Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Detriot 8-9.11.2010 r. Międzynarodowa Konferencja Przemysłu Samochodowego

Przewodnicząca MOZ NSZZ Solidarność FAP S.A. Wanda Stróżyk została zaproszona na Międzynarodową Konferencję Przemysłu Motoryzacyjnego 8-9 listopada w Detroit zorganizowaną przez, będący odpowiednikiem naszego sekretariatu, Departament Przemysłu Motoryzacyjnego Międzynarodowej Federacji Metalowców (IMF – International Metalworkers Federation).

Przewodnicząca MOZ NSZZ Solidarność FAP S.A. Wanda Stróżyk została zaproszona na Międzynarodową Konferencję Przemysłu Motoryzacyjnego 8-9 listopada w Detroit zorganizowaną przez, będący odpowiednikiem naszego sekretariatu, Departament Przemysłu Motoryzacyjnego Międzynarodowej Federacji Metalowców (IMF – International Metalworkers Federation).

Przewodnicząca Wanda Stróżyk z Przewodniczący Bob

Na zdjęciu przewodnicząca Wanda Stróżyk i przewodniczący Bob King podczas konferencji w Detroit.

Konferencja ta miała przygotować warunki do utworzenia związkowej sieci, będącej odpowiedzią reprezentacji pracowniczej na globalizację gospodarki.

Ma ona umożliwić skuteczną walkę o interesy pracownicze w zmieniającej się sytuacji gospodarczej. Tym bardziej, że firmy wykorzystują globalizację i kryzys do osłabiania związków zawodowych, ignorując dialog społeczny oraz łamiąc zasady konsultacji i informowania. Podczas konferencji – w której wzięło udział 42 przedstawicieli związków zawodowych z 13 państw – przedstawiono obecny stan branży motoryzacyjnej w wielu krajach. Największy nacisk położono wprawdzie na strefie Pacyfiku – rynkach: amerykańskim, japońskim, koreańskim i chińskim – jednak wynikające z przedstawionych analiz wnioski mogą, a nawet powinny, mieć zastosowanie praktycznie we wszystkich krajach z gospodarką wolnorynkową.


Za kryzys zapłacili pracownicy
Wprawdzie nikt nie ma wątpliwości, że za ostatni potężny kryzys gospodarczy, który szczególnie mocno dotknął branżę motoryzacyjną, odpowiada, granicząca z hazardem, spekulacja finansowa. Jednak to nie bankierzy ponieśli jego koszty, lecz społeczeństwa, czyli często ludzie, których wcześniej wpędzono w spiralę długów. To oni tracili swoje miejsca pracy, gdy jednocześnie za ich pieniądze rządy ratowały banki. Uczestnicy konferencji przypominali nie tylko tysiące miejsc pracy utraconych w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, ale również to, że gdy wielu amerykańskich pracowników było pozbawianych funduszy emerytalnych, menadżerowie banków dostawali milionowe nagrody roczne, wypłacane z pieniędzy otrzymanych w ramach rządowej pomocy. Podkreślano, że nie może być zgody na sytuację, gdy zyski są korporacyjne, a straty musi pokrywać całe społeczeństwo. Również walkę z kryzysem wiele firm rozumiało jako przerzucanie jego skutków na pracowników. Zmniejszano zarobki, w Stanach Zjednoczonych zatrudniono osoby nie należące do związków zawodowych (można im płacić niższe stawki, związki negocjują tam podwyżki tylko dla swoich członków), natomiast w wielu krajach zwiększano obowiązki lub tempo pracy oferując to samo wynagrodzenie. Z tymi ostatnimi praktykami mieliśmy do czynienia również w naszych zakładach. W globalnej gospodarce problemy pracownicze również mają bowiem globalny charakter. Należy pamiętać, że wyniku recesji pracę na świecie straciło 34 miliony osób, zaś 64 miliony zepchnięte zostały na margines ubóstwa. To są przerażające dane. Dlatego też w przyjętej rezolucji uczestnicy konferencji zaapelowali do rządów do zharmonizowania obowiązujących system& oacute;w prawnych, aby zapobiegać korzystaniu przez pracodawców z niestandardowych form pracy, które oznaczają niepewność zatrudniania oraz nierówność i niesprawiedliwość w dziedzinie bezpieczeństwa pracy, wynagrodzeń i świadczeń pracowniczych. Przypomniano jednocześnie, że za forsowaną przez pracodawców w ramach walki z kryzysem „uelastycznienie rynku pracy” pracownicy i całe społeczeństwa płacą ogromną cenę, w postaci tworzenia niepewnych warunków pracy, oznaczających zarówno brak bezpieczeństwa i stabilności zatrudnienia, jak i przyzwoitego wynagrodzenia.

