Gi przyjechał z ośmioma ochroniarzami, jednak do Chena został dopuszczony sam. Niezbyt mu to odpowiadało, ale nie miał wyjścia. Chen siedział wśród kilkudziesięciu innych osób. Gi powiedział, że chciałby rozmawiać z nim na osobności.
Dlaczego?
Chciałbym, żeby pewne sprawy zostały w tajemnicy.
Jeżeli chcesz, żeby coś zostało tajemnicą, to mi tego nie mów.
Nie umiesz dochować tajemnicy? Zapytał Gi z uśmiechem wyższości.
Wszystko, co powiesz mi albo komukolwiek z nas, będzie od razu wiadome nam wszystkim.
Gi zbaraniał. Ktoś zabrał mu grunt pod nogami, grunt, na którym umiał mistrzowsko tańczyć. Rozglądał się trochę bezradnie, usiłując ukryć fakt, że jest mocno skonfundowany.
Jesteście jacyś chorzy, zachowujecie się jak konfidenci, jesteście frajerami.
Chen wstał.
Staram się ze wszystkich sił nie gardzić żadnym człowiekiem, dlatego zaraz przyjdzie do ciebie ktoś, komu będzie się chciało słuchać twoich słów. Odwrócił się i odszedł do Petera, poprosić go o kontynuowanie tej rozmowy.
Gi poczuł się, jakby dostał w twarz, nie miał jednak wyboru, musiał czekać. Czuł spojrzenia ludzi i wściekłość kipiała w nim, był jednak zbyt dobrze wyszkolony, by to okazać.
Peter przyszedł po chwili, wraz z nim przyszedł jeden z mistrzów, znający angielski.
Jestem Peter, to pan Thong. Czego chcesz od nas?
Przestańcie robić ten konkurs. Zabierajcie się stąd albo użyjemy wszystkich naszych sił i was zniszczymy. Przede wszystkim odetniemy internet na terenie Brukseli. Nie będziecie sączyć tej waszej propagandy.
Muszę cię ostrzec. Jeśli podejmiecie jakiekolwiek działania przeciw nam, dacie nam moralne prawo reakcji. Jeśli zaatakujecie, wejdziemy do waszej centrali i ukarzemy wszelkie bezprawne działania.
Oszalałeś, nasi adwokaci was zniszczą.
Wasi adwokaci zostaną również ukarani.
Oszalałeś kretynie? Żyjemy w praworządnym świecie.
Praworządni łajdacy zostaną ukarani tak samo, jak niepraworządni.
Kim jesteście, żeby kogokolwiek karać?
Nie my będziemy was karać, ale naszym obowiązkiem jest was ostrzec. My odpowiemy na każdą próbę wejścia na nasz teren. Nie byłoby tej całej sytuacji, gdybyście nie zaczepili Chena. Teraz mamy sześćset ekip po kilkanaście osób, oni biorą udział w konkursach. Do wygrania mają bardzo wysokie kwoty. Współpraca między grupami daje lepsze efekty niż rywalizacja. W każdej grupie są lewicowcy i prawicowcy. Na początku im się to nie podobało, ale wysokość nagród ich przekonała. Oni myślą, że to chwilowe zawieszenie broni, ale gdy to się skończy, już nigdy nie uda się wam napuścić ich na siebie. Dziesiątki lat waszego szczucia na darmo. Wasz świat i tak musiałby się skończyć.
Gi pomyślał. Całe szczęście, że nie znacie całej prawdy. Gdy Master odbierze ofiarę, zniszczy was. Nie powiedział tego, oświadczył tylko z dumą. Jeden z waszych już zdecydował się służyć naszemu Panu. My zawsze zwyciężamy, bo wasza słabość jest naszą siłą. W świecie niewolników muszą istnieć panowie. Takie jest prawo ewolucji i tego nigdy nie zmienicie.
Wynoś się stąd. Nie jestem tak szlachetny, jak Chen i od dawna tobą gardzę, wami wszystkimi gardzę. Nie mogę się doczekać, kiedy wybijemy was jak karaluchy.
Wstał i odszedł jak Chen.
Pozostał Thong. Spojrzał w oczy Gi i powiedział.
Wyniesiemy się z tej ulicy a może nawet z Brukseli, jeśli przyprowadzicie do nas Marikę i Sukhaymę.
Wstał i odszedł.
Gi został sam, nikt nie zwracał na niego uwagi. Wściekłość kipiała w nim na dobre. Obiecał sobie, że surowo ukarze bezczelność tych głupich sekciarzy.
Master. 46
Czy zło może przegrać?
LeszekSmyrski
Spółdzielczość drugiej generacji - https://www.mpolska24.pl/blog/spoldzielczosc-drugiej-generacji11
Od siedmiu lat zajmuję się spółdzielczością, zwłaszcza socjalną w praktyce i w teorii. Wiem dlaczego środki pomocowe są marnotrawione i chcę się z Wami podzielić tą wiedzą. Chcę Was również przekonać do innego patrzenia na świat. Wierzę że wiele można zmienić, o ile wie się że zmiany są możliwe i potrzebne, i jeśli jest się wystarczająco zdeterminowanym.
Pozdrawiam i życzę szczęścia.