Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Jak zostać Królem?

Nadchodzące zmagania polityczne to nie tylko zmagania partii, ale również rozgrywki pojedynczych polityków, którzy starają się na bazie kampanii wyborczej rozpędzać własne kariery. Dostrzegalnym jest, że karierę można różnie kształtować  i nie bez znaczenia jest w jakim wariancie będzie ona „robiona”. Mamy do czynienia z różnymi modelami tych karier. Nie wiem czy się Państwo ze mną zgodzą, ale dziś socjalmedia, otoczenie polityczne i partyjne powodują, że preferowanym stają się pewne modele, które chyba nie do końca są optymalne z punktu widzenia kariery politycznej. Jako obserwator sceny politycznej na przestrzeni lat zauważam tak naprawdę trzy modele kariery politycznej, z jakimi mamy dziś do czynienia.

Jak zostać Królem?
źródło: Pixabay

Rozhisteryzowany Krzykacz

Pierwszy model - rozhisteryzowanego krzykacza polega na szybkim zdobyciu popularności budowanej najczęściej na kontrowersji, nierzadko chamstwie, bezczelności i … kłamstwie. Jest on dziś (z różnych względów, ale nie zapominajmy , że nie ważne jak mówią, ważne że nie przekręcają nazwiska) preferowany przez młodych adeptów politycznego rzemiosła. W modelu tym chodzi o to, by zbudować szybko własną popularność. Popularność, która będzie mogła być sprzedana na użytek wyznawców danej partii. Wykorzystuje napiętą do granic możliwości polaryzację sceny politycznej. „Im ostrzej, im bardziej wyraziście, tym bardziej będę rozpoznawalny.” Taki model preferuje na przykład Janusz Kowalski, wcześniej Tarczyński, taki model preferują Joński,  Szczerba, Gasiuk-Pichowicz, Kołodziejczak itd. Ci z Państwa, którzy obserwują scenę polityczną dopasują niejedno nazwisko. W tym modelu politycy biegają, krzyczą, pokazują się. Jest to model na zaistnienie w polityce i szybkie zdobycie popularności przez awanturę. Tacy politycy są memiczni, rozkrzyczani, histeryczni. Model ten jest rozprowadzany młodymi ludźmi, fundacyjkami, stowarzyszeniami, konferencyjkami ocierając się często o jakiś rodzaj lobbingu, geszefcik, który bardzo często widać. Taki polityk tworzy wokół siebie swój „zakonik” swoje małe plemię wpatrzonych w niego wyznawców, od których oczekuje tylko jednego: pochlebstw, klepania po pleckach i zapewniania go jakim jest… wspaniałym okazem. Jak ktoś ma inne zdanie wylatuje z jego plemienia. Tworzy się chów wsobny, podobnie ślepych osobników. Ten model jest preferowany przez „młodych” polityków i to spowodowało, że rozglądając się po scenie politycznej bardzo trudno znaleźć kogoś, kto ma swoją wagę polityczną, swój ciężar polityczny. Ta „tiktokowość” powoduje ich nadmierną lekkość - tak naprawdę nikt ich nie traktuje poważnie. Problem tego rodzaju kariery polega na tym, że praktycznie zamyka ona możliwość zostania poważnym politykiem. Mówię tu o objęciu funkcji co najmniej ministra konstytucyjnego. Wyobrażacie sobie Państwo np. Janusza Kowalskiego jako ministra konstytucyjnego jakiegoś resortu? Co najwyżej wiceminister, i to z problemami. Wiceminister ujdzie, ale konstytucyjny minister to jest zupełnie inny prestiż, krótko mówiąc  inna waga polityczna.

Cwaniak

Ten gatunek  uprawia politykę metodą,: „ja i moich trzech kolegów będziemy się wzajemnie rozprowadzać”. Najczęściej nikt ich w wymiarze ogólnopolskim nie zna, nikt o nich nie słyszał, nikt nie wie o co im chodzi, a jak zapytasz się o nich, nawet osoby zajmującej się polityką, będzie zdziwiona, że ktoś taki w Sejmie funkcjonuje. „Cwaniakom” wystarczy, że znają kogoś poważniejszego i mają dwóch, trzech kumpli i będą się wspierać wzajemnie i pomagać by… trwać w tej polityce latami. Ten zna tego, tamten tamtego i… jakoś się kręci. Nie będę wymieniał nazwisk, bo wystarczy, że otworzycie Państwo listę posłów na Sejm i ją przejrzycie. Gwarantuję, że będziecie zdumieni ich liczbą i zdumieni, że oni istnieją i sobie radzą. Przyznaję, że zazwyczaj całkiem nieźle. Problem z tym modelem polega na tym, że jeżeli koledzy trochę nawalą albo okażą się mocnymi tylko w gębie, to zwykle taki polityk zostaje na bocznicy i stoi na tej bocznicy latami, aż ktoś, przy jakiejś okazji wyciągnie go politycznej formaliny. I dopiero wtedy ma szansę nawet zostać KIMŚ. Ale po co mu na siebie zwracać uwagę… byleby tylko przejść weryfikację wyborczą. To ich główny cel i temu poświęcają lokalnie całą swoją, polegającą na „załatwiactwie” aktywność.

