Realia są takie jak sam stwierdziłeś żadne związki bez wyjątku niczego nie zdziałają, bez rzeczywistego poparcia pracowników. Inna rzecz, że są do niczego. Mówią nam zorganizujcie się, więc zróbmy to bez nich .
Tak jak w Egipcie, ludzie zorganizowali się dzięki Internetowi.
Widzieliśmy wszyscy z jakim skutkiem. Gdyby za komuny ceny po windowały do góry tak jak obecnie, to bez żadnych prawnych proceduj doszłoby do niepokojów.
Co się stało z Polakami?
Że jak to określił dyrektorek, jak barany dajemy się coraz bardziej gnębić i upodlać. Popatrzmy sobie wzajemnie w oczy i określmy czego chcemy i ilu jest z nami. Tylko spontaniczny i realny protest (np. włoski strajk) ma szanse na zwycięstwo. Tak jak napisałeś zorganizujmy się poza zakładem bez udziału sprzedajnych i niemrawych związków. Tylko taki protest może spowodować, że zaczną nas traktować poważnie, a nie jak dziadów oferując ochłapy w zamian za ciężką i rzetelną pracę.
Dopóki sami, podkreślam sami, realnie nie udowodnimy że nie jesteśmy baranami, to zapomnijmy o polepszeniu naszego bytu. Niech związki dalej bawią się (póki jeszcze mogą układać się lub pozorować działania) z dyrekcją oraz grać z załogą w kotka i myszkę, a my wystawmy im rachunek i sami pokarzmy swą siłę.
Tylko chwilowy strajk włoski (wykonywanie swych obowiązków z nadzwyczajną dokładnością) ma szanse ominąć procedury i sprzedawczyków, ma szanse powodzenia, to chyba LEPSZE NIŻ DEWASTACJA.
Dyrekcja nie boi się związków zawodowych. Boi się nie kontrolowanych oddolnych protestów, bo nie wiadomo z kim gadać. Pozdrawiam Pracownik Źródło: e-mail przysłany do redakcji bloga, autor tekstu - Pracownik.