"Myślę, że sposób obchodzenia tej rocznicy ma niewiele wspólnego z ideą „Solidarności”. (...) Zdrada tych ideałów wywołała tak wiele sporów i kłótni pomiędzy bohaterami "Solidarności", działaczami środowisk przedsierpniowych, że trudno byłoby ich teraz na siłę usadzić w jednym rzędzie, przy jednym stole i powiedzieć: oto jest zgoda, zgoda buduje"
- 23 sierpnia, na ponad tydzień przed obchodami 30. rocznicy Sierpnia 1980, IPN oskarżył trzech esbeków, którzy w 1981 r. chcieli otruć lub przynajmniej odurzyć Annę Walentynowicz. Jak sądzisz na podstawie swoich doświadczeń i obserwacji innych procesów funkcjonariuszy SB po 89 roku, czy ta sprawa okaże się kolejną porażką polskiego wymiaru sprawiedliwości?
- IPN prowadzi śledztwo w sprawie zabójstw polskich księży w okresie PRL, m.in. ks. Popiełuszki, ks. Zycha czy ks. Niedzielaka. Czy Pana zdaniem to i podobne śledztwa również zakończą się fiaskiem wymiaru sprawiedliwości?
- Jestem w ogóle sceptycznie nastawiony do całego procesu osądzania zbrodni komunistycznych. Nie wierzę w skazanie kogokolwiek, kto popełnił zbrodnie w ostatnich dwóch dekadach PRL (1970-1990). To być może bierze się stąd, że mam zupełnie inną filozofię rozliczenia komunizmu, nieprzystającą do obowiązującej rzeczywistości prawnej. Osobiście uważam, że całe struktury Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, Służby Bezpieczeństwa, Wojskowej Służby Wewnętrznej i Zarządu II Sztabu Generalnego LWP w całości i z osobna powinny zostać uznane za przestępcze. Służyły interesom sowieckim, a swoje działania skierowały przeciwko Polakom w kraju i na emigracji. Konsekwencją takiego postawienia sprawy byłoby zdecydowanie inne podejście do tych spraw. Jakbyśmy pokazali społeczeństwu, jak np. funkcjonował Departament IV MSW i jak zwalczał Kościół katolicki, gdybyśmy pokazali tylko dokumenty o charakterze normatywnym, czyli różnego typu instrukcje, plany działania na poszczególne lata, to zauważylibyśmy bardzo łatwo, że istotą rzeczy była walka z Panem Bogiem i Kościołem. Zanim ktokolwiek chciał cokolwiek zrobić, a nie daj Bóg nosił sutannę, to już był uznany przez Departament IV za wroga. I nawet jakbyśmy przyjęli to, co było podstawą funkcjonowania pionu prawnego IPN i to, co było istotą filozofii prawnej III Rzeczpospolitej, czyli to, że ktoś łamał ówczesne prawo, to nawet stosując tę filozofię, o której mówię, to w świetle wewnętrznych instrukcji i normatywów SB doszlibyśmy do wniosku, że było to sprzeczne z konstytucją PRL, która gwarantowała wolność sumienia i wolność wyznania. To się po prostu nijak ma do zapisów dotyczących wolności wyznania, gdzie już każdy kleryk, który wstępował do seminarium, miał zakładaną teczkę operacyjną. Nie wspomnę już o księżach, bo sam fakt bycia księdzem, jakby z definicji powodował, że każdy z nich miał założone tzw. TEOK, czyli „teczkę ewidencyjno-operacyjną na księdza”. Dotyczyło to każdego księdza, zakonnika czy zakonnicy. Działania operacyjne skierowane przeciwko duchowieństwu były prowadzone przez cały okres PRL od lat 40. do 1990 r. Jeśli spojrzy się na to w ten sposób to unikniemy mówienia tylko o indywidualnych winach konkretnych funkcjonariuszy, sugerując często nieświadomie, że jeśli popełniali oni jakieś przestępstwa, to było to w istocie również przekroczenie przepisów obowiązujących w SB. Nie – to SB z definicji i przyjętych celów działania była organizacją przestępczą. Wiemy już, że za tym wszystkim stał Kiszczak, nad nim Jaruzelski, Biuro Polityczne itd. System komunistyczny był po prostu przestępczy, a wszystkie organy państwa, które zajmowały się jego bezpieczeństwem i ochroną, były organizacjami o charakterze przestępczym.
