki i soboty pościli. W niedzielę jechali całą rodziną furmanką do kościoła. A Marianna zawsze mierzyła drogę na różańce. „Z domu rodzinnego wyniósł ks. Jerzy głębokie przywiązanie do odmawiania modlitwy różańcowej, którą zawsze prowadziła jego matka, nawet wtedy, gdy był już księdzem i na krótko odwiedzał rodzinę” – pisał we wspomnieniu ks. Jerzego ks. prof. Antoni Lewek z UKSW. 
W Boże Narodzenie były prezenty. Zwykle owoce albo słodycze. Ale kiedyś mama ks. Jerzego pożyczyła od miejscowego wikariusza przezrocza o życiu świętych. Jurek bardzo się z nich cieszył. W kółko je wyświetlał. 
Marianna Popiełuszko często powtarza, że Alek był grzecznym i posłusznym dzieckiem. Kiedyś ksiądz proboszcz powiedział jej, że to, jaki z niego wyrośnie człowiek, zależy przede wszystkim od tego, jak go wychowa. Wzięła to sobie do serca.
Kiedy Alek chodził do liceum, wezwano któregoś dnia do szkoły Mariannę Popiełuszko. Zwrócono jej uwagę, że syn zbyt często przesiaduje w kościele i modli się. Nauczycielka zagroziła, że przez to może mieć obniżony stopień ze sprawowania. „Wiedziałam, że wezwała mnie, żeby nas zastraszyć. A mnie Duch Święty natchnął i odpowiedziałam, że jest przecież wolność wyznania. Każdy jak chce, tak żyje. No i stopnia nie obniżyli” – wspominała potem pani Popiełuszko. Innym razem nauczycielka powiedziała w czasie lekcji, że człowiek pochodzi od małpy. Jurek nie wytrzymał i krzyknął: „Nieprawda! Człowieka stworzył Pan Bóg”. Wrócił do domu smutny. Matka zauważyła to i zapytała, co się stało. Gdy go wysłuchała, zawyrokowała krótko: „Ty się, synku, nie przejmuj tym, co ludzie mówią, myśl swoje i rób swoje”.
Wiele lat później Marianna Popiełuszko mówiła o ks. Jerzym: „Pierwsze wskazówki i pierwsze seminarium to on miał w domu”. Biografka ks. Jerzego, Milena Kindziuk, po rozmowie z panią Popiełuszko napisała: „Jerzy wyniósł (...) z domu atmosferę ciężkiej pracy, pobożności, także szacunku dla prawdy i poszanowania ludzkiej godności. To wszystko nie mogło pozostać bez wpływu na postawę przyszłego księdza”.

Ofiarowała syna Bogu
Kiedy Popiełuszko poinformował rodzinę, że zamierza wstąpić do seminarium, jego matka bardzo się ucieszyła. „Chciałam być matką kapłana. Już wtedy, gdy miał się urodzić, ofiarowałam go Bogu, żeby wziął go na służbę do siebie”. Wciąż trzyma także bukiet prymicyjny syna.
Potem rodzice bywali na odprawianych przez niego Mszach za ojczyznę. Często musieli, podobnie jak on, w przebraniu opuszczać kościół, aby nie zostać zatrzymanym. Cała rodzina była też często wzywana na przesłuchania związane z działalnością ks. Jerzego.
Ks. Popiełuszko, kiedy był już celem ataków w Okopach, ogólnikowo opowiadał o tym, co dzieje się w Warszawie, o prześladowaniach i próbie zastraszenia go przez komunistów. Rodzice jednak martwili się o niego. Ksiądz Jerzy napisał kiedyś w „Zapiskach”: „Jest im ciężko. Widzę, że przeżywają wszystkie plotki. Muszę się więcej za nich modlić”. Matka ks. Jerzego jest jednak w rodzinie znana jako dzielna i silna psychicznie kobieta. Kiedyś zapytana przez kuzynkę Janinę Gniedziejko, czy nie boi się o syna, powiedziała: „Dałam go Matce Boskiej, niech Ona go chroni”. 
We wrześniu 1984 roku ks. Popiełuszko po raz ostatni odwiedził rodziców. Powiedział wówczas: „Mamo, nie martw się. Jeśli, nie daj Boże, mnie się coś stanie, to przecież Staszek (chodziło o ks. Stanisława Suchowolca – B.M.) mnie zastąpi”. 
Kiedy rodzice dowiedzieli się o porwaniu ks. Jerzego, przyjechali do kościoła pw. św. Stanisława Kostki na Żoliborzu. Po kilku dniach wrócili jednak do Okopów. To tam pojechał kuzyn ks. Jerzego, ks. Kazimierz Gniedziejko z informacją o śmierci ks. Jerzego. Gdy dotarł, rodzice już wiedzieli. Dowiedzieli się z „Dziennika”. Gniedziejko wspominał: „Gdy dojechałem, już świtało. Wszedłem do mieszkania. Mama Jurka siedziała nieruchomo na krześle. Nie płakała, była milcząca, poważna, jakby skamieniała. Oczy na pół przymknięte, jakby przebywała w innej rzeczywistości i nie widziała, co się dzieje wokoło”. Ks. Gniedziejko objął ciotkę i powiedział: „W takim razie, ciociu, mamy świętego”. Potem wspominał: „Sprawiała wrażenie, jakby to nie było dla niej odkrycie”. Po chwili ubrała się na czarno i przygotowała do drogi do Warszawy. Była milcząca. 
Osoby, które zetknęły się z Marianną Popiełuszko, zwykle mówią, że na początku dziwi ich to, że matka mówi o swoim synu ks. Jerzy, a nie po prostu Jurek albo Alek. Ale jak mówią, jej stosunek do syna wynika z tego, że ofiarowała syna Bogu. Kiedy decydowano, czy pochować ks. Jerzego na Żoliborzu, prymas Glemp zapytał ją o zdanie. Odpowiedziała: „Ja syna dałam Kościołowi i nie zabiorę go Kościołowi. Tutaj pracował, tutaj kochał i cierpiał, tutaj są ludzie, którzy go kochają, więc niechaj tu zostanie”. 
Kiedy w 1987 roku grób męczennika odwiedził papież Jan Paweł II, podszedł do rodziców ks. Jerzego.
– Matko, dałaś nam wielkiego syna – powiedział do Marianny Popiełuszko.
– Ojcze Święty, nie ja dałam, ale Bóg dał przeze mnie światu – odpowiedziała.

