Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

"Możemy bowiem być świadkami powtórki z roku 2005"

O niewiarygodnych sondażach, blamażu wieszczenia wyników pierwszej tury przez "Gazetę Wyborczą", możliwości powtórki scenariusza z 2005 r. oraz post-rozbiorowej mapie wyborczej preferencji politycznych w Polsce mówi Marcin Palade, współtwórca Polskiej Grupy Badawczej (PGB) w rozmowie z Robertem Witem Wyrostkiewiczem. ("Nasza Polska" Nr 25 (764) z 22 czerwca 2010)

Ostatnie dane z PKW pokazują nieznaczną różnice pomiędzy Kaczyńskim i Komorowskim. Za to wyniki z różnych ośrodków badań opinii społecznej tuz po wyborach pokazały raz 5 a innym razem 13 procent różnicy między głównymi kandydatami. Skąd według Pana pochodzą te różnice?

Znaczące różnice w prognozowanym wyniku wyborów prezydenckich wynikały z kilku czynników. Po pierwsze zastosowano różne techniki pomiaru. Jedna z firm skoncentrowała się na badaniach wśród osób wychodzących z lokali wyborczych, dwie pozostałe oparły się na deklaracjach wyrażonych w sondażach przeprowadzanych metodą telefoniczna. Po raz kolejny okazało się, że ta ostatnia metoda nie zdaje egzaminu w polskich warunkach i ma ograniczone walory prognostyczne. Drugi czynnik na ktory chciałbym zwrócić uwagę to zjawisko tzw. poprawności politycznej. Część badanych ukrywa swoje preferencje, wskazując na kandydata estabishmentowego, popularnego i lansowanego przez wpływowe media.

Ostatnie sondaże dawały Jarosławowi Kaczyńskiemu poniżej 30 proc. Czy największe ośrodki sondażowe i media takie jak TVN czy "Gazeta Wyborcza" po prostu manipulują sondażami?

Z perspektywy trzech dni dzielących nas od ostatnich prognoz dających się zestawić z cząstkowymi wynikami PKW można powiedzieć, że największą klęskę poniósł duet Pracownia Badań Społecznych i "Gazeta Wyborczej". Jeszcze w piatek organ Adama Michnika triumfalnie obwieścił prawdopodobne zwycięstwo Komorowskiego już w pierwszej turze z poparciem 51 proc. Ale co więcej, różnica pomiędzy Bronisławem Komorowskim a Jarosławem Kaczyńskim miała wynieść 18 punktów procentowych. Wszystko wskazuje na to, że stopnieje ona maksymalnie do 6 punktów procentowych. Niestety po raz kolejny przekonaliśmy się, że w polskich warunkach niektóre z mediów starają się wykorzystać sondaże jako rodzaj perswazji na postawę wyborców. I to jest jedna z patologii mediokracji, w której przyszło nam żyć. Chciałbym jednak zaznaczyć, że nie wszystkie pomiary okazały się takimi bublami jak wspomniany "Gazety Wyborczej". Ale mimo tego, wzorem lat poprzednich, trzeba podchodzić z wyjątkową ostrożnością do wszelkiego rodzaju sondaży, które będą nam serwowane przed drugą turą głosowania. Możemy bowiem być świadkami powtórki z roku 2005, kiedy to wyraźnie w sondażach prowadził Donald Tusk, a prezydentem został Lech Kaczyński.

W Stanach Zjednoczonych Kaczyński miażdżąco wygrał z Komorowskim zbierając niemal 70 proc. głosów a w Chicago niemal 80 proc. Jak tłumaczy Pan takie różnice pomiędzy Polakami w kraju a Polonią amerykańską?

Podobna sytuacja miała miejsce 5 lat temu. Generalnie w Stanach Zjednoczonych elektorat prawicy kontestującej układ pookrągłostołowy jest liczny. Ważnym czynnikiem jest też region pochodzenia amerykańskich polonusów. W takich wielkich aglomeracjach jak Chicago czy w Nowym Jorku mamy nadreprezentację Polaków, którzy wyemigrowali z Polski ze ściany wschodniej czy z Galicji, które tradycyjnie po 89 roku popierają częściej prawicę niż formacje lewicowe czy liberalne. Można więc powiedzieć, że Polonusi ze Stanów głosują w większości tak jak ich rodziny tutaj w Polsce.

Ściana wschodnia Polski głosowała za Jarosławem Kaczyńskim. Inaczej głosują bogaci a inaczej biedni, starzy i młodzi, z miasta i ze wsi... Czy według Pana Polska coraz bardziej jest podzielona pod względem preferencji politycznych?

Wstępna analiza danych z PKW pokazuje, że w geografii wyborczej nie zaszły istotne zmiany w stosunku do wyborów eurowyborów czy wyborów parlamentarnych w roku 2007, czy nawet poprzednich wyborów prezydenckich w 2005 roku. W dalszym ciągu ta granica poparcia pomiędzy Kaczyńskim a Komorowskim przebiega wedle podziałów post-rozbiorowych, które wciąż są wyraźnie obecne w mentalności, w sposobie zachowania czy oceniania przeszłości i teraźniejszości. Wiele wskazuje na to, że przy występujący w naszym kraju podział na centro-lewicowo-liberalną Polskę ziem odzyskanych byłego zaboru pruskiego oraz prawicowo-konserwatywny wschód, czyli dawną Kongresówkę i Galicję w kolejnych wyborach może zostać utrzymany.

