Wielu z nas duma sobie o tym, co mogli by uczynić mając wielkie pieniądze, wielką władzę.
Spójrzmy na prezydenta USA, kraju będącego mocarstwem. USA przynajmniej teoretycznie nie jest w stanie przegrać żadnego konfliktu militarnego. Z jakiegoś jednak powodu lokator Białego Domu nie wywołuje co chwilę wojen. Ktoś go ogranicza, a może sam siebie ogranicza? A może zwykła odpowiedzialność uniemożliwia materializację każdego pomysłu? Sekretarz Xi Jinping, może bez wiekszego oporu podbić kilku swoich sąsiadów, a jednak tego nie robi, przy czym nie musi się on obawiać wyborców, którzy mogli by jego i jego partię wysłać na śmietnik historii. Car Piotr Wielki był władcą absolutnym, mógł prawie wszystko, a jakoś, z tego "prawie" bardzo rzadko korzystał. Posiadanie siły, nie oznacza automatyzmu jej wykorzystywania.
Paradoksalnie posiadanie tejże wielkiej wladzy, pęta osobę ją posiadającą, możliwościami, jakimi dysponuje. Każdy z nas w jakimś zakresie poczuł na własnej skórze samoograniczenie. Jego przyczyny bywają różne, często niedostrzegalne z boku.
Większości z nas zdarzyło się pomarzyć, o tym, co byśmy mogli uczynić, gdybyśmy wygrali 100 mln w totka. Bez tych 100 mln żyjemy iluzją, tego co moglibyśmy uczynić, gdybyśmy posiedli taką fortunę.
Czytających przepraszam za ewentualne błędy, pisane szyboo, na komórce, z końca świata...