Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Drzazgi - "Pozew - część 1"

<strong>Redakcja bloga pracowniczego fiatowiec nie ponosi odpowiedzialności za komentarze internaut&oacute;w. </strong>

Czy można wszystkich pozywać do sądu?! W naszej bajce – tak. Niestety kto szabelką wywija, często sam rany odnieść może…


Foto: SN

– Więc twierdzisz Gabrielu, że nie spodobały mu się moje okulary? I żąda teraz satysfakcji?! Jakże to możliwe, powiedz mi.
– No… Wasza Nieomylność, nawet bym nie śmiał ci powtarzać, co przy tym mówił…
– Mówże, do diaska!
– No… tam… takie… że co my sobie wyobrażamy tutaj. Że on nie dość, że cały czas tyra jak dziki osioł, to jeszcze mu takie świnie podtykamy, że niby to dla jego dobra, i takie tam…
– Takie tam… powiadasz… No dobrze, mój ty aniołeczku. W takim razie dasz mu jeszcze na próbę trąbkę. Wiesz, tę przy pomocy której tak dobrze się podsłuchuje. Może to mu da coś do myślenia.
– Już się robi, Wasza Nieomylność. A gdzie ona jest?
– W pudle po tym wielkim telewizorze. Fajne rzeczy teraz tam robią na dole. Obraz jak żyletka jest…

Parę kilometrów niżej.

– Jezu! To znowu ty, brum, brum. Rozumiem, że przyleciałeś wytłumaczyć się z tego bubla, co to mi ostatnio podrzuciłeś. Z tych rzekomo cudownych okularów! O mały włos, a straciłbym wszystkich urzędników przez ciebie! Aleś mnie wkręcił. Ale wiesz co? Mam dla ciebie i ja niespodziankę. Moja kancelaria wyśle wam pozew do sądu! No, brum, brum…
– Nie gorączkuj się tak. Mam dla ciebie coś innego.
– Co? – prezydent na moment oderwał się od lepienia plastelinowych ludzików i wytarł ręce w spodnie.
– Trąbkę.
– Trąbkę?! Żartujesz? A co ja muzyk jestem? Mam trąbić?!!!
– Oj, to nie jest trąbka do grania, tylko do słuchania. Przyłożysz ją do ucha i będziesz słyszał, co o tobie mówią na drugim końcu miasta. Ale jak nie chcesz, to…
– No coś ty! Dawaj! Chcę, brum, brum. Pewnie, że chcę! Zawsze marzyłem, kurcze, o takiej trąbce, tylko nie wiedziałem, że one w ogóle istnieją.
Gabriel zeskoczył zwinnie z szafy (udało mu się przy tym nie zawadzić skrzydłem o ustawione na meblu zakurzone puchary z czasów młodości prezydenta, zdobyte za pierwsze miejsca w toczeniu kul i przepychanie się przed szereg), otworzył mały kuferek i wyciągnął trąbkę. Pokryta złotym pyłem błyszczała w promieniach padającego do pokoju prezydenta słońca.
– Zatem jest twoja – podał ją prezydentowi.
– I mogę ją już wypróbować? – zapytał prezydent, ale nie doczekał się odpowiedzi. Kiedy z iskrami w oczach oglądał trąbkę, Gabriel gdzieś zniknął.

Godzinę później.