Gracz

Model „Gracza” to zupełnie inny gatunek polityczny niż te wspomniane powyżej. To zwykle polityk już świadomy tego o co gra i czego chce. Za takim politykiem zwykle stoi team składający się z PR-owców i ekspertów, którzy przygotowują go do wystąpień, dają mu dobrej jakości wsad merytoryczny uprzednio odpowiednio go opakowując. Modelują i monitorują jego karierę … perspektywicznie, długookresowo. Taki polityk nie zaangażuje się na bezdurno, w każdą awanturę, bo wiele rzeczy może mu zaszkodzić w przyszłości. Jeżeli team jest dobry, to zwykle podejmuje decyzje na bazie dobrze opracowanych informacji, co czyni jego wybory bardziej sensownymi. Zgodnie ze starym, politycznym powiedzeniem: „Pokaż mi swój team, a powiem ci jak daleko zajdziesz.” Tu można podać przykłady kilku „starych”  polityków, którzy w takich modelach pracowali - Marka Borowskiego, Marka Belki i oczywiście Donalda Tuska ze swoim Igorem Ostachowiczem. I to ten team, jeżeli jest wydolny intelektualnie i patrzy w długiej perspektywie na karierę „swojego” polityka, będzie tak dobierał narzędzia i środki, by jego kariera postępowała do przodu, by to, co  oferuje on wyborcom miało wartość, było atrakcyjne, jakościowe i powodowało, że wyróżnia się on na tle całego politycznego tłumu. Bez problemu możemy odróżnić jakość słów tych ludzi. Ten model bazuje na mozolnym budowaniu pozycji i rozpoznawalności, która jest jak skała, na której buduje się polityczny dom. Wzrost takiego polityka, w porównaniu do pierwszego modelu jest zdecydowanie wolniejszy, ale w  stabilny. I spośród właśnie tych polityków, którzy w ten sposób mają prowadzone kariery, możemy szukać kandydatów na ministrów, premierów, prezydentów. Inna sprawa, co się im w głowach dzieje jak już osiągną sukces… bo podobno pod wpływem władzy każdy umysł eroduje.

Podsumowując:  „pierwszy model” Histerycznego Krzykacza jest oparty o robienie szumu wśród swojego elektoratu i to wśród tego betonowego najtwardszego. Tego, który nie weryfikuje, nie rozważa, nie kontestuje, tylko bazuje na najprymitywniejszej narracji. Ten rodzaj kariery jest sfokusowany tylko i wyłącznie na wyborcach, którzy są tej partii i jest to działanie do wewnątrz własnego elektoratu. To nie jest model kariery, który jest przydatny partiom politycznym do poszerza bazy politycznej. Drugi model „Cwaniaka” obraca się we własnym, sektorowym  grajdołku  skierowanym na ochotnicze straże pożarne,  kółka rolnicze albo (oczywiście) grupy przedsiębiorców. Taki polityk w terenie reprezentuje albo jakąś  swoją społeczność za pomocą lobbingu, albo grupę wyborców - interesariuszy. Przydatny dla partii, stanowi trzon formacji politycznej, ale nie uwodzi nowych. Tylko trzeci model „Gracza” tak naprawdę stanowi wartość dla formacji politycznej. Jest on w stanie swoją własną postawą, swoją własną aktywnością, swoją wydolnością intelektualną asymilować ludzi, którzy są niezdecydowani. To ten rodzaj polityka może przekonać nowych wyborców do tego, żeby na niego zagłosowali. To ta osoba staje się lokomotywą wyborczą, to ta osoba staje się tak naprawdę liderem. Taki polityk jest nieprawdopodobnie użyteczny dla swojej partii. Tylko polityk „Gracz” jest w stanie stać się nośnikiem idei i rozwiązań.

Apel

Drogi polityku, który model wybierasz, to oczywiście twoja broszka, ale wiedz, że w zależności od tego, który model wybierzesz pewne drogi politycznej kariery mogą być dla Ciebie otwarte albo  absolutnie zamknięte.

Data:
Kategoria: Polska
Tagi: #

Mariusz Gierej

Mariusz Gierej - https://www.mpolska24.pl/blog/mariuszgierej

Dziennikarz, publicysta ...
"Przemoc nie jest konieczna, by zniszczyć cywilizację. Każda cywilizacja ginie z powodu obojętności wobec unikalnych wartości jakie ją stworzyły." Nicolás Gómez Dávila.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.