Kontynuuje dzieło syna
„Ta kobieta naprawdę ma wiele do powiedzenia tak świeckim, jak i duchownym. Mówi z głębi swojego serca, które doświadczyło radości z powodu kapłańskiego powołania syna, ale także cierpienia związanego z jego męczeńską śmiercią – mówił o matce ks. Jerzego ks. Cezary Smuniewski, współautor wywiadu-rzeki z Marianną Popiełuszko. – Mam ciągle przed oczyma żywy obraz: Marianna Popiełuszko obiera ziemniaki i opowiada o swojej wierze, o wychowaniu syna, o towarzyszeniu w kapłaństwie. Wskazuje na proste zasady funkcjonowania rodziny katolickiej”. 
Od śmierci ks. Jerzego jego matka stara się być na wszystkich ważnych uroczystościach z nim związanych. Mimo sędziwego wieku do dziś co roku w rocznicę śmierci syna, jest przy jego grobie na warszawskim Żoliborzu. Co roku odwiedza kilkadziesiąt miejsc w Polsce i na świecie, gdzie odsłaniane są pomniki i tablice upamiętniające ks. Jerzego. Często spotyka się z dziećmi i młodzieżą. Opowiada o życiu i dziele swojego syna. Angażuje się także w działania społeczne. W 2007 np. podpisała się pod apelem do sejmu o zagwarantowanie w konstytucji prawnej ochrony życia od poczęcia do naturalnej śmierci. 
„Życie daje nie człowiek, żeby on śmierć zadawał. Jak Bóg daje życie, to daje też śmierć” – mówiła potem. 
Wszędzie, gdzie się pojawia pani Popiełuszko, ludzie witają ją gromkimi oklaskami. Często śpiewają „Sto lat”. 
Przewodniczący Regionu Mazowsze „S” Andrzej Kropiwnicki, który z matką księdza Jerzego spotyka się co najmniej trzy, cztery razy w roku, mówi: – To jest niesamowita, dzielna kobieta. Jest otwarta i serdeczna. Mimo sędziwego wieku ma w sobie olbrzymie pokłady radości i nadziei. Pan Bóg musi się nią mocno opiekować. 
Osoby, które ją znają, są pod wrażeniem spokoju, który od niej bije i pogodzenia z losem. Ona sama mówiła jednak kilka lat temu: „Śmierć dziecka to jest kamień na całe życie. Co tu mówić, to taka wielka boleść”. Mimo to wciąż modli się za morderców swego syna. „Najbardziej bym się cieszyła, gdyby mordercy księdza Jerzego się nawrócili. A jak taka będzie wola Pana Boga, to chciałabym doczekać beatyfikacji mojego syna” – mówiła.
Doczekała. 
„Mamo księdza Jerzego dziękujemy za kapłana i męczennika – mówił w czasie beatyfikacji abp Kazimierz Nycz. – W 1984 r. płakałaś na pogrzebie syna, dziś możesz cieszyć się jego beatyfikacją”. Tuż przed uroczystością wyniesienia syna na ołtarze Marianna Popiełuszko poprowadziła modlitwę różańcową. Bardzo przeżywała tę uroczystość. Zapytana o to, co oznacza być matką błogosławionego, odpowiedziała tylko: „Czuję się szczęśliwa”. 
Wcześniej, 19 października 2009 r., Lech Kaczyński nadał pośmiertnie kapelanowi Solidarności Order Orła Białego, który z rąk prezydenta odebrała matka księdza – Marianna Popiełuszko.