Związki zawodowe na celowniku
Jednocześnie trwa medialna akcja propagandowa skierowana przeciwko związkom zawodowym. W Stanach Zjednoczonych i Kanadzie usiłuje się przekonać społeczeństwo, że to właśnie związki odpowiadają za kryzys, jakby związkowcy i pracownicy mieli jakikolwiek wpływ na spekulacyjne rynki finansowe. Nawet poważny „New York Times” w listopadzie 2008 przekonywał, że winę za kryzys w branży motoryzacyjnej ponoszą związki zawodowe, gdyż przeciętny pracownik będący związkowcem kosztuje koncerny Wielkiej Trójki (GM, Ford i Chrasler) 70 dolarów na godzinę, podczas gdy w amerykańskich zakładach Toyoty jest to o 10-20 dolarów mniej. Nie dociekano przy tym, że różnica wynika z kosztów świadczeń emerytalnych i opieki zdrowotnej, których Toyota nie zapewnia, ani też że rzeczywiste zarobki w najlepiej płacącym GM wynosiły ok. 28 dolarów (taką wielkość podawał Raport Roczny GM za 2007), a nie 70…


Częste media informują, że likwidacja miejsc pracy i związany z tym wzrost bezrobocia jest winą związków zawodowych, które wywalczył zbyt wysokie wynagrodzenia dla swoich pracowników. Tym samym związkowej walce o godne płace przeciwstawia się globalny wyścig szczurów, w którym najwyższą wartością nie jest dobro i godność człowieka, lecz jak najniższa stawka zapłacona za jego pracę. Dochodzi przy tym do jawnych manipulacji. Przykładowo w Kanadzie zawyżone blisko dwukrotnie – choć i tak podawane ze wszystkimi obciążeniami płacy (u nas najczęściej określanymi jako „ZUS pracodawcy”) – zarobki brutto miejscowych robotników porównywano z najniższymi płacami netto (na rękę) w Chinach, choć nawet tam branża motoryzacyjna oferuje zarobki znacznie powyżej średniej. Tym samym czytelnicy i widzowie z jednej strony informowani byli o potężnej niekonkurencyjność kanadyjskiej branży motoryzacyjnej, a z drugiej o astronomicznych zarobkach jej pracowników. Oba przekazy były półprawdami, ale razem tworzyły całe kłamstwo. Oczywiście wszelkie związkowe sprostowania były drukowane – bo wymaga tego prawo – lecz z miesięcznym opóźnieniem, małą czcionką gdzieś między nekrologami i informacją o pogodzie w Tybecie. Należy pamiętać, że z podobnymi praktykami – choć na mniejszą skalę – mieliśmy do czynienia również u nas. Wystarczy przypomnieć sobie czerwcowe doniesienie medialne (bo trudno je nazwać informacjami) o tym jak za sprawą związków zawodowych przeniesiona do Włoch będzie produkcja Pandy, czy też reportaże o niewdzięcznych pracownikach FAP, którzy nie potrafią docenić wysokich zarobków i ofert socjalnej firmy. W podobny zresztą sposób liberalne media prezentowały związkowe postulaty płacowe w KGHM, epatując wysokimi zarobkami miedziowych górników, a milcząc o ich wysiłku i związanych z pracą pod ziemią zagrożeniach. W atakach na związki zawodowe biorą udział już nie tylko media, ale również instytucje publiczne. Jaskrawym tego przykładem są Stanach Zjednoczonych, gdzie NLRB (National Labor Relations Board – Narodowa Komisja Relacji Pracowniczych), będąca niezależną agencją federalną posiadającą uprawnienia do ochrony praw pracowników do organizowania się, od miesięcy usiłuje zdelegalizować demokratycznie wybrane władze UAW (United Auto Workers), największego związku zawodowego działającego w amerykańskiej branży motoryzacyjnej! Tym samym agencja federalna, do której obowiązków należy zapobieganie stosowaniu nieuczciwych praktyk pracodawców wobec pracowników walczy ze związkiem zawodowym i tym samym stosowanie takich praktyk ułatwia. A wszystko to dzieje się w czasach uważanej za pro pracowniczą administracji Baracka Obamy! Innym administracyjnym problemem w działalności związkowej mamy do czynienia w krajach, gdzie prawo przewiduje istnienie tylko jednego związku zawodowego, który dodatkowo jest kontrolowany przez rząd lub pracodawcę. Wówczas istnieje poważne zagrożenie, że taki związek zawodowy będzie wykorzystywany do nacisku na pracowników, w celu zwiększenia ich wydajności, elastyczności czy też wypracowania ich kosztem innej przewagi konkurencyjnej. Taka sytuacja jest chociażby w Chinach, gdzie kodeksowe regulacje o czasie pracy, obchodzi się tworząc systemy „godzinowy z normą”. Polega on na tym, że dniówka teoretycznie trwa ustawowe osiem godzin, ale pracownik ma obowiązek wykonać zawyżoną normę i w rzeczywistości pracuje godzin dziesięć, a nawet dwanaście. Oczywiście za tą samą stawkę.

Przewodnicząca MOZ NSZZ Solidarność Fiat Auto Poland S.A.
Wanda Stróżyk

Data:
Kategoria: Polska

Fiatowiec

Zawsze na straży prawa. Opinie i wywiady z ciekawymi ludźmi. - https://www.mpolska24.pl/blog/zawsze-na-strazy-prawa-opinie-i-wywiady-z-ciekawymi-ludzmi

Fiatowiec: bloger, dziennikarz obywatelski, publicysta współpracujący z "Warszawską Gazetą". Jestem długoletnim pracownikiem FIATA.Pomagam ludziom pracy oraz prowadzę projekty obywatelskie.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.