Właśnie o tym mówił Śp. Lech Kaczyński, Prezydent RP – „Będę wykorzystywał wszystkie uprawnienia jakie daje mi konstytucja i ustawy, w tym także te, z których dotąd korzystano rzadko, by nakłaniać rządzących do wprowadzenia koniecznych zmian, by piętnować tych, którzy szkodzą odrzucają dobro wspólne, działają w imię partykularnych interesów, albo zgoła we własnym interesie. Nie będę w tych sprawach kierował się lojalnością wobec nikogo więcej poza lojalnością wobec Polski” – deklarował w orędziu do narodu wygłoszonym podczas zaprzysiężenia przed Zgromadzeniem Narodowym.
Jednak Arkadiusz Więch postanowił przypomnieć nam jakim to złym Prezydentem był Lech Kaczyński. Podsumował tę prezydenturę słowami – „zamiast stać na pozycji spokojnego, wyważonego Ojca Narodu - On wdał się w niepotrzebne kłótnie i spory i ostrą walkę polityczną, stając się marionetką w rękach brata. Jako prezydent kraju był więc marnym politykiem, nie umiejącym wykorzystać nawet tych momentów, kiedy miał okazję ukazać się jako polityk” – podkreśla pasjonat historii, wierzę bo tak pisze o sobie Pan Więch.
Argumentem, doskonale potwierdzającym tę tezę, po raz kolejny okazuje się ma być wg Blogera – „sprawa całkowicie nie potrzebnej awantury gruzińskiej”. Tylko dziwne, że w tej „awanturze” tak ochoczo na prośbę Lecha Kaczyńskiego wzięli udział: prezydenci Litwy, Estonii i Ukrainy oraz premier Łotwy. Oczywiście zastanawia też czemu ta „awantura” odbiła się tak szerokim echem nie tylko w Europie, która dała jasno do zrozumienia Rosji, że – „Żadne państwo nie ma prawa naruszać integralności terytorialnej innego państwa” – co podkreślał w swoim wystąpieniu na placu w Tibilisi Śp. Lech Kaczyński.
Przecież te wydarzenia w Gruzji pokazują prawdziwą wielkość tego tragicznie zmarłego Prezydenta RP. Prezydenta, który miał odwagę powiedzieć głośno NIE, który potrafił pociągnąć za sobą pozostałych przywódców europejskich, który nie bał się oskarżeń o prowadzenie bezsensownych wojenek.
Również tych, które prowadził z rządem. Tu chciałabym wyjaśnić i zrozumieć o jaką wojenkę chodzi. Czy o to, że Prezydent nie podpisywał ochoczo każdej ustawy, jaką mu parlament zaproponował? Czy o to, że rząd nie miał w zwyczaju informować Prezydenta Polski o jego działaniach, choćby w zakresie polityki międzynarodowej? Czy znowu o tę nieszczęsną bitwę o przydział przez Kancelarię Premiera samolotu? Ta wojenka, jak to Pan Arkadiusz określił, była po obu stronach i temu nie da się zaprzeczyć. Należy jednak zawsze przy każdej wojnie nie zapominać o jej genezie.
Proszę mi wybaczyć, ale ostatni akapit we wpisie na blogu u Pana Arkadiusza rozbawił mnie do łez, czyż więcej patosu w tych słowach nie dałoby się zawrzeć!? Cytuję – „Zbeszczeszono sacrum pojednania Polaków odmiennych opcji politycznych i światopoglądów, poprzez pochówek na Wawelu” – stwierdza Pan Więch. Naprawdę świetne, tylko, że ja nie miałabym nic przeciwko temu, aby tam na Wawelu spoczęli również inni prezydenci Polski. Tak aby każdy obywatel miał łączność z tym sacrum poprzez swego przedstawiciela. Może dzięki temu Polacy zjednoczą się wokół tego miejsca.
Niśka