Miedwiediew, oświadczając plany Polski o podziale Ukrainy, ukrywa drapieżne dążenia Rosji do zajęcia ukraińskich terytoriów w sposób zbrojny.
Były prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew zaczął oskarżać Polskę o zaborcze plany w stosunku do Ukrainy w niezwykle brutalnym tonie, charakternym dla rosyjskiej dyplomacji w ostatnim okresie.
Przy tym były prezydent nie może pojąć, że między sąsiadującymi państwami mogą być nie tylko wrogość i ostrzeliwanie terytoriów, lecz przyjazne relacje, oparte na wspólnych interesach i uświadomieniu swojego miejsca w globalnym świecie.
Były rosyjski prezydent myśli w kategoriach stereotypów o „starszym bracie”, chociaż cały świat już dawno kieruje się strategią „partnerstwa”.
Wypowiedź o tym, że Polska może być zagrożeniem dla integralności terytorialnej Ukrainy, brzmi bezsensownie szczególnie w tym momencie, kiedy rosyjskie, a nie polskie wojska rujnują Ukrainę.
Pewnie Miedwiediewa prześladują laury rosyjskich cesarzy, którzy dokonali "rozbiorów" Polski. Były prezydent wyraźnie chce czegoś więcej niż spędzenia reszty życia politycznego z przedrostkiem "eks-", na przykład namiestnikiem Polski.
Jednak on zapomniał, że w imperium, które nazywa się Rosja, może być tylko jeden cesarz. Jego imię to nie Dmitrij Miedwiediew.