– Nie wiesz, co się stało szefowi? – Hiacenty Puszczyk, pełnomocnik prezydenta do spraw wyjaśniania, odpowiedzi, przepychania problemów, ściemniania i robienia dobrej miny do każdej gry nachylił się dyskretnie nad sekretarką prezydenta.
– A co? Nic nie wiem. Przecież widzi pan Hiacenty, że jestem zajęta. To co mu się stało?
No tak, ale ze mnie gapa, pomyślał pełnomocnik do spraw wyjaśniania, odpowiedzi, przepychania… itd. Rzeczywiście – sekretarka miała pełne ręce roboty. Wylewała jej się spomiędzy palców, skapywała na biurko, a nawet ściekała na wypolerowaną podłogę. Hiacenty może by i jej pomógł, kto wie, ale nie chciał sobie umazać rąk. On miał ważniejsze zadania – przekonywanie ludzi. A w tym celu musiał codziennie ćwiczyć przed lustrem miny.
– Właśnie nie wiem, co mu się stało, ale widziałem jak rano szedł do gabinetu i cały czas gadał do siebie. I coś jakby z ucha mu wystawało.
– Z ucha? – sekretarka na moment przerwała łapanie roboty i ze zdziwieniem zerknęła na pełnomocnika. – A wiem pan, panie Hiacenty, że jak pan tak teraz o tym mówi, to i ja miałam takie wrażenie? Na pewno szef mówił na głos do siebie. Ale że z ucha mu coś tam sterczało, to nie widziałam. Ale rozumie pan, mam pełne ręce roboty…

Hiacenty pokiwał głową, wyprostował się i zastanowił. Był zaniepokojony. Jego los zależał od losu szefa i lepiej, aby nic mu się nie przytrafiło. Postanowił więc działać.
– To ja może, no… posłucham czy coś tam z jego gabinetu, wie pani… czy dochodzą jakieś niepokojące głosy. Hę? – nieśmiało zaproponował i nie czekając na odpowiedź podszedł kocim krokiem pod drzwi gabinetu prezydenta i przyłożył do nich ucho. Już po kilkunastu sekundach twarz pełnomocnika zrobiła się purpurowa, a po dalszych jego oczy zmieniły się w dwa wielkie znaki zapytania.
– Na litość boską! Co on tam wygaduje?! – szepnął w końcu.
– Co, co? Co się dzieje? – sekretarce udzielił się nastrój podniecenia. – Mówi coś o podwyżkach?
– O podwyżkach? Skądże. Właśnie gadał coś, że…o Jezu słodki… On właśnie mówi, że… że, … że nas wyleje, bo go podsłuchujemy…

Hiacenty Puszczyk nie zdążył dokończyć zdania, gdy drzwi nagle otwarły się z rozmachem ukazując prezydenta ze złotą trąbką w uchu.
– Mam was! – ryknął. – Podsłuchiwaliście mnie i obgadywaliście! Wszystko słyszałem! Mam trąbkę! Mam trąbkę, brum, brum! Pozwy! Macie pozwy, jak w banku! Nikt nie będzie mnie obgadywał! Nikt! Zrozumiano, brum, brum?!
Twarz Hiacentego zrobiła się zielona. Robota sekretarki rozlała się po całym gabinecie. Oboje stali jak sparaliżowani.
– Ale… szefie… my tylko w trosce… - Hiacenty próbował załagodzić sytuację.
Ale prezydent go nie słuchał. Odwrócił się i wolno idąc w stronę wielkiego, mahoniowego biurka wyrzucał z siebie słowa z prędkością światła: „ale ich złapałem… ludziki… nie będzie mi nikt podskakiwał… trzeba kupić plastelinę… kancelaria i pozwy… tego z piórami też pozwać… Puszczyk to…”
– Mówił pan coś do mnie? – Hiacenty skoczył do przodu.
– Ja?! – prezydent odwrócił się gwałtownie. – Tylko myślę Puszczyk. Myślę.

Ciąg dalszy nastąpi już jutro.

Źródło: Zamieszczono za zgodą autora oraz portalu www.super-nowa.pl

Data:
Kategoria: Polska

Fiatowiec

Zawsze na straży prawa. Opinie i wywiady z ciekawymi ludźmi. - https://www.mpolska24.pl/blog/zawsze-na-strazy-prawa-opinie-i-wywiady-z-ciekawymi-ludzmi

Fiatowiec: bloger, dziennikarz obywatelski, publicysta współpracujący z "Warszawską Gazetą". Jestem długoletnim pracownikiem FIATA.Pomagam ludziom pracy oraz prowadzę projekty obywatelskie.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.