Będąc nota bene osobą bezrobotną, zawitałem do Powiatowego Urzędu Pracy w Bielsku-Białej filia w Czechowicach-Dziedzicach. Moim celem było i nadal jest zarejestrowanie mojej skromnej osoby jako bezrobotnego z prawem do "jałmużny", albowiem spełniam wymagania Ustawy w tej kwestii...
Pewna miła "urzędowo" pracownica PUP-y oświadczyła mi co następuje :
- Niestety nie możemy pana zarejestrować, (a była godz. 11.20), ponieważ mamy tyle osób do rejestracji, że nie jesteśmy wstanie rejestrować osób na bieżąco... - Niech Pan się zgłosi jutro o godzinie 7.00 to zapisze się pan do "kolejki do rejestracji"...
-(....)
Myślę sobie:
Ok... Nie ma lekko, w tym państwie rządzonym przez populistów i demagogów...
Wstanę rano o 6.00, pójdę z psiurem na spacerek, walnę kawencję i kopnę się do PUP-y...
Następnego dnia rano punkt 7.00 przybyłem, zobaczyłem i jeszcze bardziej się wkurwiłem (autor tego artykułu jest człowiekiem kulturalnym, ale ma słabe nerwy)...
Inna "urzędowo" miła Pani powiedziała mi, że :
- Niestety nie mogę pana zarejestrować, ponieważ mamy już komplet 13 osób w dniu dzisiejszym do rejestracji...
-..........??? (what, a fuck???- w domyśle). - Przecież byłem u Państwa wczoraj i inna pracownica powiedziała mi, że mam się zgłosić dziś o godz. 7.00...
( po czym następuje seria tzw. "rzygania żółcią" na ciężki los polskiego urzędnika...).
Tłumaczę kobiecinie, że :
- Nie będąc zarejestrowany, nie mam prawa do świadczeń z NFZ i jeśli ulegnę wypadkowi, to kto zapłaci za moje leczenie?
Na powyższe pytanie "Urzędowa Niewiasta" nie była zdolna udzielić odpowiedzi...
W tym momencie dotarło do mnie, że rozmawiam z jeszcze jedną "figurantką" i powinienem "iść o szyszkę wyżej"...
- Proszę zatem zaprowadzić mnie do Pani kierownik....
- Niestety Pani kierownik jest obecnie w PUP-ie w Bielsku-Białej...
- A kiedy będzie dostępna dla ogółu społeczeństwa?
- Nie wiem... Tak za dwie, trzy godziny...
- Dziękuję w takim razie za kłopot i do rychłego zobaczenia...
A teraz czas na małą dygresję:
- Służąc w WP m. in jako po. podoficera sztabowego w Sekcji S-1 Sztabu Brygady, miałem masę "kwitów" do ogarnięcia, (prócz mnie w mojej komórce było jeszcze dwóch oficerów w stopniu kapitana...)
- W ciągu dnia, do mojej kancelarii dwa, trzy razy, na dzień przychodziła poczta...Często, gęsto rozpoczynałem służbę o godz. 7.30 a kończyłem ją o godz. 22.30 lub później ( Prawdziwy Sajgon miałem raz, przez dwa tygodnie, kiedy to jeden kapitan był na chorobowym, a drugi był na szkoleniu w Cytadeli)...
Reasumując, tak wiec :
- Niech zatrudnią dodatkowo 2 lub 3 stażystki do "sortowania" kwitów, bo do tego nie trzeba mieć mgr przed nazwiskiem, a kasa na pewno się znajdzie dla Pań/Panów stażyst(ek/ów)...
- Niech wydłużą, dwa razy w tygodniu godziny urzędowania o 2 lub 3 godziny...(Jeśli kasa się nie znajdzie dla Pań/Panów stażyst(ek/ów)...
Wszystko w tym temacie...
Pozdrawiam Bezrobotny
Źródło: email przysłany do redakcji bloga pracowniczego imię i nazwisko bohatera artykułu znany redakcji.
mPolska24