- 31 sierpnia odbędą się obchody 30. rocznicy Sierpnia 1980. W przedsięwzięcie zaangażował się tzw. salon, nierzadko zagorzali przeciwnicy Anny Walentynowicz i całego nurtu uznającego „okrągły stół” za zdradę. W obchodach prym będą wiedli tacy ludzie, jak Lech Wałęsa, Andrzej Wajda, na liberale katolickim o. Macieju Ziębie kończąc. Ale poza koncertami, poezją wyselekcjonowaną na uroczystości przez Wiesławę Szymborską a odczytywaną przez Krystynę Jandę, będzie można obejrzeć film o Annie Walentynowicz. Czy nie jest to dobry czas na zgodę i pojednanie po latach sporów w samej "Solidarności"?
- Myślę, że sposób obchodzenia tej rocznicy ma niewiele wspólnego z ideą „Solidarności”. Myślę tu przede wszystkim o tym, co legło u podstaw tego ruchu – antykomunizm, przywiązanie do wartości katolickich, wspólnotowość i solidaryzm. Zdrada tych ideałów wywołała tak wiele sporów i kłótni pomiędzy bohaterami "Solidarności", działaczami środowisk przedsierpniowych, że trudno byłoby ich teraz na siłę usadzić w jednym rzędzie, przy jednym stole i powiedzieć: oto jest zgoda, zgoda buduje, mamy wszyscy te same korzenie, więc świętujmy. To zresztą jest tylko swego rodzaju zabieg propagandowy, no bo przecież nie można najpierw zapraszać do Smoleńska, na zaprzysiężenie nowego prezydenta do Sejmu, a później na święto Wojska Polskiego byłego dyktatora komunistycznego Jaruzelskiego, a następnie jechać do Gdańska na obchody 30. rocznicy Sierpnia 1980 i mówić, że „Solidarność” obaliła komunizm i jest świetnie. Bez prawdy nie może więc być autentycznego i wspólnotowego przeżywania rocznicy Sierpnia. Jak obserwuję jako gdańszczanin działalność Europejskiego Centrum Solidarności, to widzę zupełnie jednowymiarowe podejście do tej historii. Mamy opowieści o panu Wałęsie, Kinaszewskim, Pawlickim, o działaczach Ruchu Młodej Polski, którzy, okazuje się, przygotowywali strajki i pisali postulaty i w ogóle wszystko prawie sami zrobili. W ECS mają być też uroczystości związane z rocznicą powstania pisma "Przegląd Polityczny", redagowanego m.in. przez Donalda Tuska. To wszystko jest jakimś nieporozumieniem. A nad tym wszystkim czuwa ojciec dominikanin, który za publiczne pieniądze tym wszystkim zarządza. Mamy więc do czynienia z jednowymiarową polityką historyczną nastawioną na eliminację tych wszystkich, którzy wypadli z „main streamu” historii i polityki. Można zapytać: a dlaczego nie zapraszacie i nie kręcicie filmów o Andrzeju Gwieździe, Joannie Dudzie-Gwieździe, Andrzeju Bulcu, Ewie Kubasiewicz, Krzysztofie Wyszkowskim, Janie Karandzieju, Leszku Zborowskim i braciach Butkiewiczach? Przecież to również bohaterowie Sierpnia 1980! To są liderzy ruchu antykomunistycznego w Trójmieście, to są ludzie, którzy przygotowywali ten strajk. Przecież o nich nikt dzisiaj nie pamięta! Również organizatorzy tych obchodów, a to przekłada się na to, że w pamięci społecznej, narodowej, te postaci w ogóle nie istnieją jako ludzie, którzy doprowadzili do powstania "Solidarności", a wcześniej do wybuchu strajku w 1980 r.
- Skoro mówi Pan o prawdziwych twórcach "Solidarności", to czy uważasz, że kolebką "Solidarności" był Gdańsk? Czy zryw ten nie zaczął się wcześniej, np. w Lublinie czy Świdniku?
- Co według Pana było największym sukcesem i porażką "Solidarności"?
- Nad czym obecnie Pan pracuje?
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Robert Wit Wyrostkiewicz.
Wywiad ukazał się pierwotnie w tygodniku "Nasza Polska" Nr 35 (774) z dnia 31 sierpnia 2010 r., na blogu zamieszczamy za zgodą autora tekstu.