Wnioski, jakie mi się nasuwają są oczywiste, nowemu Redaktorowi Naczelnemu, Tomaszowi Lisowi pali się grunt pod nogami. Przecież największy konkurent tej gazety, czyli Newsweek odnotował wzrost sprzedaży, a więc chytry Lis musiał wymyślić coś by pobudzić sprzedaż i zaczyna odkrywać „rewelacje” ws. wydarzeń Smoleńskich. Jednak widać w tym grubymi nićmi szyty zamysł marketingowy, bo niby skąd WPROST ma dostęp do (57 tomów akt sledztwa, jak podaje tygodnik) akt TAJNEGO śledztwa?
Zastanawiam się jednocześnie, czy teraz szef Wprost nie uważa już, że to są tylko jakieś teorie spiskowe? Przecież onegdaj, gdy pisała o tym Gazeta Polska, pierwszy przykład z brzegu. Telefony włączone i dzwoniące w trakcie upadku samolotu i tuż po rozbiciu wmawiano nam, że to obciachowe czasopismo. Jednak teraz, gdy pisze o tym Wprost to sensacja.
Wszystkim wiadomo, że jestem za tym, by ujawnić całą prawdę o największej Tragedii Narodowej oraz powołać międzynarodową komisję do zbadania tych wydarzeń, ale uważam, że takie zachowania są niegodne. Postarajmy się być normalni.
Skoro chce się uchodzić za tygodnik opiniotwórczy, to trzeba wypełniać cały czas swoją misję, a nie tylko wtedy, gdy spada na łeb, na szyję sprzedaż. Szkoda, że za sterami tego „okrętu” za Marka Króla wstawiono kogoś to szuka tylko poklasku jak w telewizyjnym świetle jupiterów. Moim skromnym zdanie jest to kolejny przykład na upadek polskiego dziennikarstwa.
W każdym innym normalnym raju, gdyby doszło do tego typu zdarzeń, w których ginie Prezydent z małżonką oraz 94 inne ważne dla państwa osoby dziennikarze wszystkich mediów stanęliby na wysokości zadania. Zostałby powołany dziennikarski sztab śledczy, a nawet znaleźliby się dziennikarze śledczy, którzy by już sami dawno doszli do prawdy przy pomocy dziennikarskiego śledztwa, bo ono rządzi się innym prawami. Jednak w Polsce nie ma już dziennikarzy śledczych, bo stało się to zajęciem nieopłacalnym i na dodatek niebezpiecznym jak usłyszałem od jednego z naczelnych.
Wszystko to rysuje przygnębiający obraz polskich mediów. Stały się one, bowiem w większości tylko „przekaziorami” serwującymi przekazy zgodne z linią partyjną, miłościwie nam panującej Platformy Obywatelskiej. W tej sytuacji przypominają mi się i jak żywo stają przed oczami czasy medialnej manipulacji, które myślałem, że już nigdy nie wrócą w tym kraju. Niech sobie wszyscy myślą, co chcą, ale ja czytam obciachowe gazety, bo jestem wolnym człowiekiem. Okazuje się, że jedynie tam można znaleźć źdźbło prawdy ws. Smoleńskiej, na bieżąco przedstawianej, a nie tylko w razie doraźnej potrzeby.
Fiatowiec