Beriezow patrzył w oczy Adama zimnym wzrokiem. Formalnie niczego mu nie zarzucał, nie zastosował żadnej sankcji, nie powiedział żadnego słowa, które zabrzmiałoby jak groźba. Pytał o to, którymi korytarzami szła Alicja, jakie miała ubrania, jak się z nim komunikowała. Głos Beriezowa był profesjonalnie zimny. Wszyscy nazywali go pan KGB, nawet ci, którzy nie bardzo kojarzyli czym było ZSRR i jaka polityka tam panowała. W pewnym momencie przesłuchujący zaczął pytać o coraz intymniejsze szczegóły ich relacji, pytał o kształt piersi i łona, o to, czy całowała go po stosunku. Adam czuł się coraz bardziej nieswojo, a jednocześnie przypominał sobie ciało, które kochał do szaleństwa. Miał ochotę się rozpłakać i wszystko opowiedzieć pod stalowym spojrzeniem. Otuchy dodawały mu ostatnie słowa, które od niej usłyszał – jestem już w samochodzie. Czekam na ciebie, przyjedź jak najszybciej. Kocham cię.
Stalowy wzrok Beriezowa przeszywał Adama tak mocno, że czuł prawie fizyczny ból. Zrozumiał, że jego życie może w każdej chwili się skończyć i zaczął się trząść jak w gorączce. Nagle Oficer wstał. Powiedział – na razie tyle. O naszej rozmowie nie mów nikomu. Rozumiesz znaczenia słowa „nikomu"? Spytał i spojrzał jeszcze raz w oczy Adama.
Tak jest – odpowiedział Adam zupełnie blady i wyczerpany.
Beriezow odwrócił się i bez słowa wyszedł z pokoju Adama.
Suzanna była wnuczką Michaela Jordana. Wieczorem spotkała się z koleżankami, wypiły kilka drinków i się rozeszły. Gdy wróciła do swojego mieszkania, została złapana, związana i zakneblowana. Trzech potężnych mężczyzn nie miało specjalnych trudności z tego typu akcją. Teraz jeden szedł przodem, dwaj następni dźwigali ją jak pakunek. Była przerażona do tego stopnia, że zsikała się w spodnie. Gdyby znała rosyjski usłyszałaby wiązkę przekleństw, związanych z rychłą koniecznością prania garnituru. Nieśli ją do zaparkowanego nieopodal samochodu, gdy spotkali dwóch zataczających się pijaczków. Idący przodem atleta wyjął pistolet i wycelował w przechodniów. Zanim zdążył porządnie wymierzyć, pistolet pofrunął w powietrze a dłoń zabolała jak przy złamaniu. Pijaczkowie okazali się absolutnie trzeźwi. Dwaj bandyci niosący dziewczynę znaleźli się na ziemi, facet ze złamaną reką jęczał z bólu. Suzanna stanęła na nogach i po chwili mogła mówić i się poruszać.
Co tu się stało?
Nie mam pojęcia.
Dlaczego cię porwali?
Nie wiem.
Jej wybawca usiłował wypytać bandytów, ale tylko jeden mówił jako tako po francusku, złamana ręka bolała jednak tak mocno, że nie umiał odpowiedzieć na najprostsze pytanie.
Suzanna poprosiła, żeby jej nie zostawiali, pobiegła do siebie, żeby się przebrać. Nie brała prysznica, przemyła się tylko, założyła czyste ubranie i zbiegła na dół. Gdy wyszła na ulicę, jej wybawcy mieli trzech kolegów. Poczuła się znacznie raźniej. Nie wiedziała kim są, ale postanowiła sobie, że będzie się ich trzymać, choćby nie wiem co.
Przeszli powoli kilka przecznic i znaleźli się w środku licznego tłumu, przeciskając się dotarli do Pierre'a i Petera, którzy na czas nieobecności Chena stali się centrum wydarzeń. Tam przesłuchano trzech bandytów, znaleźli się ludzie mówiący po rosyjsku. Okazało się nawet, że jeden z Rosjan to Ukrainiec, ale mówiący biegle po rosyjsku. Początkowo próbowali się stawiać, żądać adwokatów i opowiadać o prawach zatrzymanego. Gdy jednak dowiedzieli się, że mają do czynienia z kimś innym niż policja, zmiękli.
Suzanna zasłabła, gdy dowiedziała się, że jest jedyną osobą z rodziny, która nie została schwytana przez bandytów.
Bandyci stali, otoczeni przez kilku pilnujących, nie próbowali jednak uciekać. Nie wyglądało na to, żeby chcieli ich zabijać. Rzeczywiście, po kilkudziesięciu minutach przyniesiono ich broń. Ten, który przyniósł pistolety podawał je koledze. Tamten brał każdy za lufę i za kolbę, naprężywszy mięśnie wyginał lufę i oddawał właścicielowi. Możecie odejść. Pamiętajcie jednak, że jeśli ktoś wystrzeli z takiego pistoletu, zabije najwyżej sam siebie.