CICHOCIEMNI
CIĄG DALSZY Z BIULETYNU ŚWIATOWEGO ZWIĄZKU ŻOŁNIERZY ARMII KRAJOWEJ
NR 11 LISTOPAD 2014
Pochodzenie nazwy "cichociemni" obrosło legendą i ustalenie okoliczności jej narodzin napotyka na znaczne trudności.
Wszystko wskazuje na to, że jako pierwszy, przynajmniej w druku, użył tego słowa Marek Celt w tekście "Koncert. Opowiadanie cichociemnego", który ukazał się w 1945 roku na łamach londyńskiej "Nowej Polski":
(...) zwano ich początkowo: skoczkami, zrzutkami, ptaszkami. Ale potem te wszystkie nazwy poszły w kąt, zapanowało jedno słowo: cichociemni. Kto je wymyślił - nie wiadomo, powstało samo, stworzył je lud, lud polski w Szkocji noszący na furażerkach orzełki, a na rękawach brytyjskich barddrress'ów białoczerwony napis - Poland. Nazwa przyjęła sie z miejsca, celna była.
Gdy z oddziałów wojskowych raz po raz znikać zaczęli oficerowie, rzadziej
szeregowi ( a jeśli ci - to przeważnie byli to żołnierze z cenzusem), gdy wsiąkali po cichu w ciemność, "Wszystkie nasze dzienne sprawy" jeszcze śpiewali z innymi, ale przy "Kiedy ranne wstają zorze" juz w szeregu kompanii, czy baterii świecili nieobecnością, gdzieś ktoś kiedyś rzucił o nich słowo "cichociemni".
Przedostało się toto do "Małpiego Gaju" na kursy spadochronowe "korzonkowe", gdzie się zrzutkowie in spe ćwiczyli.
We wrześniu 1941 r. znalazło się ponoć w jakiejś instrukcji. Cudem przeleciało i do Kraju. Tu panowało jeszcze lepiej niż tam. Bo jeśli kto w ciszy kompletnej spada z ciemnego nieba, jeśli zaraz po cichutku wsiąka w ciemność: to niby jak się ma nazywać: cichociemny przecież. A sprawy tego cichociemnego (rzeczownik) są cichociemne (przymiotnik), niby genialne to w swojej prostocie".
Ponownie określenia "cichociemni" użył Józef Zabielski, członek pierwszej ekipy zrzuconej do okupowanego kraju w nocy z 15 na 16 lutego 1941 roku w wydanej w 1946 r. w Londynie zbeletryzowanej relacji "Pierwszy skok". I to w odniesieniu do wszystkich członków ekipy. Tego kto chciałby odszukać określenie "cichociemny/cichociemni" w dokumentach Oddziału VI Sztabu Naczelnego Wodza, odpowiedzialnego za ich rekrutację, wyszkolenie i przerzut do Kraju, spotka poważne rozczarowanie. Znajdziemy "organizatorów", "ptaszków|", "zrzutków" albo "skoczków", ale nie "cichociemnych", choć przyznać należy, że słowo to niezwykle trafnie definiuje sposób nie tyle działania, co samego przerzutu. W latach 1940 - 1941 w dokumentacji Komendy Głównej Związku Walki Zbrojnej (ZWZ) i zorganizowanie w jej miejsce Oddziału VI Sztabu Naczelnego Wodza, dotyczącej przygotowania pierwszych kandydatów do przerzutu powszechnie używa się terminu "organizatorzy". Gen. Kazimierz Sosnkowski depeszując do gen. Stefana Roweckiego o przeprowadzeniu pierwszego zrzutu pisał: Kurierzy zeskoczyli 16-tego. W okresie późniejszym w dokumentach Oddziału VI i jego korespondencji z Krajem najczęściej używano terminu "skoczkowie" lub "ptaszki".
SKOCZKOWIE, ZRZUTKI, PTASZKI, CICHOCIEMNI
Nic więc dziwnego, że autorzy monumentalnego opracowania "Armia Krajowa" (Londyn 1950) przygotowanego w latach 1946 - 1949 przez zespół żołnierzy Armii Krajowej wśród których znaleźli się gen. Tadeusz Pełczyński szef sztabu Komendy Głównej oraz cichociemny, płk Kazimierz Iranek - Osmecki, konsekwentnie używają w nim terminu "skoczkowie". Płk Kazimierz Irenek - Osmecki publikując w 1950 r. w paryskiej "Kulturze" jeden z pierwszych tekstów o skoczkach zatytułował go
"Ptaszki - Zrzutki". Nawet koło żołnierzy Armii Krajowej grupujące przebywających na emigracji cichociemnych nosiło nazwę "Koło Spadochroniarzy Armii Krajowej", a nie "Koło Cichociemnych".
Określenie "cichociemni" weszło na trwałe do obiegu naukowego i publicystycznego po wydaniu w 1954 r. w Londynie książki "Drogi cichociemnych. Opowiadania zebrane i opracowane przez Koło Spadochroniarzy Armii Krajoowej".