Zawsze z Solidarnością
Marianna Popiełuszko chętnie bywa także na uroczystościach Solidarności. Przede wszystkim co roku pielgrzymuje na Jasną Górę i uczestniczy w Pielgrzymce Ludzi Pracy zainicjowanej przez jej syna. To zawsze dla niej ważny dzień. A jej obecność jest niezwykle ważna dla członków związku. Przewodniczący podlaskiej Solidarności Józef Mozolewski, który matkę ks. Jerzego zna od wielu lat, opowiada: 
– W tym roku powiedziała, że już nie będzie uczestniczyła w wyjazdach związanych z różnego rodzaju uroczystościami bł. ks. Jerzego Popiełuszki, bo jest zmęczona. Ale na pielgrzymkę ludzi pracy ja muszę pojechać – zastrzegła. Chcieliśmy więc zawieźć ją w możliwie najbardziej komfortowych warunkach samochodem osobowym. Ale kiedy jej o tym powiedzieliśmy, odparła – co roku jeżdżę z wami autobusem i w tym roku tak samo pojadę. 
Dom Marianny Popiełuszko jest dziś celem pielgrzymek wielu osób związanych z Solidarnością. Odwiedzają ją zarówno kolejni przewodniczący związku, jak i zwykli członkowie „S”, dla których jej syn, ks. Jerzy, jest ważny.
Józef Mozolewski mówi, że dla niego Marianna Popiełuszko jest bardzo ważną postacią: 
– Ja zawsze do niej mówiłem, mówię i będę mówił: mamo. Bo tak ją odbieram – jak swoją drugą mamę. Moja mama, kiedy jej to powiedziałem, najpierw się dziwiła, ale potem mnie zrozumiała. Zresztą nie tylko ja tak odbieram mamę ks. Popiełuszki. 
Marianna Popiełuszko ma wśród związkowców wielu przyjaciół. Do dziś utrzymuje kontakt m.in. ze związkowcami z koła emerytów NSZZ Solidarność byłej kopalni 1 Maja w Wodzisławiu Śląskim. Podczas pielgrzymki Ludzi Pracy w 1989 roku związkowcy zaproponowali pomoc rodzinie ks. Jerzego. Przez wiele lat przekazywali im węgiel. 10 lat temu, już po zamknięciu kopalni, Marianna Popiełuszko w podzięce przekazała związkowcom zafoliowaną kroplę krwi swojego syna i kawałek sutanny. Rok temu relikwie związkowcy przekazali do kościoła pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Wodzisławiu Śląskim. 
Marianna Popiełuszko podarowała niegdyś także kawałek sutanny ks. Jerzego górnikom z Regionalnej Sekcji Emerytów i Rencistów Regionu Śląsko-Dąbrowskiego „S”. Obecnie relikwia znajduje się w kościele pw. św. Jacka w Gliwicach-Sośnicy.
Osoby, które znają matkę ks. Jerzego, podkreślają, że to niezwykle skromna i pełna pokory kobieta. W dniu beatyfikacji swego syna powiedziała: „Życzę każdemu, żeby prawda ks. Jerzego – zło dobrem zwyciężać – była w każdym z nas. Jeśli my sami się poprawimy, to i w Polsce się poprawi”.

 Barbara Michałowska

Piotr Duda, przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ Solidarność:
Pani Marianna Popiełuszko to postać wyjątkowa z kilku powodów. Jest matką bł. ks. Jerzego, to przecież za sprawą jej wychowania ks. Jerzy podjął takie a nie inne wybory życiowe, wybrał drogę kapłaństwa. Ona go ukształtowała.
Zresztą nie tylko jego. Myślę, że ta prostota, skromność, uczciwość i religijność, które cechują Mariannę Popiełuszko, wpłynęła na wielu z nas. Od momentu śmierci ks. Jerzego wiele osób związanych z Solidarnością traktuje Mariannę Popiełuszko jak drugą matkę, a jednocześnie kontynuatorkę działalności syna. Wszyscy darzymy ją ogromnym szacunkiem. 
To osoba o niezwykłym uroku osobistym, skromna, o wielkim cieple, z dużym poczuciem humoru. Z każdym potrafi nawiązać osobisty kontakt. Kilka tygodni temu odwiedziłem ją w Suchowoli. Serdecznie porozmawialiśmy, wspólnych tematów nie brakowało. Byłem pod wrażeniem jej ciekawości świata. Cieszę się, że dane mi było ją poznać.

Tekst pierwotnie opublikowano w Tygodniku Solidarność, na Nowym Ekranie zamieszczamy za zgodą Jerzego Kłosińskiego, Redaktora Naczelnego T.S.

 

 

Data:

Fiatowiec

Zawsze na straży prawa. Opinie i wywiady z ciekawymi ludźmi. - https://www.mpolska24.pl/blog/zawsze-na-strazy-prawa-opinie-i-wywiady-z-ciekawymi-ludzmi

Fiatowiec: bloger, dziennikarz obywatelski, publicysta współpracujący z "Warszawską Gazetą". Jestem długoletnim pracownikiem FIATA.Pomagam ludziom pracy oraz prowadzę projekty obywatelskie.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.