Jak duży według Pana wpływ mogą mieć sondaże na wynik drugiej tury i czy widzi Pan w tym jakieś zagrożenia?

Pierwsza tura głosowania pokazała, że pomimo bombardowania Polaków sondażami jednak duża część jest na to odporna i nie ulega tym często sugestiom czy perswazjom, co pokazały najlepiej ostatnie dni. Myślę, że wpływ publikowanych sondaży na wynik wyborów przed drugą turzą będzie dośyć ograniczony. Co się z tym wiąże po raz kolejny możemy mieć do czynienia z sytuacją, że sondaże publikowane tuż przed drugą turą mogą sporo się różnic od oficjalnych wyników wyborów z 4 lipca.

W czym i czy upatrywać można zaskakujących zmian tendencji zarówno w poparciu dla jednego jak i drugiego kandydata?

Przed jednym i drugim kandydatem stoją dwa zadania. Pierwsze sprowadza się do mobilizacji dotychczasowych wyborców, tych, którzy już wsparli kandydatów w pierwszej turze. To jest kwestia zmobilizowania wyborców, którzy przecież mogli często rozpocząć okres wypoczynkowy czy wakacyjny. Drugie zadanie jest równie ważne jeśli nie ważniejsze to kwestia dotarcia do wyborców innych kandydatów i przyciągnięcie ich na swoją stronę. Tutaj teoretycznie nieco większe możliwości ma Bronisław Komorowski, ale nie przekreśla szans Jaroslawa Kaczyńskiego.

Kto według Pana jest największym przegranym tych wyborów?

Na pewno nie można mówić o jednym kandydacie. O pewnym zawodzie może mówić kandydat Platformy Obywatelskiej Bronisław Komorowski, bowiem jego sztab, zwolennicy, członkowie i sondaże wr& oacute;żyli mu wielką wygraną a tymczasem różnica pomiędzy nim a Jarosławem Kaczyńskim jest niewielka. Poza rywalizacją Kaczyński-Komorowski, na pewno o słabym wyniku może powiedzieć wicepremier i szef PSL Waldemar Pawlak. Chociaż jeśli popatrzymy na poparcie PSL w wyborach prezydenckich po 89 roku to wyłączywszy Romana Bartoszcze w 1990 roku w pierwszych wyborach prezydenckich, w kolejnych wyborach prezydenckich poparcie dla kandydatów PSL było niższe niz poparcie dla PSL. Drugi kandydat, którego warto ocenić w kategorii przegranych to Andrzej Olechowski. Poparcie dla niego było bardzo skromne w stosunku do zaangażowania finansowego jego zaplecza, czyli Pawła Piskorskiego i Stronnictwa Demokratycznego. Na pewno wynik Olechowskiego jest niewspółmierny do czasu antenowego w mediach, jaki został poświęcony temu kandydatowi. Można powiedzieć, że inni kandydaci tacy jak Marek Jurek czy Andrzej Lepper, pomimo, że byli znacznie mniej zauważalni w mediach osiągnęli wynik podobny do Andrzeja Olechowskiego, co pokazuje, że w wyborach nie wystarczy mieć pieniądze i prezentować się w mediach by osiągnąć przyzwoity wynik.


Dziękuję za rozmowę.

Marcin Palade w drugiej połowie lat 80. związany był z opozycją, działał w Duszpasterstwie Młodzieży Niepodległej i Międzyszkolnym Komitecie Solidarności w Warszawie. W 1995 ukończył Wydział Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Jest autorem opracowań i analiz z zakresu preferencji społeczno-politycznych i geografii wyborczej w Polsce. W 1997 roku założył Ośrodek Badań Wyborczych (OBW), który był współorganizatorem prawyborów parlamentarnych w Wieruszowie (1997), Nysie (2001) i Bystrzycy Kłodzkiej (2001), prezydenckich w Nysie (2000) oraz prareferendum w Prudniku (2003) i Głuchołazach (2003). Od 2003 roku współtworzył Polską Grupę Badawczą (PGB), jedną z pięciu firm socjometrycznych w Polsce dokonujących cyklicznych pomiarów zagadnień społeczno-politycznych..W 2004 i 2005 PGB zwyciężyła w rankingu zgodności wyników sondaży z wynikami wyborów opracowanym przez Centrum Smitha, a jako jedyna przewidziała zwycięstwo Lecha Kaczyńskiego w drugiej turze wyborów prezydenckich w 2005.

Robert Wit Wyrostkiewicz

Tekst pierwotnie opublikowano na portalu naszapolska.pl, na blogu pracowniczym publikujemy ten wywiad za zgoda oraz wiedzą autora. Więcej w wersji papierowej tygodnika "Nasza Polska" Nr 25 (764) z 22 czerwca 2010 r., który już znajduje się w kioskach i Empikach.

Data:
Kategoria: Polska

Fiatowiec

Zawsze na straży prawa. Opinie i wywiady z ciekawymi ludźmi. - https://www.mpolska24.pl/blog/zawsze-na-strazy-prawa-opinie-i-wywiady-z-ciekawymi-ludzmi

Fiatowiec: bloger, dziennikarz obywatelski, publicysta współpracujący z "Warszawską Gazetą". Jestem długoletnim pracownikiem FIATA.Pomagam ludziom pracy oraz prowadzę projekty obywatelskie.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.